Artykuły

Pożegnanie Teatru Żydowskiego z placem Grzybowskim?

Teatr Żydowski w zasadzie ma już niewiele do powiedzenia. Deweloper nie wpuści nikogo na swoją już działkę. Przedstawiciele teatru wskazują, że instytucja stała się przedmiotem rozgrywki w negocjacjach dewelopera z miastem - pisze Włodzimierz Neubart na blogu Chochlik kulturalny.

Gdy w czerwcu deweloper zagrodził wstęp do budynku Teatru Żydowskiego, wyłącznie dla dobra teatru - ma się rozumieć, czuliśmy wszyscy, że sprawa ma na pewno kilka poziomów. Zakończenie sezonu teatru, który artystycznie nie tylko podniósł się ostatnio z kolan, ale zaczął wręcz nadawać ton innym, było wprost dramatyczne. W pełnym słońcu, w kostiumach, artyści Teatru Żydowskiego szli kolumną na Plac Grzybowski (czy komuś to coś przypomina?), gdzie licznie zebranym widzom pokazywali fragmenty "Skrzypka na dachu". Teatr zachował się pięknie. Nie tylko zwrócono wszystkim widzom pieniądze za bilety, ale też zadbano, by ludzie nie czuli się zawiedzeni. Ten "Skrzypek na dachu", na którego wciąż czekam w pełnej wersji z dekoracjami, wybrzmiał na powietrzu wzruszająco, prawdziwie i pięknie.

Po początkowej lawinie pism, których lektura nie wnosiła do sprawy niczego, zapadła głucha cisza. Wiadomo było tylko, że trwają rozmowy... Jakoś nie spodziewałem się cudów. Dziś jednakże dotarły do nas informacje zadziwiające. Kiedy czytam, że miasto negocjuje z deweloperem, ale też rozważa trwałą zmianę adresu teatru, czuję się jako widz zwyczajnie oszukany.

Sytuacja Teatru Żydowskiego jest nie do pozazdroszczenia. W zasadzie nie ma wiele do powiedzenia. Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów w Polsce sprzedało budynek, co jest pewne. Dalej zaczynają się już schody. Działkę kupił deweloper - firma Ghelamco, która konsekwentnie chce postawić tam wieżowiec, jednak nikt już chyba nie wierzy, że cała ta szopka z zamknięciem Teatru Żydowskiego nie była próbą wywarcia na miasto nacisku, by wreszcie udzielono pozwolenia na budowę.

Znając rozmaite problemy deweloperów w Warszawie, boję się, że wspominane dwa lata na budowę nowego budynku mogą się znacznie przeciągnąć, wciąż też brak konkretnego planu, jaki to budynek dla teatru chciałby postawić deweloper (wszak zapowiadał szumnie w czerwcu, ile milionów miałoby to kosztować, konkretów jednak - brak).

Sam Teatr Żydowski, jak się okazało już po zakończeniu sezonu, ma wyjątkowo trudne relacje z TSKŻ, czego owocem jest fakt, iż od 2014 działał w zasadzie bez podpisanej umowy najmu. Rzecz w dzisiejszej rzeczywistości szokująca. Obie strony przedstawiają całkowicie odmienne interpretacje sytuacji, nie mnie to oceniać. Jako widz, mogę co najwyżej powiedzieć, że czułem zażenowanie, że z całkowicie biznesowych powodów deweloper nie dopuścił do tych czterech przedstawień wieńczących sezon. To było niepotrzebne, słabe i raczej nie przyniosło firmie Ghelamco sławy.

Teatr Żydowski w zasadzie ma już niewiele do powiedzenia. Deweloper nie wpuści nikogo na swoją już działkę. Przedstawiciele teatru wskazują, że instytucja stała się przedmiotem rozgrywki w negocjacjach dewelopera z miastem (wiadomo, chodzi o postawienie wysokościowca, który kłóci się z historyczną zabudową placu Grzybowskiego).

To dobrze, że zarówno miasto, jak i sam teatr, szukają tymczasowej siedziby dla Teatru Żydowskiego. Wiadomo, że w obecnej sytuacji nie da się prowadzić działalności w dotychczasowym budynku. Kiedy jednak wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak (który 9 czerwca tak zapewniał zebranych, że miasto pomoże teatrowi na pewno) mimochodem dodaje, że rozważana jest także opcja zdobycia dla teatru nowej samodzielnej siedziby, podobno kilkaset metrów dalej, czuję że to zapowiedź faktu, iż Teatr Żydowski nigdy już na plac Grzybowski nie wróci. Smutne. To tak, jakby wszystko już było ustalone, tylko powoli trzeba przygotować na ten fakt opinię publiczną.

W tym wszystkim nie zapomnijmy, że w akcie notarialnym z 1966 r., ustanawiającym dzierżawę wieczysta dla działki, którą kupiła firma Ghelamco, jest zapisane wyraźnie, że w tym miejscu ma zawsze stać teatr. Zatem - pytanie brzmi: "zawsze" to w dzisiejszej interpretacji: do czasu, gdy ktoś nie zapragnie postawić tu wysokiego biurowca?

Władze miasta milczą, tak jak milczały i robią to wciąż w sprawie sytuacji wokół Teatru Studio i innych instytucji. Tak się od lat kieruje w Warszawie kulturą. Niech się samo jakoś rozejdzie Nie rozumiem tego, jest mi przykro, zwłaszcza gdy widzę szefów Biura Kultury m. st. Warszawy udzielających się w rozlicznych wydarzeniach, gdzie wystarczy tylko powiedzieć kilka miłych słów.

W całej tej przykrej sytuacji wypada podziękować Andrzejowi Nejmanowi, dyrektorowi Teatru Kwadrat, za udostępnienie artystom Gołdy Tencer swojej siedziby na potrzeby zbliżającej się najnowszej edycji Festiwalu Singera. Ukłony także dla Andrzeja Seweryna, kierującego Teatrem Polskim, w którym również odbędą się niektóre festiwalowe wydarzenia. Taka solidarność jest budująca. Tak czy owak i tak nie zobaczymy wszystkiego, co zaplanowano. Co jeszcze stracą widzowie w najbliższych miesiącach?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji