Artykuły

Jelenia Góra. Urząd miasta zablokował premierę sztuki o niemieckiej pilotce

Para dramaturgów na zlecenie Teatru im. C.K. Norwida w Jeleniej Górze napisała sztukę o niemieckiej pilotce, pupilce Hitlera. Premierę zablokował urząd miasta.

Kim była Hanna Reitsch? Wybitną pilotką, z ponad czterdziestoma rekordami świata na koncie i dwoma Krzyżami Żelaznymi, pupilką Hitlera, która nie wyrzekła się swoich nazistowskich sympatii. Urodziła się i wychowała w Jeleniej Górze, gdzie przed wojną została honorową obywatelką miasta. Po wojnie spędziła półtora roku w amerykańskiej niewoli i wróciła do latania. Najpierw w zachodnich Niemczech, potem w Indiach, Ghanie i Stanach Zjednoczonych. W 1961 roku przyjął ją w Białym Domu prezydent Kennedy. Do końca chwaliła zaangażowanie Hitlera w sprawy lotnictwa. Zmarła w 1979 roku we Frankfurcie nad Menem.

Przekroczono liczbę premier w sezonie?

Kiedy w 2009 roku do Urzędu Miejskiego w Jeleniej Górze wpłynął wniosek o upamiętnienie miejsca urodzin Reitsch, został odrzucony. Oficjalnie z przyczyn formalnych - został złożony po niemiecku.

Siedem lat później los tablicy podzieliła teatralna opowieść o niemieckiej lotniczce, autorstwa Szymona Bogacza i Zuzanny Bućko. Premiera ich sztuki "Hanno Reitsch, kochamy cię/nienawidzimy cię" była pierwotnie zaplanowana na marzec, jednak rozpoczęcie prób kilkakrotnie przesuwano, mimo że na realizację były środki w budżecie.

Oficjalny powód? Urząd miasta uznał, że dyrektor przekroczył dopuszczalną liczbę premier w sezonie. Kiedy trzy lata temu bowiem Piotr Jędrzejas stawał do konkursu na dyrektora jeleniogórskiej sceny, zadeklarował, że zrealizuje ich "nie mniej niż pięć". Urzędnicy zinterpretowali tę deklarację jako: "nie więcej niż pięć" i realizację ostatnich trzech, które przekraczały ów limit, zablokowali.

Choć dyrektor kilkakrotnie odwoływał się od decyzji urzędu, nic nie wskórał. Udało się jedynie zorganizować czytanie w lotniczym hangarze na Górze Szybowcowej - przy wypełnionej widowni, wśród której jednak nie było przedstawicieli urzędu miasta.

Temat sztuki nie miał znaczenia

Jerzy Łużniak, wiceprezydent Jeleniej Góry odpowiedzialny za kulturę, stanowczo zaprzecza, jakoby w decyzji zablokowania premiery grały rolę cenzorskie zapędy: - Temat nie miał znaczenia. Obawialiśmy się po prostu, że ta realizacja nadszarpnie budżet zarezerwowany na nowy sezon, dla nowego dyrektora. Teraz ruch należy do niego - jeśli uzna, że chce tę sztukę wystawić, nikt mu tego nie zabroni.

Tadeusz Wnuk, aktor jeleniogórskiej sceny, który 1 września zastąpi Piotra Jędrzejasa, nie ma zamiaru wpuszczać Hanny Reitsch na scenę. Tłumaczy, że sezon ma już zaplanowany w szczegółach - pierwszą premierą będzie "Kubuś Fatalista i jego pan" Diderota 29 października, a w sylwestra pojawią się "Szalone nożyczki" Paula Pörtnera. - W kolejnych latach wystawienie tej sztuki też będzie niemożliwe - dodaje. - Teatr idzie do remontu i moim zmartwieniem będzie raczej zapewnienie zespołowi ciągłości pracy niż nowe premiery.

Twórcy tekstu nie mają jednak wątpliwości, że w decyzji o przerwaniu przygotowań do premiery decydującą rolę odegrał temat sztuki. - W Jeleniej Górze jest kłopot z dotykaniem tematów, które mówią o niemieckiej przeszłości miasta - mówi Zuzanna Bućko.

Sekunduje im ustępujący dyrektor Norwida Piotr Jędrzejas: - Jestem przekonany, że w tym przypadku temat miał zasadnicze znaczenie. Przecież ta premiera miała odbyć się jeszcze w minionym sezonie. Argument zbyt dużej liczby premier pojawił się zresztą stosunkowo późno. Wcześniej pytano mnie np., czy rada artystyczno-programowa zatwierdziła repertuar teatru. W moim odczuciu urzędnicy stanowczo przekroczyli swoje kompetencje.

Teatralna "Hanna" nie jest laurką dla niemieckiej pilotki. To fantastyczna wizja jej losów - bohaterka po wyjściu z amerykańskiej niewoli wraca do miasta, które nie należy już do niej i próbuje je odzyskać: "Wróciłam! - mówi do nowych mieszkańców. - "Jestem tu znowu! (.) Chciałam was nauczyć latać. Chciałam wam powiedzieć, co tu było wcześniej, żeby, rozumiecie, była ciągłość!". "Pani się odczepi! Ja do pani nic nie mam, ale to nieładnie tak okropnie, po niemiecku, na ulicy mówić!" - odpowiada jej prezydent Jeleniej Góry, który mimo wewnętrznych oporów postanawia jednak wykorzystać sławę Reitsch. Lotniczka ma być jeleniogórskim znakiem towarowym, symbolem sukcesu i boomu gospodarczego. Jednak w mieście, od którego nawet Bóg odwraca wzrok, nic nie może się udać - transmisja z lotu Hanny dookoła Księżyca nie idzie w świat, a prasa chce wiedzieć, dlaczego miasto ukrywa u siebie przyjaciółkę Hitlera, z krwi i kości nazistkę.

Nie potrafimy tej historii wykorzystać

Bućko i Bogacz tłumaczą, że najbardziej inspirujące wydało im się zderzenie dwóch emocji, jakie wiążą się w Jeleniej Górze z postacią Reitsch - dumy z jej osiągnięć i wstydu związanego z jej nazistowskimi sympatiami.

- Dlatego był to temat, który aż prosił się o artystyczną realizację - zauważa Zuzanna Bućko.

- Aż dziwiliśmy się, że nikt nie podjął go wcześniej. W jej losie kryje się paradoks - z jednej strony była nazistką, z drugiej to właśnie dzięki niej Jeżów Sudecki stał się jednym z najważniejszych ośrodków rozwoju szybownictwa na całym świecie. Dziś nikt już niestety o tym nie pamięta, a miasto nie umie turystycznie wykorzystać tego faktu.

W finale sztuki Reitsch wylatuje w kosmos, żegnana przez prezydenta: "Uroczyście w tym miejscu oświadczam, że nienawidzę cię, Hanno Reitsch! I że nigdy ci nie wybaczę! I w imieniu wszystkich mieszkańców żegnam cię, Hanno Reitsch! Obyś nigdy tu nie wróciła!".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji