Ludzie u mety (fragm.)
W trzech różnych wariantach scenicznych tematu "Ludzie u mety", opracowanych - przez trzech różnych polskich dramatopisarzy - Rostworowskiego, Bordowicza i Terleckiego - punkt dojścia bohaterów ich jest tragiczny, a "meta" ma smak gorzkiej ironii.
Przede wszystkim w sztuce Karola Huberta Rostworowskiego pt. U mety". Jest to nie grane dotąd po wojnie trzecie ogniwo trylogii dramatycznej, z której dwa pierwsze - "Niespodzianka" i "Przeprowadzka" miały już w naszym trzydziestoleciu nieliczne wznowienia. Trzeba wyrazić uznanie kierownictwu warszawskiego Teatru Dramatycznego za włączenie tej sztuki do repertuaru właśnie w tym sezonie, bo w przyszłym roku przypada setna rocznica urodzin twórcy "Judasza z Kariothu", jednego z najtęższych polskich dramatopisarzy naszego stulecia. Nie jest to jednak przedstawienie godne tej rocznicy i wielkiego pisarza. Sztukę zepchnięto na małą scenę a parodystyczna formuła jej realizacji budzi zdziwienie.
"U mety", to "punkt dojścia" bohatera wspomnianej trylogii Frania, bohatera tragicznego, syna biednych rodziców, którzy nieświadomie ale dla pieniędzy potrzebnych na kształcenie Frania zabili własnego syna; więc jak w tragedii antycznej mściwy los ściga Frania przez cały czas jego "pięcia się w górę", by wreszcie dopaść go ostatecznie w sztuce o wyrazistym, gorzko ironicznym tytule "U mety": "wżeniony" w rodzinę nowobogackich i niefortunnie zakochany w niegodnej tej miłości Ludzie nie widząc dla siebie wyjścia z matni, w którą został wplątany, ginie samobójczą śmiercią.
Ludwik René uznał, że zagranie "U mety" tak jak napisał Rostworowski a więc w konwencji tragikomedii z dominantą tragiczną jest dziś niemożliwe i ujął rzecz w gruby margines umowności (krakowskie andrusy z wodewilowskimi przyśpiewkami, didaskalia czytane w odpowiedniej intonacji przez Witolda Skarucha, przerysowanie i wypunktowanie akcentów satyrycznych itp.). Rostworowski właśnie w tej sztuce okazał się tęgim satyrykiem w scenach sportretowanych satyrycznie bywalców słynnej krakowskiej cukierni Noworol-skiego czy w scenie uczty weselnej; teatr uznał, że to za mało i zmienił sztukę z tragikomedii na umowną tragifarsę. Bardzo zgrabna robota sceniczna, cóż kiedy nie przylega do tej właśnie sztuki, kaleczy ją i deformuje. Z Rostworowskiego jest tylko teść Frania (profesora doktora Franciszka), pan Cimek-Cimkiewicz, grany w pogłębionym, dramatycznym wymiarze przez Zygmunta Kęstowicza. Z radością powitało się na scenie dawno nie oglądaną Danutę Szaflarską (Cimkiewiczowa). <<<