Kordian
W 25-letniej historii teatru naszej TV "Kordian" zdarzył się raz i to w czasach, gdy nie było jeszcze możliwości zapisu, gdy nie istniał nawet telerecording. Toteż z głośnego spektaklu Jerzego Antczaka (z Ignacym Gogolewskim w roli głównej i Kazimierzem Opalińskim jako Grzegorzem) pozostały tylko wspomnienia, kilka wzmianek prasowych i zdjęcia. Z tym większą radością przyjęliśmy wiadomość, że właśnie premierą "Kordiana" w reżyserii Gustawa Holoubka teatr TV uczci jesienią jubileusz swego ćwierćwiecza. O kilka słów na temat przygotowywanego spektaklu poprosiliśmy reżysera.
Po kilkunastu latach od śmiałych eksperymentów Antczaka i Hanuszkiewicza ("Dziady") jest Pan pierwszym odważnym, który wielki dramat romantyczny usiłuje wprowadzić na scenę teatru TV. Obecną realizację "Kordiana" poprzedziły - przypomnijmy - bardzo przez krytykę chwalony, kilkakrotnie nagradzany telewizyjny spektakl "Mazepy" oraz inscenizacje "Fantazego" i "Beatrix Cenci". "Kordian" będzie więc czwartym dramatem Słowackiego w Pańskim dorobku telewizyjnym. Już poprzednimi - łącznie z przedstawieniem "Hamleta" - dowiódł Pan powagi w traktowaniu tekstu, dbałości o maksymalne wyeksponowania waloru słowa i sensu dzieła, mimo to "Kordiana" na małym ekranie trudno sobie wyobrazić. Jeden z trzech arcydramatów polskiego romantyzmu, nieodłącznie związany z tradycją teatru monumentalnego, wydaje się w jakiś szczególny sposób niepodatny na wtłoczenie w ramy małego ekranu. Jak Pan zamierza dokonać tego cudu, żeby zainscenizować w telewizyjnym studiu "Kordiana", a nie, powiedzmy, wariacje na temat dramatu?
- Dramatów romantyzmu, Szekspira nie można w telewizji pokazać w całości, trzeba dokonywać wyboru poszczególnych partii tekstu, ponieważ przekaz telewizyjny jakoby nie wytrzymuje pełnego wymiaru tych dzieł. Stając wobec konieczności poczynienia skrótów, starałem się zachować przede wszystkim to, co w zasadniczy sposób wiąże się z osobą Kordiana, a rezygnować jedynie z fragmentów o charakterze dygresyjnym, z pewnych scen wnoszących do dramatu element epicki, a więc niektórych epizodów z Laurą, rozmowy z Grzegorzem, a także sceny u papieża, częściowo prologu.
Kształt przedstawienia będzie zbliżony do rapsodycznych form teatru. W tym kierunku idzie koncepcja scenografii (Mariusz Chwedczuk) i muzyki (Jerzy Satanowski). Rzecz pomyślana w pewnej surowości inscenizacyjnej pozwoli - mam nadzieję - przybliżyć słuchaczom i widzom poezję Słowackiego. Bo telewizja, poprzez niesłychane zbliżenie między aktorem i widzem, daje tę jedyną w swoim rodzaju szansę, aby idee wielkiej literatury uczynić myślą żywą. "Kordian" jest wprawdzie dziełem znanym, ale prawdy w nim objawione są na tyle ponadczasowe i ważkie, że warto uzmysławiać je sobie nie raz. Spektakl nasz, z uwagi na zasięg telewizji, ma w tym kontekście znaczenie szczególne. Wierzę, że uda nam się spełnić podstawowe w stosunku do tematu oczekiwania.
Jaka jest koncepcja Pańskiej inscenizacji, jakie sensy dramatu zamierza Pan uczynić myślą wiodącą przedstawienia?
- "Kordian" jest poetycką biografią pokolenia romantyków i wspólną biografią Polaków. Jest w tym dziele wszystko, co nas trapi i co zobowiązuje. Jest ciągle autentyczny niepokój, dążenie, poszukiwanie celu i dróg, dojrzewanie i klęska. Bohater rozpięty między marzeniem i rzeczywistością, czynem i bezwolą, modlitwą i przekleństwem, buntem i klęską uosabia potęgę nadziei, wzlotów i upadków polskiej myśli wyzwoleńczej. Zmagania Kordiana to jakby poetycka synteza, skrót całej polskiej mitologii narodowej.
Inny powód, który skłania mnie, aby powracać do dzieł romantyzmu jest wspólną ambicją wielu ludzi teatru - chcielibyśmy, żeby poezja ta była bliska, zrozumiała, wzruszająca, żeby to, co zawdzięczały jej poprzednie generacje nie brzmiało dziś tylko pustym dźwiękiem. W naszych czasach w modzie jest dość osobliwy pogląd, że poezji w ogóle do końca rozumieć nie wypada, należy bowiem do sztuk ulotnych, nie w pełni wyartykułowanych, stanowiąc swoisty odprysk metafizycznych doznań autora. Rozumieć poezję znaczyłoby więc deprecjonować ją. Sięgając po wielki dramat poetycki - co jest obowiązkiem, nas, aktorów - pragniemy udowodnić, że rozumienie nie tylko nie deprecjonuje go, ale wzbogaca o doświadczenie emocjonalne każdego odbiorcy.
Użył Pan kilkakrotnie słowa "zrozumieć", domyślam się, że przywiązuje Pan dużą wagę do pojęciowej, ideowej wyrazistości Pańskiego "scenicznego przekładu" "Kordiana"...
- To oczywiste. "Kordian" uosabia tragizm sytuacji indywidualnej i zbiorowej. Źródła, przyczyny tej sytuacji są ściśle określone, nazwane. Nie chodzi o Bułgarię, Danię ani Hiszpanię lecz o Rosję carską. Nie można grając "Kordiana" pominąć postaci cara, ani Konstantego i nie można przyznać racji Prezesowi,
Taki jest polityczny aspekt dramatu, a jego szersze, powiedzmy, filozoficzne sensy?
- Może najbardziej znamienne dla filozoficznych odkryć romantyzmu było przekonanie o immanentnym tragizmie egzystencji. Dramat Słowackiego filozofię tę przenosi w sferę polskiego doświadczenia narodowego i to jest dość zasadniczy element historiozoficznego determinizmu literatury polskiej XIX wieku. Poza tym w losie bohatera zawarta jest formuła tragizmu jednostkowego. Szukając szans spełnienia się w czynie patriotycznym, w czynie podjętym w imię interesu ogółu - Kordian napotyka całkowite niezrozumienie, działa i ginie samotnie. Tragizm nie jest więc, jak w tragedii antycznej, kategorią losu, ale posiada wyraźne socjopolityczne uwarunkowania.
Jednym z najistotniejszych moralnych atutów Kordiana są jego gwałtowne reakcje przeciw oportunizmowi w scenie spiskowej, w scenie u papieża. Dlaczego tę właśnie scenę usunął Pan ze spektaklu?
- Teatr, a tym bardziej telewizja - w przeciwieństwie do literatury - istnieją zawsze w jednym i w tym samym tzn. aktualnym czasie. Czyż mogę dziś pokazać Kordiana, który przed oblicze papieża zanosząc prochy pomordowanych Polaków - słyszy: "...niech się Polaki modlą, czczą cara i wierzą..." oraz śmiech papugi. Byłby to oczywisty nietakt wobec Stolicy Apostolskiej, a poza tym nie jest to scena dla dramatu kluczowa, dlatego mogłem ją pominąć.
Kto zagra Kordiana?
- Marek Kondrat, który, jak sądzę, spełnia wszystkie wymagania związane z rolą.
Jaką rolę wyznaczył Pan sobie?
- Gram Doktora w szpitalu wariatów, w "Kordianie" właściwie w ogóle nie ma dla mnie roli. Może Prezes, ale wolałem Doktora.
Dziękuję za wypowiedź.