To będzie polska prapremiera!
W listopadzie ubiegłego roku rozpoczęły się próby, które odbywają się teraz codziennie i trwają po 8 godzin. I chociaż premierę "Wallensteina" Fryderyka Schillera zapowiada Teatr "Wybrzeże" dopiero w połowie marca, to już w tej chwili panuje na Targu Węglowym atmosfera niemal przedpremierowa, pełna niepokoju i emocji. Nie ma bowiem wątpliwości, że będziemy świadkami wydarzenia dużej artystycznej rangi. Krzysztof Babicki przygotowuje na gdańskiej scenie inscenizację trylogii historycznej Schillera, dzieła, którego nigdy dotąd polski teatr nie wystawił w całości. A zatem - rodzi się spektakl prapremierowy!
O tym jaki będzie jego ostateczny sceniczny kształt reżyser mówi dzisiaj niechętnie, co jest w pełni zrozumiałe. Wiadomo, że przedstawienie potrwa ponad trzy godziny, grana będzie z dwiema przerwami. W Schillerowsklej trylogii ("Obóz Wallensteina", "Piccolomini", "Śmierć Wallensteina") znajduje inscenizator znakomite teatralne tworzywo. Romantyczny utwór napisany na przełomie XVIII i XIX stulecia, z akcją dziejącą się podczas wojny 30-letniej jest sztuką o wielkich namiętnościach, stanowi studium dumy i ambicji, rozwija też ciekawą koncepcję historiozoficzną - kulturalnego i politycznego zjednoczenia Europy. Krzysztof Babicki nie ukrywa, że zmaganie z Schillerem jest trudne, ale ma na dzieję, iż wielka romantyczna literatura przemówi do współczesnego widza.
- W repertuarach naszych scen mało jest obecnie pozycji z wielkiej światowej klasyki, niełatwa jest też rozmowa poprzez klasykę z odbiorcą, który - nie licząc fragmentów i szkolnej lektury - wcale jej nie zna. Łatwiej też pracuje się nad realizacją teatralną współczesnego dramatu, w czym pomaga bogaty zestaw środków pozwalających na stworzenie widowiska, trudniej zaś przychodzi ożywiać "skostniałą" klasykę, docierać do sposobu myślenia bohaterów i autora - mówi Babicki.
Dla potrzeb gdańskiego spektaklu powstał nowy przekład utworu Schillera. Jedyne w naszej literaturze pełne tłumaczenie tego dzieła autorstwa Jana Nepomucena Kamińskiego pochodziło jeszcze z I połowy poprzednie go stulecia. Na nim też opierała się większość dotychczasowych nielicznych inscenizacji "Śmierci Wallensteina", która to część zastępowała niejako całość.
Babicki korzysta z tekstu "Śmierci Wallensteina" tłumaczonego przez Edwarda Csato i Zbigniewa Krawczykowskiego i z przekładu Jacka S. Burasa, który tłumaczył "Obóz Wallensteina" i "Piccolominiego".
- Jestem szczęśliwy, że mogłem się przyczynić do wystawienia tej nie granej u nas sztuki - mówi Jacek Buras, pierwszy laureat ustanowionej niedawno nagrody im. Stanisława Hebanowskiego. Udało mi się chyba znaleźć "klucz" do tego przekładu. Starałem się, oczyścić tekst z retoryki, patosu i stylistycznych ozdobników, wyłuskać myśl, nie tracąc poetyckości utworu i nie zbliżając się nazbyt do języka współczesnego.
Scenografię "Wallensteina" projektowała Anna Rachel, oprawę muzyczną stworzył Andrzej Głowiński.