Artykuły

Cudowna, czyli opowieść o tym jak wiara łączy i dzieli

"Cudowna" Piotra Nestorowicza w reż. Zuzanny Bojdy w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku. Pisze Anna Kopeć w Kurierze Porannym.

Ostatnia w tym sezonie produkcja Teatru Dramatycznego to rzecz pełna dysproporcji. Kiepska reżyseria przyzwoicie łączy się z dobrym aktorstwem.

Teatralna adaptacja uznanej książki Piotra Nesterowicza to nie lada wyzwanie. "Cudowna" w reporterski sposób opisuje społeczny wymiar i konsekwencje tego, co ponad pół wieku temu nazwano "zabłudowskim cudem". 14-letniej Jadwidze Jakubowskiej miała ukazać się na łące Matka Boska. Dziewczynka była na tyle przekonująca, że wiarę jej słowom dali rodzice i sąsiedzi. Wkrótce niewielki Zabłudów przeżył prawdziwy najazd pielgrzymów modlących się o uzdrowienie i inne błogosławieństwa. W teatralnej wersji tej historii nikt nie bada istoty i autentyczności owego cudu, którego notabene Kościół nie uznał. "Cudowna" Teatru Dramatycznego to opowieść o tym, jak to domniemany cud zmienił, a może obnażył prawdziwe oblicza mieszkańców prowincjonalnego miasteczka.

Debiutująca reżyserka Zuzanna Bojda, nad którą opiekę artystyczną roztoczyła dyrektorka teatru Agnieszka Korytkowska-Mazur, ciekawie zaakcentowała metamorfozę miejscowych. To specyficzna zbiorowość. Początkowo to ludzie głęboko uduchowieni, w miarę rozwoju akcji ich zawiedzione nadzieje nabierają symptomów fanatyzmu. Pokora i poczucie wyjątkowości ustępuje miejsca zwykłej zawiści, małoduszności, żądzy cudu. Duszny klimat małomiasteczkowości pomysłowo oddali aktorzy, którzy ciekawie prezentują się w scenach zbiorowych (za ruch sceniczny odpowiada Maciej Zakliczyński). Tłum porywa Cudowną (delikatna i filigranowa Katarzyna Pietruska) i umieszczają na podwyższeniu. Krążąc wokół białego ołtarzyka pielgrzymi i miejscowi odprawiają rytualne modły, biją pokłony. Dziewczynka zdaje się nie do końca rozumieć sytuację, jest trochę nieobecna i przestraszona.

"Musicie, towarzyszu zniszczyć ten cud!" - miejscowemu Proboszczowi nakazuje Sekretarz (idealny w tej roli Krzysztof Ławniczak). Przedstawiciele władzy ludowej oraz boskiej na miejscowych działają jak papierki lakmusowe. To im właśnie sąsiedzi "spowiadają się" z poczynań rodziny Jakubowskich, napędzając falę wzajemnych oskarżeń. Jedną z najbardziej widowiskowych jest zbudowana na skrajnościach scena kłótni wierzącej w cud Nadziei (świetna Justyna Godlewska-Kruczkowska) i krytycznie do niego nastawionej chrzestnej

Jadwigi (kapitalna Krystyna Kacprowicz-Sokołowska). To celowo lekko przerysowany obraz tego, co nazywa się "sąsiedzką życzliwością". Jej istota wybrzmiewa też w dialogu Mariana (genialny Marek Tyszkiewicz) z Zygmuntem, ojcem Jadwigi (w niczym nie ustępujący mu Sławomir Popławski). Ten pierwszy łypiąc chciwie na nowe, błyszczące buty sąsiada z zazdrości donosi władzy na "cudowną" rodzinę Jakubowskich.

W galerii tych osobowości jest jeszcze jedna tajemnicza postać, która przez cały czas towarzyszy Cudownej. Niewidoczna dla tłumu Leśna i Złośliwa w jednej osobie, wyposażona w urządzenie przetwarzające głos jest narratorką, mistyczką, a może wcieleniem samej Matki Boskiej. Eteryczna Agnieszka Możejko-Szekowska doskonale odnajduje się w scenach z orientalną i transową muzyką duetu Griot Groove. Na tle tych postaci mało wyraziście wypada natomiast Piotr Szekowski w roli duchownego zaszczutego przez władzę, a w pewnym momencie także przez parafian.

Przeniesienie opowieści z 1965 roku na scenę wymaga sporej wiedzy nie tylko historycznej, ale przede wszystkim umiejętności przeobrażenia języka reportażu na język teatru. To początkującej reżyserce, która jest także autorką adaptacji udało się połowicznie. Choć z ekipą realizatorów sprawie wyczarowała klimat małego miasteczka, to z reżyserią poradziła sobie znacznie słabiej. Nie uniknęła tautologii i niewybaczalnych błędów, jak chociażby kompletnie nie przystające do czasu i miejsca sportowe buty w odblaskowych kolorach z kodem kreskowym na metce. Reżyserce nie udało się też utrzymać proporcji tej powieści. Miejscami jest to błaha przypowieść o niejasnym cudzie, a za chwilę próba wnikliwej analizy małomiasteczkowego społeczeństwa. Natomiast siłą "Cudownej", przy tej dyskusyjnej reżyserii, jest jej prostota, niezłe aktorstwo i fantastyczne zakończenie.

Jadwiga przez całe przedstawienie przygląda się pielgrzymom, bawi się szkłem powiększającym, puszcza bańki mydlane, jeździ na rowerze. Cały czas milczy. Dopiero w finałowej scenie, już jako dorosła kobieta opowiada swoją wersję wydarzeń. Szczerze wyznaje, że owo objawienie ją przerosło. Mimo to wiary nie zatraciła. Próbuje zrozumieć, dlaczego została wybrana, ale w przeciwieństwie do sąsiadów i nawiedzających ją w przeszłości pielgrzymów nikogo nie osądza, nie rozlicza. "Cudowna" to ciekawy komentarz do tego, jak wydarzenia o charakterze religijnym mogą łączyć i dzielić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji