Nie jestem Kasią Figurą
- Często wracam pamięcią do "Dam i huzarów" - spotkałam tam Annę Polony, z którą miałam zajęcia w szkole, a w spektaklu byłam jej służącą. Na próbach często z poważną miną spoglądała na reżysera i pytała: "Kazimierz, mogę ją bić?" - mówi warszawska aktorka JOANNA LISZOWSKA.
Marcin Mońka: Przyjazd do Rybnika obudził w Pani sentymenty?
Joanna Liszowska, aktorka znana z serialu "Na dobre i na złe": Byłam tu na festiwalu jeszcze jako studentka, pięć lat temu. Zdobyłam pierwszą nagrodę, a wkrótce potem wywalczyłam trzecie miejsce na festiwalu we Wrocławiu. Wchodziłam w zawodowy świat, w którym trzeba walczyć o swoje, a zwycięstwo w Rybniku uświadomiło mi, że śpiewanie ma sens.
Jak Pani wspomina współpracę na scenie z Kazimierzem Kutzem?
- Zetknięcie z nim było dla mnie czymś fascynującym. Choć podczas pracy na próbie potrafi "rzucić mięsem", pozostał dla mnie wzorem elegancji, zawsze zachowywał się jak dżentelmen. Często wracam pamięcią do "Dam i huzarów" - spotkałam tam Annę Polony, z którą miałam zajęcia w szkole, a w spektaklu byłam jej służącą. Na próbach często z poważną miną spoglądała na reżysera i pytała: "Kazimierz, mogę ją bić?".
Jest Pani postrzegana jako bardzo seksowna artystka. Lubi Pani to wcielenie?
- W ogóle mi nie odpowiada. Śmieję się, gdy mówią, że jestem "Kasią Figurą młodego pokolenia". Od tego mamy już innych artystów. Choć tak na dobrą sprawę nie próbuję z tym walczyć. Nikt mnie nie zmusi, żebym ubierała się w golfy. Chyba jako kobieta mam prawo założyć suknię z dużym dekoltem.