Sambo i lew w Teatrze Młodego Widza
RECENZYJKĘ muszę rozpocząć wielkim znakiem pytania: Dlaczego młodzież szkół wrocławskich w tak minimalnym stopniu uczęszcza na ostatnie widowisko pt. "Sambo i lew" w Państwowym Teatrze Młodego Widza? Przedstawienie to należy zaliczyć do bezwzględnie dodatnich pozycji wrocławskiej sceny lalkowej.
SZTUCZKĘ Grzegorza Franta wyreżyserował i opracował właściwie na nowo Stanisław Bursiewicz. Operacja reż. Bursiewicza pozbawiła bardzo słusznie utwór Franta cukierkowatego sentymentalizmu, w który autor popadł, wzorując się na bohaterce "Chaty wuja Toma" Becher - Stone'a.
Artystyczne dekoracje i kostiumy Barbary Gutekunst wiernie oddały epokę czasów sprzed wojny secesyjnej w Stanach Zjednoczonych.
O kukiełkach, które wyszły również z pracowni ob. Gutekunst, można pisać całe tomy. Handlarze niewolników, gubernator amerykański, dyrektor cyrku - ujemne typy o odrażających maskach robią na młodziutkich widzach duże wrażenie. Czarni bohaterowie sztuki z Sambem na czele, to urocze lalki, wzbudzające sympatię u najmłodszych wrocławiaków.
Tak się właściwie składa, że w recenzjach omawiających przedstawienia kukiełkowe pomija się milczeniem aktorów, którzy swoim talentem "ożywiają" laleczki. Jest to bardzo niesprawiedliwe w stosunku do aktorów, dających tak olbrzymi wkład w przedstawienie. Trzeba np. widzieć jak Lidia Hornicka potrafi "prowadzić" po lalkowej scenie lwa, papugę lub piastunkę - murzynkę. Same ręce składają się do oklasków! Ob. Zdzisław Chęć użyczył swego głosu lwu, a także był przekonywującym gubernatorem!
Ślicznie "ożywiła" przyjaciela całej widowni małego czarnego Samba ob. Jadwiga Hoffman. Czarny chłopczyk rusza się zręcznie, a dziecięcy język "Sambo mówić - Sambo powiedzieć" - brzmiał w interpretacji ob. Hoffman bardzo przyjemnie.
Kukiełkę wodza - dzielnego i sprawiedliwego Lampy, prowadził konsekwentnie Henryk Orszulak.
Elżbieta Kalinowiczowa użyczyła Czarnej Mei dużo ciepła macierzyńskiego. Dobre również postacie stworzyli - Edward Wieczorek, odtwarzając demonicznego kapitana - herszta i Lucjan Dębiński w roli dwóch chytrych postaci - chciwego dyrektora cyrku i złego czarownika z dżungli afrykańskiej.
Pisząc o przedstawieniu "Sambo 1 i lew", niesposób pominąć milczeniem muzyki, skomponowanej przez Albina Wolusa. Kompozytor opracował ją na autentycznych motywach murzyńskiej muzyki - i największy nawet laik musi przyznać, że jest ona urocza.
Dzieci opuszczają teatrzyk, wyśpiewując piosenkę: "Gdzie jest Sambo". Szkoda tylko, że do tej pory tak mało dzieci wrocławskich oglądało to wartościowe pod każdym względem przedstawienie.
Błąd ten kierownictwa szkół winny naprawić bez dalszej zwłoki.