Słowacki błyszczy jak brylant
"MAZEPA" Juliusza Słowackiego nie należy dziś do kanonu lektur szkolnych. Sztuka jest bardzo rzadko wystawiana. Z krwawym dramatem, którego akcja toczy się w XVII wieku gdzieś na kresach Rzeczpospolitej, większość młodych widzów w Teatrze Ateneum zetknie się po raz pierwszy. Czy uwierzą romantycznemu poecie, że aż tak potężne mogą być ludzkie namiętności i aż tak wielkie ludzkie nieszczęście? Czy będą w stanie przejąć się tragedią bohaterów, współczuć ich losowi ?
Pełna napięcia cisza na widowni świadczy, że odpowiedź brzmi twierdząco. I to jest świetny sukces Gustawa Holoubka - reżysera i znakomitych aktorów: Piotra Fronczewskiego w roli Wojewody, Marka Kondrata - Mazepy, Magdaleny Wójcik - Amelii, Krzysztofa Kolbergera - Zbigniewa, Ewy Wiśniewskiej - Kasztelanowej i jeszcze raz Holoubka - króla Jana Kazimierza. Dzięki nim wspaniały - ale trudny przecież dla mało obytego z romantyczną literaturą dzisiejszego Polaka - wiersz Słowackiego brzmi z cudowna naturalnością, choć jednocześni perli się i lśni brylantowo. To, co oglądamy na scenie w Ateneum, pomimo zawiłości akcji na granicy prawdopodobieństwa i egzotycznych realiów epoki baroku, jest całkowicie wiarygodne. Co więcej - w swym ludzkim wymiarze bardzo współczesne.
Przed kilkunastu laty Gustaw Holoubek wyreżyserował film wg "Mazepy" w scenerii niemieckiego zamku. Kreację w roli Wojewody stworzył wówczas Mieczysław Voit. W obecnym przedstawieniu wszystko jest inne. Najbardziej zaskakuje Wojewoda Fronczewskiego, już sam fakt, że go w rej roli obsadzono, bo wydaje się do niej zwyczajnie zbyt młody. A poza tym ostatnio występował rzadko i to wyłącznie we współczesnym repertuarze. Widzowie pamiętają ciągle Franka Kimono i Pana Kleksa.
I otóż Fronczewski od pierwszej chwili pojawienia się na scenie nie gra Wojewody - on nim po prostu jest. Sposób chodzenia, poruszania się, blada twarz jak z trumiennego portretu tworzą fizyczną zewnętrzność dumnego kresowego wielmoży, który nie zawaha się przeciwstawić samemu królowi. Ludźmi gardzi. Jego zamek, żona, syn, są elementami świata, którego reguły ustalił raz na zawsze. Niezdolny, by przyznać się do błędu, jest ślepy na rzeczy oczywiste. Zapłaci za to straszliwą cenę, ale przedtem zniszczy wszystkich dookoła siebie i zamieni swój dom w trupiarnię.
Mazepa Marka Kondrata, pełen wdzięku, pozornie cyniczny, zna okrucieństwo reguł rządzących światem. Jest w nim jednak jakaś czystość i bezbronność, a także rys rezygnacji, które nie pozwolą mu wyciągnąć praktycznych wniosków z tej wiedzy.
Krzysztof Kolberger gra rolę Zbigniewa zupełnie inaczej niż w filmie przed kilkunastu laty. Jest człowiekiem dojrzałym, ale złamanym przez okoliczności, przez dominujący wpływ ojca. Jego jedyna broń, to autoironia.
I jeszcze Kasztelanowa Ewy Wiśniewskiej - olśniewająca w pełni rozkwitu dojrzałej kobiecości i król Holoubka w brawurowej scenie zalotów do młodziutkiej wojewodziny. No i ona sama - rewelacyjna debiutantka, studentka ostatniego roku PWST - Magdalena Wójcik. Nie ustępuje swym sławnym kolegom. Jest piękna, niewinna, pełna godności i wzruszająca. Dawno nie było w teatrze takiego debiutu.