Artykuły

Reżyser i aktorzy o sobie

"Demon teatru czyli mniejsza o to" Bogusława Schaeffera w reż. Andrzeja Domalika w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.

"DEMON TEATRU czyli mniejsza o to" w warszawskim Ateneum to spektakl, który ogląda się nie bez przyjemności. Sprawcami takiego wrażenia są przede wszystkim aktorzy, na czele z Krzysztofem Tyńcem i Grzegorzem Damięckim, którzy znakomicie prezentują połączenie siły ekspresji z dojrzałością. Zalety samego dramatu, będącego dla wykonawców partyturą godną popisu, też są tutaj bardzo istotne. Sztuka Bogusława Schaeffera jest utworem fascynującym nie tylko dla samych aktorów, czy w ogóle ludzi sztuki, ale dotykając problemów istotnych dla natury teatru i jego "kuchni", w takim samym stopniu może obchodzić teatralnego widza. Reakcja publiczności przy Jaracza zresztą w pełni to potwierdza. Autor "Zorzy" po raz kolejny konfirmuje swoją niczym nieskrępowaną wyobraźnię i jak zawsze nieprzeciętne i zaskakujące poczucie humoru oraz wyczucie komizmu. To co kiedyś mogło drażnić jako pretensjonalne dywagowanie na temat teatru, sztuki, czy kultury tu się raczej nie pojawia.

"Demon teatru", podobnie jak napisane wcześniej dramaty autora "Mroków", w swojej formie jest tekstem otwartym - sceniczna akcja nie jest tutaj szczególnie rozbudowana, pojawiające się postaci są zaledwie naszkicowane, a całość skonstruowana jest jakby z autonomicznych epizodów. Taka struktura wymaga zawsze od inscenizatora dokonania ważnych wyborów co do przyjętych konceptów przede wszystkim kompozycyjnych. Andrzej Domalik zdecydował się na rozwiązanie najprostsze - aktorzy schodzą ze sceny po zagraniu etiudy, by ponownie pojawić się w scence następnej. To zabieg mało oryginalny, tym bardziej że umiejscowione w przestrzeń stojaki na nuty, sugestywnie dopełniające czystość wyrazu plastycznego, dawały więcej możliwości na ciekawsze rozwiązania sytuacyjne. Tak się jednak nie dzieje. Spektakl ratują więc aktorzy, którzy nie boją się używać jaskrawych środków wyrazu, ale w postaci stonowanej, prostej i jak najbardziej naturalnej. Dobrze wypada, charakterystyczna dla twórczości Schaeffera, tutaj pojawiająca się jednak rzadziej, celebracja poszczególnych fraz w dialogu (jeszcze raz brawa dla Krzysztofa Tyńca) i samych scen. Warszawskie przedstawienie to przede wszystkim dobra zabawa, pełna aluzji do tego, co może się wydarzać między reżyserem a aktorami podczas wspólnej pracy nad spektaklem. Jednakowoż nad tym z kogo się śmiejemy, wcale nie musimy się długo zastanawiać.

Granie Schaeffera to wielka sztuka. Tylko bowiem nieliczni z aktorów potrafią wyjść poza czystą zabawę czy grę. W Ateneum udało się to prawie wszystkim. Jedynie Mateusz Łapka, z racji niewielkiego doświadczenia, wyraźnie odstaje od reszty kolegów. U pozostałych wgrywanie z jednej strony artystycznych ambicji i aspiracji wyśmienicie pomieszane jest z kabotyństwem, zazdrością, chorobliwą konkurencją czy chęcią wybicia się za wszelką cenę. Jest też to odkrywanie zakulisowych tajników sztuki reżyserskiej i aktorskiej momentami gorzkie, bezwzględne i autoironiczne. I ten brutalny ekshibicjonizm jest w "Demonie teatru" też wart dostrzeżenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji