Artykuły

Scena Wędrowna. Z baśniowym widowiskiem Krzysztofa Prus

"Rycerz nieistniejacy" Ilalo Calvino w reż.Krzysztofa Prusa w Teatrze im.Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Ryszard Zatorskiw miesieczniku Nasz Dom Rzeszów

Po siedemdziesięciu latach jest to nawiązanie do objazdowych tradycji z początków działalności rzeszowskiej sceny. Artyści Teatru im. W. Siemaszkowej mają bowiem zamiar przybliżyć widzom sztukę w scenie wędrownej. Teatrze rozstawianym w różnych miejscach regionu niczym namiot na kempingu. Życzę im lepszych wieczorów niż był ten zimny podeszczowy 14 maja br., gdy prapremierowo na dziedzińcu teatru przy ul. Sokoła w Rzeszowie zaprezentowali to objazdowe widowisko. W czas trwającej teatralnej Maskarady, ale obok niej, tak jak obok siebie na co dzień, niestety, funkcjonują dwa zawodowe teatry rzeszowskie - dramatyczny i miejski z lalkową proweniencją od 60 lat. Tymczasem widowisko "Rycerz nieistniejący"

- przygotowane na motywach powieści Italo Calvino wedle scenariusza opracowanego przez Krzysztofa Prusa i zarazem w reżyserii i muzycznej oprawie tegoż artysty - w sam raz mogłoby wpisać się w nurt przedstawień festiwalowych w Masce.

Baśniowe widowisko, z filozoficznym przesłaniem, iż prawda oraz wierność moralnym zasadom powinny być w kanonie przestrzeganym przez każdego z nas, co wyrażone zostało w postawie owego nieskazitelnego i niezłomnego w obronie cnót niewieścich rycerza Agilulfa z Guildiverny, paladyna Karola Wielkiego. Nieistniejącego, zasłoniętego przyłbicą, choć rozpoznawalnie opatrzonego scenicznie przez znakomitego aktora Marka Kępińskiego. W tej opowieści, biegnącej jakby tokiem pamiętnika głównej bohaterki, w kilku wcieleniach granej z lekkością, wdziękiem i talentem przez Małgorzatę Pruchnik-Chołkę, podziw budzą wszyscy wykonawcy. Poczynając od Waldemara Czyszaka w znakomicie kreowanej roli Cesarza i kolejnych chyba dwunastu obliczach scenicznych, poczynając od przeoryszy po starca wieszczącego klęskę. A jakże wytwornie w sowizdrzalskiej poetyce - jak zresztą całe widowisko - toczy się scena pojedynku Cesarza z wodzem Saracenów (też Marek Kępiński). Pojedynku na miny i pozy takoż. Albo z jakimż podziwem można obserwować wyczyny giermka Gurgula w niezwykle witalnej sprawności i aktorskiej Józefa Hamkały. Tudzież dwójki innych rycerzy Rambalda Mateusza Mosiewicza, który już po raz drugi (wcześniej w "Trzech siostrach") gościnnie wzbudza podziw swą grą, czy niezawodnego jak zawsze na scenie Adama Mężyka w roli Torismonda. A wszystko w filmowo nakładanych obrazach baśniowej scenografii Marka Mikulskiego, w lekkości, rzec by się chciało, tanecznie wirujących scen według pomysłu ruchowego Tomasza Dajewskiego.

W tym wędrownym teatrze, jak w komedii dell'arte trwa nie tylko dosłownie gonitwa wykonawców w tym zbudowanym na potrzeby wędrownego widowiska przenośnym teatrzyku z własną sceną i umownymi kulisami. Noc jest potrzebna spektaklowi, aby światła (Marcin Wiśniowski) i filmowa scenografia oraz niezliczone kostiumy mogły zaistnieć w pełnej krasie, spinane efektami dźwiękowymi (Marian Kornaga). I ta barwność kilkudziesięciu postaci scenicznych, w które wciela się szóstka aktorów, zachwyca, porywa, wciąga. By powrócić do wspaniałej aktorskiej przemienności Małgosi Pruchnik-Chołki, poczynając od wcielenia scenicznego w Sofronię, córkę króla uratowaną w lesie od zgwałcenia przez nieskazitelnego w swych cnotach rycerza Agilulfa, niestety bez jej zachęty do obrony. I kolejne wcielenia, jak chociażby w wojowniczą postać rycerza Radamanda, grzeszną siostrę Palmirę zakonnicę, takąż siostrę Teodorę, tudzież erotycznie wabliwą Azirę w haremie. Skrzy się to widowisko komediową zabawnością i subtelnie tkanymi przesłaniami moralnymi. Barwne, wciągające, które powinno sprawdzić się na owej wędrownej scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji