Artykuły

Kiepura był jeden

- Ojciec jest wyjątkowym zjawiskiem w polskiej i światowej kulturze muzycznej, wręcz narodowym bohaterem. Rozpiera mnie duma, że jestem synem Jana Kiepury, ale nigdy się tym nie chwalę - mówi John Thade, syn Jana Kiepury w rozmowie z Jolantą Ludźmierską-Krupińską w Dzienniku Polskim.

John Thade, starszy syn Jana Kiepury, opuścił już Krynicę i powrócił do Zurychu, gdzie mieszka od ośmiu lat. Był gościem specjalnym 50. już Festiwalu im. Jana Kiepury. Swój pierwszy pobyt w uzdrowisku John Thade potraktował jako podróż sentymentalną, absolutnie prywatną. Skupiony, nieco ekscentryczny, unikał dziennikarzy, nie pozwolił też organizatorom festiwalu na urządzenie poświęconej sobie konferencji prasowej. Wyjątek uczynił dla "Dziennika Polskiego", odpowiadając na kilka pytań. John Thade, czyli Jan Tadeusz Kiepura, który sam śpiewa, wykształcony wokalnie tenor jak ojciec, niezwiązany z żadnym teatrem, jest artystą koncertującym m.in. w Szwajcarii, Austrii, Niemczech. Konsekwentnie jednak od lat buduje swą karierę na własny rachunek. Stąd życie pod zmienionym nazwiskiem, powstałym z drugiego imienia Thaddeus, które artysta ma wpisane do oficjalnych dokumentów. Jak lubi bowiem podkreślać, Jan Kiepura był tylko jeden. Artysta totalny i piękny człowiek.

- Rodzice akceptowali nasze wybory, tzn. moje i mojego młodszego brata Marjana Kiepury, który jest dziś amerykańskim pianistą specjalizującym się w muzyce Chopina, a także naszym rodzinnym kronikarzem i popularyzatorem sztuki ojca w Stanach Zjednoczonych. To on dba o spuściznę naszych rodziców Jana Kiepury i Marty Eggerth, a nie przychodzi mu to trudno, bo ma historyczne zainteresowania. A rodziców mieliśmy wspaniałych - ojca, który będąc już za życia legendą i bardzo zajętym człowiekiem, nas nie zaniedbywał, a przeciwnie, otaczał miłością i zawsze znajdował dla nas czas; no i mamę, w której nie widzieliśmy wielkiej gwiazdy, Marty Eggerth, a cudowną, ciepłą istotę bezgranicznie nam oddaną i spełniającą nasze z bratem zachcianki. Rodzice byli wyrozumiali i nie protestowali, gdy podjąłem decyzję, że będę występować jako John Thade, kiedy postanowiłem, że chcę mieć własne życie. Od 35 lat tak brzmi moje nazwisko. Zresztą w Ameryce zmiana nazwiska jest rzeczą naturalną, ludzie je zmieniają, zwłaszcza artyści, zgodnie z prawem, i działają pod pseudonimami. Wiecie jak się nazywa Bob Dylan? - Robert Allen Zimmerman!

Więc nie ma Pan w paszporcie nazwiska Kiepura?

- Nie, tam jest John Thade. Mogę więc pójść gdziekolwiek i zapytać: kim jest Jan Kiepura? To się nazywa wolność i to jest możliwe tylko w Ameryce. Ojciec jest wyjątkowym zjawiskiem w polskiej i światowej kulturze muzycznej, wręcz narodowym bohaterem (uratował w czasie II wojny wiele osób). Rozumiecie, że rozpiera mnie duma, że jestem synem Jana Kiepury, ale nigdy się tym nie chwalę.

Jest Pan drugi raz w Polsce, w czasie pierwszej bytności odwiedził Pan grób ojca na Powązkach, ale po raz pierwszy w Krynicy. Jak się Pan czuje w tym uzdrowisku, które znał Pan zapewne z opowiadań rodziców?

- Krynica jest cudowna, piękna. Są rzeczy, które mnie tu mile zaskoczyły, np. to, że rodziny są razem, że młodzi przychodzą na koncerty z rodzicami i wszyscy słuchają tej samej muzyki. Na Zachodzie tak nie jest, ludzie żyją oddzielnie. No i atmosfera w Krynicy jest nadzwyczajna.

Czy na kolejnym festiwalu będziemy mogli posłuchać Pańskiego śpiewu?

- Oczywiście, przylecę. Burmistrz zaprosił mnie na przyszłoroczny festiwal, do tego czasu poduczę się trochę polskiego. Powiedział, że jeśli chcę tu wystąpić, będzie to mile widziane. Ale muszę o tym jeszcze pomyśleć.

Czy zamierza Pan kiedyś koncertować w Polsce?

- Czas pokaże, teraz trudno mi o tym powiedzieć, ale wszystko jest możliwe. Może tu zamieszkam?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji