Pojedynek na ekranie
Krzysztof Zaleski przyjechał do Olsztyna, bo reżyseruje w Teatrze Jaracza "Nie-Boską komedię". Reżyser jednak prawie 30 lat temu zagrał w dwóch filmach Janusza Kijowskiego. Obaj twórcy w kinie Awangarda wspominali swoją współpracę.
Artyści widywali się w czasach studenckich na spotkaniach w DKF-ie, ale poznali się dopiero w czasie pracy nad filmem "Indeks". - Byłem studentem polonistyki, gdy wyreżyserowałem "Ślub" Gombrowicza - wspomina Zaleski. - Janusz spektakl zobaczył i zaproponował mi rolę w etiudzie, potem się okazało, że to "Indeks". To był film o nas, naszym roczniku i postawach po 1968 roku. Janusz zaimponował mi odwagą, to był ewenement robić pełnometrażowy film dyplomowy.
Janusz Kijowski: - Krzysztof Zaleski nie tylko wyreżyserował "Ślub" Gombrowicza, ale zagrał w nim Pijaka. Wtedy odkryłem, że można oddać skomplikowaną postać i nie kłamać, nie być kuglarzem. Krzysztof Zaleski był prawdziwy.
Zaleski, ówczesny aktor, dziś też reżyser, wspomina, że byli wtedy krytycy, którzy wyśmiewali ich pracę, m.in. Zygmunt Kałużyński, ale coś trzeba było robić w sytuacji ogólnego zobojętnienia. W "Indeksie" nic nie było udawane, wszystko nazywaliśmy wprost. Mówiliśmy o SB i przesłuchaniach. Może dlatego film trafił na półki - zastanawia się odtwórca roli Józefa.
- Gdyby w tym filmie zagrał jakiś Żebrowski tamtych czasów, np. Olbrychski, dalibyśmy pożywkę do kpiarskiego odbioru. Krzysztof Zaleski nie był znany i grając odtwarzał nastroje pokolenia. To była jego siła - wspomina Kijowski.
Kolejny wspólny film obu twórców to "Głosy" z 1980 roku. - Rola Krzysztofa wynikała z samopomocy koleżeńskiej, bo wcześniej źle obsadziłem aktora i musiałem znaleźć innego - opowiada reżyser. Zaleski bagatelizuje swój udział w "Głosach", za ważny uważa "Indeks" - Rola w "Glosach" to był odruch, że trzeba pomóc. Musiałem tylko wejść w ramy. Nazwałbym to małżeństwem z rozsądku - żartuje Zaleski.
Najnowsza współpraca reżyserów to wynik rozmowy w kawiarni. - Rozmawialiśmy o pracy i repertuarze romantycznym i Janusz Kijowski zaprosił mnie do pracy nad "Nie-Boską komedią". Robiłem kiedyś adaptację tego dramatu i pomyślałem, by do niego wrócić. Janusz zawsze gwałtownie wkracza w moje życie - śmieje się Zaleski. - Znam zdolności adaptacyjne Krzysztofa. Wiem, że jest człowiekiem, który głęboko wnika w tekst i wyciąga z niego sens.
Obaj reżyserzy mówią, że cenią w sobie odwagę i bezkompromisowość, cenią prawdę i to ich łączy, choć mają różne poglądy. Noszą też marynarki i szaliki...
Na zdjęciu: Krzysztof Zaleski jako Józef Moneta w filmie "Indeks. Życie i twórczość Józefa M." w reż. Janusza Kijowskiego, 1977 r.