Artykuły

Cudowna. Tłum żąda cudu i co z tego wynikło

Lakoniczny, choć sporo w nim jazgotu. Ciekawy choreograficznie — oto zbiorowość bieży do cudu. Nieco komiksowy — poszczególne scenki przypominają sekwencyjne historie obrazkowe. Spektakl Cudowna w Teatrze Dramatycznym potencjał ma. A jednak czegoś w nim zabrakło. Miejscami wydaje się płaski, raczej jak wprawka do spektaklu, niż skończona całość.

Szefowa Teatru Dramatycznego Agnieszka Korytkowska-Mazur konsekwentnie trzyma się tego, o czym mówiła na początku obejmowania stanowiska: chce tworzyć spektakle, w których rezonuje współczesna, także podlaska rzeczywistość. I tak było, i tak się dzieje nadal: przez ostatnie kilka lat teatr sięgał po tematy trudne, wywołujące emocje. Czerpał z wątków osadzonych m.in. w naszej wielokulturowej przestrzeni, z którymi borykamy się po dziś dzień, bądź które teraz dopiero przybierają na sile. Sięgał po świeże teksty, zamawiał autorskie scenariusze. Tak było m.in. ze spektaklem Antyhona, Bieżeńcy, Sońka, Biała siła, czarna pamięć, Exodus 2.0. Tak poniekąd jest też w przypadku najnowszego przedstawienia, kończącego teatralny sezon — Cudowna.

Niespójny tygiel

To teatralna adaptacja reportażu Piotra Nesterowicza, o roku 1965, kiedy to w podlaskim miasteczku Zabłudów czternastoletniej Jadwidze ukazała się podobno Matka Boska. Agnieszka-Korytkowska-Mazur reżyserię i adaptację powierzyła młodej reżyserce Zuzannie Bojdzie, sama objęła spektakl opieką artystyczną.

Cudowna to spore wyzwanie. Dobrze się stało, że ten temat znalazł wydźwięk na teatralnej scenie, wiele w nim niezłych momentów. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że to raczej zaczyn, wstęp, przymiarka, niż pełnowymiarowy spektakl. Temat, mimo iż ciekawie, to jednak został tylko muśnięty. Paradoksalnie to, co jest zaletą przedstawienia — jego lakoniczność, czystość przekazu, prostota — ostatecznie się przeciwko niemu zwraca. Daje poczucie płaskości, letniości, brakuje tu głębi.

Problem nie leży w grze aktorów — ci na scenie wypadają nieźle. Raczej w scenariuszu, który ma swoje bardzo dobre momenty, ale miewa też duże mielizny. Nie do końca jest spójny i konsekwentny — momentami idzie w kierunku lekkiej komiksowej opowiastki, momentami w kierunku poważnej socjologicznej historii. Czasem sięga po wątki baśniowe, a czasem ma ambicję wielowymiarowej opowieści psychologicznej. Już, już się rozpędza w jednym kierunku, gdy nagle wytraca tempo i wskakuje w inne tory. W historii teatralnych inscenizacji taki zabieg mieszania gatunków jak w tyglu — czasem się udaje, czasem jednak nie. Białostocka Cudowna z tymi stylistycznymi przeskokami radzi sobie średnio. Chciałoby się obejrzeć ją, gdy okrzepnie, a letniość zamieni się w głębszy wymiar.

Wielogłos mieszkańców

Ci, co oczekiwali po widowisku, że się dowiedzą czegoś o naturze zabłudowskiego cudu, raczej się zawiodą. Nie o tym jest, i nie o tym miał być spektakl. Bo tak naprawdę nieważne jest czy ów cud był, czy nie był. Ważne, co zrobił z ludźmi, co cała sytuacja oczekiwania, żądania cudu — z ludzi wydobyła. A wydobyła, niestety, same kiepskie rzeczy.

W tym właśnie kierunku, podobnie jak w książce, poszła reżyserka. I dobrze — spektakl to rzecz o zagarnięciu czyjejś historii, o histerycznym domaganiu się rytuału, nawet wbrew woli tych, którzy tkwią w samym środku. O rodzeniu się plotki, jakiejś opowieści, układaniu jej w umysłach, przemieszczaniu się od jednego domu do drugiego, by w końcu uległa takiemu przepoczwarzeniu, że w niczym nie przypomina wcześniejszej wersji.

Spektakl pokazuje, miejscami w sposób intrygujący, ludzkie postawy, przemianę ludzi, którzy najpierw żądają cudu, a potem go negują. Najpierw jazgoczą: „pokażcie nam dziewczynkę, chyba już przestała jeść", a potem, niezadowoleni plotą, że „taka cudowna, a na łąkę świętą pójść nie chciała". Żądza cudu, boskości, sakralizacji własnej zwyczajnej przestrzeni, z czasem przekształci się w erupcję zawiści, niechęci i podłości. Ową atmosferę małego miasteczka, które najpierw się nakręci, a potem, zawiedzione, szuka winnego, tworzy wielogłos budowany przez aktorów. Budowany całkiem interesująco.

Jedne z najlepszych scen w spektaklu to właśnie sceny zbiorowe, dopracowane choreograficznie (ruch sceniczny — Maciej Zakliczyński). Miejscowi (w szaro-niebieskich strojach z naklejonymi wizerunkami Matki Boskiej — kostiumy Beata Bojda) chodzą, drobią nogami, tupoczą wokół okrągłego podestu. Na nim stoi Cudowna (delikatna dziewczęca Katarzyna Pietruska) — dziewczynka, która z nieobecną miną, patrzy gdzieś przed siebie. Jest trochę przestraszona, trochę zdziwiona, trochę odklejona od reszty. Jakby cała historia działa się gdzieś obok, jakby nie ona była w jej centrum. A lud bieży do cudu, zgina się, bije pokłony, sypie kwiatkami, nieco mechanicznie, nieco histerycznie. Ciekawie komponując się z muzyką sklejającą w jedno sakralne rytmy z różnych stron świata (Grioot Groove).

Jedni wyżej, inni niżej

Ów podest to ciekawe miejsce — trochę przypomina sadzawkę z fontanną, trochę lukrowany tort, trochę ołtarzyk — nietypową kapliczkę (scenografia — Dominika Grzybek). Oto rodzaj symbolicznego wywyższenia, potrzebnego ludziom, którzy pragną obrzędu. A gdy obrzędem stają się zawiedzeni — zaczynają się mścić. I zaczyna się seria donosów, umiejętnie monitorowanych i podkręcanych przez Sekretarza (znakomita rola Krzysztofa Ławniczaka). On też ma tu swoje własne wywyższenie. To symboliczne punkty skromnej scenografii: Sekretarz ma stół i taboret, Ksiądz — siedzisko na drabince. Ci, co chcą sprawować rząd dusz nad miejscowymi, toczą nierówną walkę, w której ostatecznie Ksiądz przegrywa, co cynicznie zauważa Sekretarz: „Księdza zydelek się chwieje". A wcześniej wydaje dyspozycje: „Musi Ksiądz zabić ten cud". Ksiądz, co Piotr Szekowski ciekawie wygrywa — jest rozdarty — między nakazami z góry, własnymi wątpliwościami co do cudu, a złością parafian, którzy nie rozumieją jego niepewności.

Swoje miejsce w tej przestrzeni ma też postać niezbyt czytelna, wprowadzająca pewien dysonans: ni to westalka, ni to didżejka, wróżka, a może uosobienie świętej postaci? (Agnieszka Możejko-Szekowska). Niejednoznaczna towarzyszka Cudownej melorecytuje, odczytuje meldunki, sprawia wrażenie, jakby była poza ramą/okienkiem komiksowej opowieści. I rozbija nieco klimat całości.

Nad całą tą „cudowną" przestrzenią (w której pomieści się i łąka, na której doszło do objawienia, i gabinet Sekretarza, i dom Jadwigi, i całe miasteczko, które przestaje być Zabłudowem i staje się uniwersalnym miasteczkiem jakich wiele) — widać „rybie oko". W okrągłym kadrze oglądamy niebo, potem pojawiają się autentyczni pielgrzymi idący tłumnie do cudu — uwiecznieni na filmie Zdzisława Rynkiewicza sprzed 50 lat. Użycie takiego obiektywu to ciekawy zabieg — już Gust Van den Berghe wpadł na to jakiś czas temu i swoją opowieść Lucyfer zaprezentował właśnie w taki sposób, przydając jej dużo mistycyzmu. W Cudownej mistycyzmu za wiele nie ma, ale okrągły kadr spełnia swoją funkcję — można odnieść wrażenie, że oglądamy całą tę historię jak w soczewce, jak badacze pochyleni nad mikroskopem.

Zapatrzony w but

Dużo w spektaklu ciekawych ról i duetów. Wspomniani rządcy dusz (Krzysztof Ławniczak i Piotr Szekowski), zestaw dwóch jazgoczących kobiet na przesłuchaniu u Sekretarza: wierzącej oraz wątpiącej-zawistnej (Justyna Godlewska-Kruczkowska i Krystyna Kacprowicz-Sokołowska), matka Cudownej i Sekretarz (Jolanta Borowska i Ławniczak) czy ojciec Cudownej, „niezaradny taki" i sąsiad, który z przyklejonym uśmieszkiem sączy jad (Sławomir Popławski i Marek Tyszkiewicz). Scena, w której Tyszkiewicz jak w stuporze wpatruje się w but ojca, domagając się jego przymierzenia — to jeden z najciekawszych momentów spektaklu.

Tytułowa bohaterka (Katarzyna Pietruska) przez cały spektakl milczy, gra twarzą, gestem, jeździ na rowerze, wydaje się być zwykłą dziewczynką. Dopiero w finale — gdy jest już starsza, po przejściach — poznajemy jej wersję historii. „Nie wiem dlaczego zostałam wybrana? Może dlatego, że modliłam się o uzdrowienie matki? Może gdybym nie zapatrzyła się w słońce, wszystko byłoby zupełnie inne. Może założyłabym cukiernię w miasteczku?"

Może.
 

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji