Artykuły

Wołowiec. Ukaże się książka o Tennessee Williamsie

7 września, nakładem Wydawnictwa Czarne, ukaże się książka Jamesa Grissoma pt. "Szaleństwa Boga. Tennessee Williams i kobiety z mgły" w przekładzie Michała Szczubiałki.

James Grissom, dwudziestoletni amerykański scenarzysta i dramaturg, wysyła list do Tennessee Williamsa z prośbą o pomoc w rozwijaniu warsztatu dramatopisarskiego. Ku swojemu zdziwieniu otrzymuje odpowiedź i wsparcie. W zamian musi jednak wyświadczyć Williamsowi przysługę - ma odwiedzić najważniejsze postaci w życiu dramaturga i spisać ich wspomnienia dotyczące współpracy z artystą. Tak powstaje opowieść o konstelacji gwiazd, wśród których królował Williams. "Szaleństwa Boga" to nadzwyczajna książka ukazująca kulisy powstawania dzieł jednego z najważniejszych dramatopisarzy XX wieku.

Jacek Poniedziałek o książce:

"Chciałbym, żebyś zapytał tych ludzi, czy kiedykolwiek się liczyłem", mówi nieświadomy zbliżającej się śmierci Tennessee Williams młodemu dramatopisarzowi, powierzając mu misję dotarcia do licznego grona kobiet, które spotkał na swojej drodze i które były dla niego bardzo ważne, i kilku zaledwie mężczyzn. W swojej twórczości nieustannie szukał kobiet, to ich potrzebował, by wyrazić siebie, rozumiał je i kochał, choć fizycznie pożądał wyłącznie mężczyzn. Ta książka jest podróżą do wnętrza genialnego pisarza, nadwrażliwca, "celebryty" i wielbiciela ludu, do którego odnosił się z najszczerszą czułością. Wiele perspektyw składa się na wielowymiarowy portret psychologiczny tego błyskotliwego straceńca, którego życie wypełnione było myślą o śmierci.

***

Fragment:

" - Tenn był uwodzicielem - opowiadała Maureen - Uwodził słowami i uwodził tym, że kochał bezgranicznie. W ogóle się nie przejął moimi obawami i rzekł, że sobie poradzę, a potem wytłumaczył, kogo gram i co mam robić. Powiedział, że nie trzeba myśleć, lecz patrzeć na to, co jest. Jak gdybym stała z boku i obserwowała siebie grającą tę kobietę, nie starając się wcielić w nią. I w tej sztuce jak w żadnej innej byłam w pełni żywa, prawdziwa, byłam sobą.

Maureen dawała z siebie wszystko nie tylko na scenie. Nie szczędziła czasu przyjaciołom, oddana i zawsze w pobliżu. Wyznała, że właśnie w okresie, który zaczęli nazywać "latami Tatuowanej róży", była najszczęśliwsza i najbardziej spełniona jako aktorka, przyjaciółka i kobieta.

- Maureen zawsze zjawia się w samą porę, więc jest aniołem, o którym marzymy, o którego się modlimy, do którego tęsknimy i na którego czekamy - stwierdził Brando. - Ludzie śmieją się z niej i z jej niesamowitego talentu do chomikowania jedzenia. Wszyscy wiedzą, że jedzenie przy niej się nie uchowa, że ona je zwędzi. Ale ci, co o tym opowiadają i z tego żartują, zapominają dodać, że Maureen dzieli się swoim łupem, jak dzieliła się ze mną i z moimi znajomymi. Pewnego razu szliśmy ulicą, rozmawiając, spierając się i śmiejąc. Natknęliśmy się na zapłakane dziecko i Maureen natychmiast sięgnęła do torebki, wyjęła kawałek tortu zawinięty w folię i dała temu dziecku. "Skąd to wytrzasnęłaś?" - zapytałem. "Wczoraj wieczorem Jed Harris miał premierę". Tak to właśnie wyglądało. Jed Harris fetował premierę, zamówił wielki tort i dzięki temu nazajutrz Maureen pocieszyła na ulicy nieszczęśliwe dziecko. W tamtej chwili była dla tego dziecka aniołem.

W latach Tatuowanej róży nieraz okazywała taką troskliwość. Tenn opowiadał, że karmiła go i przynosiła mu jedzenie, chociaż był przecież "facetem z pozycją".

- Ale nie chodziło o jedzenie - dodał. - Liczyła się Maureen. Pragnąłem ją widywać i spędzać z nią czas. Głód tylko ułatwiał sprawę, budził instynkt opiekuńczy.

Brando był świadom zażyłości Tenna z Maureen; zdumiewała go ona, ale i wzbudzała zazdrość.

- Mówi pan, że kładli się do łóżka i gadali o wszystkim? Tak, łatwo mi to sobie wyobrazić. Kto wie, czy to nie najmądrzejsza rzecz w życiu Tennesseego, jego przyjaźń z Maureen. Ja nigdy z nią tak nie rozmawiałem, ale nieraz doczekaliśmy razem wschodu słońca, roztrząsając, co robić z życiem, pracą i skołatanym sercem. Tennessee mówi, że wierzy w świat, bo istnieje w nim kobieta nazwiskiem Maureen Stapleton, a i ja dzięki temu nie czuję się całkiem załamany.

Maureen wspominała, że zarówno Brando, jak i Tenn nieraz ją pytali, jak to możliwe, że jest tak dobra i hojna.

Zbywała te pytania wzruszeniem ramion.

Tennessee wierzył, że Maureen starała się w ten sposób nadać swojemu życiu kształt, którego odmówiły mu biologia i geografia.

- Człowiek to fantasta wymyślający opowieść o życiu, które chciałby prowadzić, o którym chciałby czytać, które chciałby po sobie zostawić. Życie to mozolna korekta, a Maureen i ja mamy podobną, dziwaczną wizję jego ostatecznej wersji.

Brando zapatrywał się na tę sprawę inaczej, bo wierzył, że czynnikiem, który nadaje światu barwę i ład, jest pragnienie, a Maureen ponad wszystko inne pragnęła, żeby wszyscy byli szczęśliwi.

- Wychowały ją samotne kobiety w aurze posępnych nadziei, jej zadaniem było wszystkich bawić, goniła ich do kina, namawiała, żeby upiec tort i urządzić przyjęcie. Atlas w fartuchu, można by rzec, podtrzymujący świat za pomocą zwędzonego jedzenia, wielkiego serca i ramion, na których tylu się wypłakiwało.

Kiedy powtórzyłem Maureen opinię Marlona, dłuższą chwilę milczała.

- Cóż - rzekła w końcu ze śmiechem - trzeba wierzyć słowom wielkiego człowieka!

Siedzieliśmy u niej w kuchni jeszcze kilka godzin, rozmawiając i pijąc liebfraumilch. Mniej więcej co pół godziny prosiła, żebym jeszcze raz przeczytał, co Marlon powiedział mi przez telefon w pewną letnią noc 1990 roku. Czytałem. Raz po raz.

Bardzo chciałem nakłonić Maureen do rozmowy o aktorstwie, choćby dlatego, że Tenn zaręczał, iż należała do największych, zarówno pod względem talentu, jak i jego wykorzystania. Te namowy irytowały Maureen i to był jedyny raz, kiedy widziałem ją rozgniewaną.

- Wiem, że chcesz, a pewnie Tenn też chciał, żebym opowiedziała o Strasbergu - sarknęła - ale Strasberg mnie zdradził i zranił. Nie chcę tego znowu przeżywać, analizować, rozpamiętywać. Mam to wszystko za sobą. Załatwione. Teraz nie chcę już nawet pamiętać. Wszystko, co powinieneś wiedzieć o tamtych czasach i środowisku, już wiesz od Tenna.

Dałem jej kilka zeszytów z notatkami poczynionymi w trakcie rozmów z Tennem; przeglądała je przez kilka dni. Znalazła odpowiednie fragmenty i przesunąwszy zeszyty po stole w moją stronę, powiedziała:

- Dlatego nie chcę o tym mówić.

O "tym", czyli o Actors Studio, którego potrzebowała, któremu zaufała, przed którym otwarła serce i któremu powierzyła "kulawy talent", jak to nazwała, bo uwierzyła w Lee Strasberga.

- Nie tylko kupiłam i przeczytałam biblię, którą był Lee Strasberg, lecz przepisałam ją i pięknie oprawiłam - powiedziała kpiąco. - A potem wszystko się zawaliło. Albo otwarły mi się oczy. Nie wiem, czy jedno, czy drugie.

Zaznaczone fragmenty dotyczyły Marilyn Monroe. Maureen spojrzała mi w oczy i bardzo stanowczo powiedziała: - Nie podobało mi się to, co tam zobaczyłam."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji