„Merlin” wreszcie w Gdańsku
Fundacja Theatrum Gedanense, po okresie aktywności zagranicznej (inauguracja British Friends), powraca do tradycji artystycznych "Wieczorów z fundacją" i chce - jeszcze przed wakacjami - zaprosić swych bywalców i fanów na kilka naprawdę atrakcyjnych spotkań.
Pierwsze odbędzie się już w niedzielę 17 kwietnia, a gośćmi fundacji będzie Towarzystwo "Wierszalin" - Teatr, zupełnie niezwykła grupa, założona w roku 1991 przez Piotra Tomaszuka i Tadeusza Słobodzianka oraz grupę aktorów, którzy wraz z nimi odeszli z gdańskiego Teatru "Miniatura".
Od tego czasu wiele się w ich życiu artystycznym zmieniło. Tadeusz Słobodzianek, autor m.in. "Cara Mikołaja", "Obywatela Pekosiewicza", "Proroka Ilji", "Kowala Malambo", wreszcie "Merlina", cieszy się zasłużenie opinią najwybitniejszego polskiego dramaturga lat ostatnich. Piotr Tomaszuk, zdobył sobie przebojem pozycję jednego z najciekawszych polskich awangardowych reżyserów współczesnych, czego potwierdzeniem stała się Nagroda im. Swinarskiego dla najlepszego reżysera 1993 roku (właśnie za "Merlina").
Cały zespół Towarzystwa okrzepł wreszcie, nabrał międzynarodowego doświadczenia (Nagroda Fringe Firsts festiwalu w Edynburgu) i niewątpliwie stanowi najciekawszą dziś z poszukujących grup teatralnych w Polsce. Ich najnowszym przedstawieniem jest "Merlin" Słobodzianka w reżyserii Tomaszuka i scenografii Mikołaja Maleszy - spektakl niezwykły, wywracający tradycyjne wyobrażenia o teatrze, a przecież - w swej obrzędowości, w upartym drążeniu mitu - odwołujący się do najstarszych i najlepszych tradycji teatru.
,Merlin. Inna historia" (bo tak brzmi pełny tytuł) to rzeczywiście inaczej opowiedziana historia Króla Artura i Rycerzy Okrągłego Stołu - rozpisana na żywych aktorów i lalki. Powstaje niecodzienny moralitet, wielopoziomowy dyskurs między dobrem a złem, uderzająca teatralną wyobraźnią sceniczna przypowieść.
"Merlina" od razu doceniła krytyka. "To jest nowe. Narzekacie, że w dramaturgii polskiej nic się nie dzieje, że nie ma nowego, które by zainspirowało teatr. To jest. Nie przegapcie. Sprawdźcie, takie utwory nie rodzą się na kamieniu" - pisał w "Teatrze" Janusz Majcherek. A Jacek Sieradzki dodawał w "Polityce": "... nie ma, sądzę, w całym zeszłosezonowym teatrze propozycji bardziej frapującej, prowokującej, nie dającej spokojnie zasnąć".
I na tym można by właściwie skończyć. Ale jeszcze słówko komentarza. Nie wolno nam bowiem zapominać, że twórców tego spektaklu przed trzema laty wypędzono (to, niestety, właściwe słowo) z Gdańska. Piszę o tym z ogromnym żalem, bo przecież mogli robić swój wspaniały teatr właśnie tu! I nikt przez te trzy lata nie próbował zaprosić ich z powrotem, pokazać gdańszczanom to, co robią w "Wierszalinie". Czyżby wyrzuty sumienia?