Artykuły

Taniec, miłość, namiętność

"Tristan & Izolda" wg libretta i w choreogr. Izadory Weiss w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Łukasz Rudziński w portalu trojmiasto.pl.

Przejmująca opowieść o miłości Tristana i Izoldy w interpretacji Izadory Weiss wydaje się dobrym podsumowaniem jej ośmioletniej działalności w Operze Bałtyckiej jako głównej choreograf i zarazem szefowej zespołu tanecznego. "Tristan & Izolda", którego premiera odbyła się 24 czerwca, to dojrzały i przemyślany spektakl, bardzo jednak choreograficznie i inscenizacyjnie nierówny.

Spektakle Bałtyckiego Teatru Tańca wiele zyskują, gdy zawierają wyraźnie nakreśloną fabułę inspirowaną literaturą. Tak było, gdy Izadora Weiss sięgała po sztuki Szekspira - "Sen nocy letniej" i "Burza" - oraz po Racinowską "Fedrę" w ostatnich sezonach. Tak jest również teraz, gdy motywu niespełnionej miłości szefowa BTT poszukała w legendzie o Tristanie i Izoldzie, rozpowszechnionej przez Josepha Bdiera, który zebrał i spisał te opowieści na przełomie XIX i XX wieku, znane nam głównie z tłumaczenia Tadeusza Boya-Żeleńskiego i opery Richarda Wagnera.

Izadora Weiss do zilustrowania swojej wizji dramatu słynnych kochanków, znanych przecież znacznie wcześniej niż tytułowa para z "Romea i Julii" (tę sztukę Szekspira Weiss przecież kilka lat temu również wystawiła w Operze Bałtyckiej), wybrała muzykę Krzysztofa Pendereckiego i dwie wariacje na jej temat autorstwa Jonny'ego Greenwooda. To pomysł odważny i (poza kilkoma momentami, gdy dramaturgia na scenie i temperatura muzyki nieznacznie się rozjeżdżają) udany. Bogate kompozycje Krzysztofa Pendereckiego zaskakująco dobrze pasują do miłosnej opowieści o dwójce nieszczęśliwych kochanków. Tristan, przez nieuwagę Brangien zajętej umizgami z Gorwenalem, podaje Izoldzie miłosny napój, zarezerwowany dla Izoldy i jej przyszłego męża - króla Marka. Ta dzieli się z nim napojem, pieczętując ich nieszczęśliwy los kochanków nie sobie przeznaczonych.

Namiętność między Tristanem a Izoldą wybucha gwałtownie i w okamgnieniu. Izadora Weiss odrzuca w tym momencie umowność, jaka jest naturalnym środkiem wyrazu w teatrze tańca, na rzecz namiętnych pocałunków tancerzy - Anity Suzanne Gregory i Beniamina Citkowskiego, przypominając tym samym, że chętnie przekracza granice teatralnej umowności (jak choćby podczas swojego brutalnego "Święta wiosny" z 2011 roku). Przerażona Brangien nie jest w stanie już nic poradzić na to, że do króla Marka trafi dziewczyna kochająca (nie tylko platonicznie) jego sługę. Być może dlatego godzi się poświęcić dla Izoldy i zastąpić ją w łożu świeżo poślubionego króla. Historia nieuchronnie zmierza do dramatycznego zakończenia, które jest niemal bliźniaczo podobne do smutnego finału miłości Romea i Julii. Szkoda, że Izadorze Weiss zabrakło jakiegokolwiek pomysłu na śmierć Tristana - robi się on tylko coraz bardziej osowiały, nie reaguje na zaloty Izoldy o Białych Dłoniach, a później po prostu kładzie się na scenie.

Jednak nie niuanse fabularne czy inscenizacyjne, a relacje pomiędzy bohaterami interesują Izadorę Weiss przede wszystkim. Dlatego od razu widać ogromną różnicę pomiędzy duetami i tańcem głównych bohaterów, a tanecznym tłem, wypełnianym przez zespół BTT głównie jako Baronowie i Baronowe na dworze króla Marka. Niezwykle sugestywnie i bardzo teatralnie wypada trio Tristana, Izoldy i króla Marka, w którym tańcząca Izoldę Anita Suzanne Gregory bardzo wyraźnie odmalowuje rozdarcie pomiędzy grzeszną miłość do Tristana a posłuszeństwo wobec monarchy. Każde czułe spojrzenie w stronę Tristana, czy ich dotknięcie jest bardzo starannie zaplanowane w momencie, gdy król patrzy w inną stronę. Także Beniamin Citkowski jako Tristan (wyglądem przypominający wyrośniętego cherubina) z łatwością oddaje targające nim sprzeczne uczucia.

Nie mniej efektownie wypadają trzy duety tańczące równocześnie w różnych punktach sceny - król Marek i Izolda, Tristan i Izolda o Białych Dłoniach oraz Brangien i Gorwenal w drugiej części spektaklu. Całą szóstkę tancerzy wykonujących te partie (Filip Michalak, Anita Suzanne Gregory, Beniamin Citkowski, Beata Giza, Garazi Etxaburu i Sune Leander Klausen) wyróżnić można za aktorstwo. Bez wątpienia duże zdolności aktorskie ma Gregory, niewiele pod tym względem ustępuje jej Citkowski. Szkoda, że kolejny raz Filip Michalak dostał rolę w dużym stopniu nietaneczną, która właściwie ogranicza się do zamaszystych kroków i szerokich gestów, bo w każdym momencie, gdy tancerz może pokazać swoje umiejętności, przekonuje że w niczym nie ustępuje młodszym kolegom.

Jednak klasą sama dla siebie jest Beata Giza, zdecydowania najlepsza tancerka spektaklu "Tristan & Izolda" i od lat najjaśniejszy punkt całego Bałtyckiego Teatru Tańca. Giza również po raz kolejny dostała niewielką partię (niekochanej przez Tristana Izoldy o Białych Dłoniach), ale jej gracja, wdzięk i łatwość z jaką w tańcu oddaje smutek, rozpacz i miłość Izoldy do nieszczęśliwie zakochanego w innej małżonka, budzą wielki szacunek. Duet Gizy i Gregory wyraźnie pokazuje, że pomimo bardzo dużych zdolności tej drugiej, jeszcze wiele pracy czeka Norweżkę, by dorównać Gizie na scenie.

W odróżnieniu od precyzyjnie wyreżyserowanych duetów, partie zbiorowe mają monotonną, bardzo powtarzalną choreografię i momentami przypominają teledyskowe układy układane pod muzykę (szczególnie podczas wariacji Jonny'ego Greenwooda). Spośród najnowszych nabytków BTT na uwagę zasługuje filigranowa Koreanka Min Kyung Lee, tańcząca wraz z Sayaką Haruną-Kondracką podwójną postać Frocyna. Mam wrażenie, że przy budowaniu tej postaci Weiss inspirowała się japońskimi horrorami, z nie najlepszym skutkiem dla choreografii tańca obu Azjatek. Również Sigurd Kirkerud Roness jako Kaherdyn w duecie z Beniaminem Citkowskim ujawnia duże umiejętności taneczne.

Premiera "Tristan & Izolda" to pożegnanie Bałtyckiego Teatru Tańca z Operą Bałtycką i zarazem godne podsumowanie ośmioletnich rządów Izadory Weiss jako szefowej zespołu tanecznego Opery Bałtyckiej. Niezaprzeczalnie choreografie Weiss od dwóch-trzech lat nie są już tak bardzo do siebie podobne, z korzyścią dla widowiska rozbudowana została ich warstwa teatralna, podobnie jak warstwa wizualna, która (dzięki pracy stale współpracującej z małżeństwem Weiss Hanny Szymczak) wygląda naprawdę atrakcyjnie (w "Tristan & Izolda" przestrzeń została bardzo zgrabnie oświetlona przez Piotra Miszkiewicza).

Jednak Bałtycki Teatr Tańca przypomina pędzącą karuzelę - w ciągu ostatniego roku wymieniono przeszło połowę tancerzy, co musiało odbić się na poziomie zespołu. Widać to szczególnie w spektaklu "Śmierć i dziewczyna" (pokazywanym razem z najnowszą premierą BTT), w którym bardzo brakuje płynności, a zdecydowanie najlepiej wypada Agnieszka Wojciechowska tańcząca partię Śmierci od samego początku. Nieustające castingi i ciągłe zmiany personalne hamują rozwój Bałtyckiego Teatru Tańca, który z plakatowej ilustracyjności ewoluuje w stronę coraz dojrzalszego teatru emocji. "Tristan & Izolda" jest tego ciekawym przykładem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji