Artykuły

Tylnymi schodami do nieba?

"Madame de Sade" Yukio Mishimy w reż. Macieja Prusa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.

Między erosem a tanatosem, czyli dopisywanie ideologii do deprawacji.

Fascynacja złem, nawet jeœli stanowi ono tworzywo literackie, musi się skończyć źŸle. W "„Madame de Sade", sztuce wybitnego pisarza japońskiego Yukio Mishima, wystawionej przez Macieja Prusa w Teatrze Narodowym, sam markiz na scenie nie występuje. Wprawdzie w finale stoi u drzwi bohaterek, prosząc o audiencję, ale zostaje odprawiony z kwitkiem. Jednak jego uwodzicielska (czytaj: niszcząca) siła wpływa na życie bohaterek. Zakochana w nim œślepo żona odczytuje jego uczynki jako kwintesencję wolnośœci. „Układa zło na zło i wspina się na szczyt tej góry. Jeszcze mały wysiłek i palcami dotknie wiecznośœci. "Alfons zbudował tylne schody do nieba" - wyznaje.

Okazuje się jednak, że tylnymi schodami do nieba trafić się nie da. Rozkosz, œśmierć i próba zrozumienia istoty bytu - oto, co stanowi sens wysiłków człowieka. Czy nie dlatego Prus sięgnął po ten przewrotny tekst, że i dziśœ œświat skręca w stronę zła, odrzucając wszelkie zakazy i nakazy? Odrzucając religię i moralnośœć, w odmęt zła wciąga istoty słabe, poszukujące siły w dewiacjach, rozkoszy i drodze ku śœmierci. Czym więcej okrucieństwa, tym więcej zapamiętania. Czy jednak znakiem ostrzegawczym nie może być życie samego autora, który próbował tak jak markiz de Sade znaleźŸć znak równośœci między rzeczywistośœcią a iluzją? Tworząc iluzję, wciągał w swoje pokrętne miraże kobiety, które niszczył. Rozczarowany swoimi teoriami, życiem na granicy sztuki i polityki, autor popełnił samobójstwo - tradycyjne seppuku.

Sztuka "„Madame de Sade" ma wymiar psychologiczny, ale sedno problemu stanowi opętanie złem, a prośœciej: zła miłoœść. Renee, fanatycznie zakochana żona de Sade'a, wybiera jednak klasztor. Kurtyzana staje się ikoną francuskiej rewolucji, matka Renee walczy o oddzielenie córki od niemoralnego potwora. Związana z Bogiem baronowa, w gruncie rzeczy pusta wewnętrznie, modli się o zbawienie duszy markiza. Wszystkie one wyzwalają się w końcu spod wpływu toksycznego bohatera. Sztuka, choć znakomicie grana (prawdziwy popis to rola Dominiki KluŸźniak w roli żony i Beaty ŒŚcibak, przewrotnej kurtyzany), pozostawia widza chłodnego. Ten dystans wynika z samoobrony. Nie jesteśœmy na szczęœcie skłonni, by wciągnąć się w śœwiat bez Boga, bez zasad. Balansować na krawędzi, jak bohaterki Mishimy. Te barbarzyńskie ekscesy miedzy erosem a tanatosem są odległe od naszej rzeczywistośœci.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji