Artykuły

Thriller z trójkątem w tle

"Fernando Krapp napisał do mnie ten list. Studium o prawdzie" Tankreda Dorsta w reż. Carstena Knödlera w Lubuskim Teatrze w Zielonej Górze. Pisze Paulina Nodzyńska w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

Efekt polsko-niemieckiej współpracy robi wrażenie. W zielonogórskim teatrze powstał spektakl psychodeliczny, wciągający i poruszający, ze świetną oprawą. To ostatnia okazja w sezonie, by zobaczyć "Fernando Krapp napisał do mnie ten list. Studium o prawdzie". Warto.

"Fernando Krapp napisał do mnie ten list. Studium o prawdzie" jest owocem współpracy polskich aktorów i niemieckich twórców. Najpierw Robert Czechowski, dyrektor Teatru Lubuskiego, reżyserował "Kaligulę" w Die Theater Chemnitz, teraz na swoje deski zaprosił tamtejszych artystów. Na scenę trafiła sztuka Tankreda Dorsta, znanego niemieckiego dramatopisarza, poety i scenarzysty. Autor osadza swoich bohaterów na planszy okrutnej, psychologicznej gry. To mocny akcent na zakończenie sezonu w zielonogórskim teatrze. Polsko-niemiecki eksperyment powiódł się.

Tajemniczy Krapp

Dziewczyny marzą o milionerze, ale pewnie żadna nie chciałaby, żeby Fernando Krapp napisał do niej ten list. Tytułowemu bohaterowi daleko do księcia z bajki. Krapp jest tajemniczy, małomówny, introwertyczny, ponury.

W tę rolę wciela się Lecz Mackiewicz, którego zielonogórscy widzowie poznali już jako reżysera ("Ja ciebie też", "Małgośka z Zielonej"). Dopiero teraz mogli przetestować (na żywo) jego aktorskie umiejętności. Mackiewicz, zagrał w wielu polskich filmach i serialach (miał swój udział m.in. w "Pianiście"), masowa publiczność kojarzy go z rolą w "Na wspólnej". W szklanym okienku gra "życiówkę", ale tym razem pokazał, że potrafi zbudować przemyślaną postać również na teatralnej scenie.

Jego Fernando Krapp patrzy surowym wzrokiem. W zestawie z dziwnymi, wynaturzonymi gestami, składa całą psychopatyczną osobowość. Krapp budzi lęk. Hipnotyzuje. Jest obrzydliwie bogaty, co tylko utwierdza go w przekonaniu, że może wszystko. - Powszechnie wiadomo, że Fernando Krapp osiąga to, sobie postanowił - mówi pewnie, gdy chce poślubić młodą, wrażliwą Julię. O swoim kaprysie informuje ją w liście. Nie zna jej, jedynie słyszał, że jest najpiękniejszą kobietą w okolicy. Ba, prawdopodobnie nawet w całym kraju. Julia musi zostać jego żoną, czy tego chce, czy nie. Dziewczyna na początku opiera się, ale wkrótce Krapp spłaci długi jej ojca i nie będzie miała wiele do powiedzenia.

Krapp nie jest zwolennikiem okazywania emocji. Wysnuł teorię, że częste wyznania miłości szkodzą związkowi, więc nie mówi "kocham" wcale. Czy to oznacza, że jest złym człowiekiem?

Miłość, intrygi, prawda

Między dwojgiem jednak rodzi się uczucie. Milioner, w całym swoim wyrachowaniu, potrafi otoczyć Julię niewytłumaczalną, ciepłą opieką. Na wieść o tym, że ukochany mógł udusić kapeluszem swoją poprzednią żonę, podstarzałą milionerkę, Julią zaczyna mieć wątpliwości.

Hrabia, absolutne przeciwieństwo Krappa, nie mógł wybrać lepszego momentu, by pojawić się w ich życiu. Młody, przystojny i romantyczny, zaczyna mącić Julii w głowie.

Okrutny Krapp prowokuje żonę i sam pcha ją w ramiona Hrabiego. Małżonkowie wystawiają swoje uczucie na próbę. Wkrótce intryga zacznie gonić intrygę, wybuchnie potężny chaos. Krapp zapragnie uzyskać nad żoną całkowitą władzę, wmówi jej szaleństwo i umieści w szpitalu dla obłąkanych.

Obłęd i diaboliczny klimat nie opuszczają spektaklu do końca. Coraz trudniej odróżnić prawdę od kłamstwa, miłość od nienawiści. To dlatego sztuka nosi podtytuł "studium o prawdzie". Autor postanowił testować prawdę na przykładzie miłości, uczuciu, które najlepiej obnaża szczerość i fałsz.

Wachlarz emocji

Spektakl kipi skrajnymi emocjami, jest pełen kontrastów. Role napisane są tak, by dać aktorom możliwość pokazania całego wachlarzu swych umiejętności. Od wrażliwości i czułości, po furię, panikę, gniew i strach. Przed niezwykle trudnym wyzwaniem stoi Joanna Wąż, odtwórczyni roli Julii.

Julię poznajemy jako delikatną i subtelną, ale z własnym zdaniem i potrzebą niezależności. Z takiej dziewczyny powoli przeistacza się, przez pomiataną ofiarę wmówionego wariactwa, po dystyngowaną, sardonicznie uśmiechniętą panią. W spektaklu nie brak mocnych scen, jak ta w szpitalu psychiatrycznym. To trudne aktorskie wyzwanie, z którym aktorka radzi sobie bezbłędnie.

Warto wspomnieć o epizodycznym, ale jakże ważnym udziale Jamesa Malcolma (profesor Alvarez) i Wojciecha Romańczyka (doktor Hermannstetter). Razem stanowią intrygujący, nieprzewidywalny duet. Ubrani w białe kitle, z jadowitymi uśmieszkami sprawiają wrażenie, jakby wprost rozkoszowali się eksperymentami medycznymi. Raz są rozbrykanymi chłopcami, którzy radośnie tańczą na rolkach. Za chwilę - jako lekarze psychiatrzy - przeprowadzają makabryczne zabiegi. Tworzą upiorne tło, które świetnie oddaje tę emocjonalną rozpiętość spektaklu.

Happy end czy tragiczny finał?

Wrażenie robi cała oprawa. Scenografia, światło, kostiumy, mroczna muzyka, kapitalne wideo tworzą tę magię, budują diaboliczną i niepokojącą atmosferę. Aktorzy grają w skromnej scenografii, ale pozwalającej na wiele ciekawych zabiegów. Genialny efekt daje biała kotara, zza której wyłaniają się postacie, służąca także jako tło gry cieni.

Reżyser Carsten Knödler, już wcześniej zapowiadał, że zajął się sztuką także ze względu na jej zakończenie - oryginalne, zaskakujące, rzadko spotykane. Choć korci, oczywiście go nie zdradzę. Powiem jedynie tyle: sama wątpliwość, czy to finał tragiczny, czy też happy end, jest dość niespotykana.

"Fernando Krapp napisał do mnie ten list. Studium o prawdzie" w Teatrze Lubuskim 10 i 11 czerwca (godz. 19) i 12 czerwca (godz. 18). Bilety po 40 i 45 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji