Artykuły

Metro - musical

Było ich trzech: człowiek z kasą, człowiek z talentem i człowiek z wizją. Chcieli stworzyć musical, a stworzyli mit, który nazywa się "Metro".

Pieniądze miał Wiktor Kubiak, polski biznes­men ze szwedzkim paszportem. Talent miał Janusz Stokłosa, kierownik muzyczny warszawskie­go teatru Ateneum, współpracow­nik Młynarskiego, Bajora i Józefo­wicza. A wizję miał właśnie cho­reograf Janusz Józefowicz. Wziął tekst Agaty i Maryny Miklaszew­skich i postanowił wyreżyserować spektakl na miarę Nowych Czasów. Był rok 1989.

Przesłuchania i próby do spektaklu trwały rok. Prapremiera 30 stycznia 1991 r. w Teatrze Dramatycznym w Warszawie była gigantycznym sukcesem. Krytyka komplemento­wała "Metro" z umiarem, ale pub­liczność oszalała. Trudno było ku­pić bilety na przedstawienie, a jesz­cze trudniej najtańsze wejściówki - na "Metro" chodzili studenci i li­cealiści. "Metro" przyciągnęło mło­dzież do teatru w podobny sposób, jak kilka lat później "Ogniem i mieczem" przyciągnęło starszą publicz­ność do kin.

Tajemnica sukcesu "Metra" to nie tylko hitowe piosenki Stokłosy (choć­by "Uciekali" czy "Wieża Babel"). I nie tylko kostiumy, jak z reklamó­wek pepsi-coli. Akcja spektaklu ro­zgrywa się w tytułowym metrze. Uliczni artyści wystawiają przedsta­wienie dla pasażerów - tak dobre, że otrzymują propozycje pracy w ko­mercyjnym teatrze. Doskonale współgrało to z klimatem rodzącego się wówczas w Polsce kapitalizmu. Zresztą "Metro" było pierwszą pry­watną - a więc komercyjną - produk­cją teatralną w powojennej Polsce. Kubiak z menedżerskim rozma­chem postanowił zawojować Ame­rykę. Zainwestował 5 mln dolarów, zawiózł zespół do Nowego Jorku, wynajął drugą co do wielkości salę na Broadwayu - Minskoff Theatre (na 1600 miejsc). 16 kwietnia 1992 r. odbyła się premiera. A dzień później w "New York Timesie" uka­zała się druzgocąca recenzja: "Muzyka Stokłosy brzmi jak imitacja zachodnioeuropejskich stacji radio­wych z czasów zagłuszania. Widz może tylko współczuć tym mło­dym ludziom, którzy tak ciężko pracowali, śpiewali i tańczyli z nie­słabnącą energią, w pogoni za ma­rzeniami gwiazd. Jeżeli Nowy Jork ma serce, to może ktoś powinien zaprosić ich na stek i może nawet kupić bilety na przedstawienie na Broadwayu". Po 38 przedstawie­niach spektakl zszedł z afisza. W kraju przyjęto to jak narodową klęskę ("Zachód pokazał nam, gdzie nasze miejsce" - pisały gaze­ty). Ale muzyka Stokłosy otrzyma­ła nominacje do Tony Awards, na­grody Ligi Amerykańskich Tea­trów i Producentów dla najlepszego przedstawienia sezonu na Broad­wayu.

"Metro" nadal gromadziło kom­plety w kraju. Ale rozgoryczony Kubiak wycofuje się z inwestowa­nia w teatr. "Metro" zaś rusza w objazd po kraju. Już pod koniec 1992 r. ma 500 przedstawień. Ty­sięczny spektakl odbył się w listo­padzie 1999 r. a w tej chwili licz­nik wskazuje ponad 1200 spekta­kli. Co miesiąc odbywa się kilka następnych - w warszawskim te­atrze Buffo, prywatnym przedsię­wzięciu Józefowicza i Stokłosy. Zaś gwiazdy z pierwszej obsady musicalu świecą już własnym blaskiem: Edyta Górniak, Kata­rzyna Groniec, Robert Janowski czy Barbara Melzer. Chociaż "Metro" nie zawojowało Nowego Jorku, to podbiło Mosk­wę. Na premierze w Operetce Mo­skiewskiej 22 października 1999 r. najdroższe bilety w kasie koszto­wały równowartość 20 dolarów, a u koników ceny zaczynały się od 40. "Metro" dostało Złotą Maskę - najważniejszą nagrodę kultural­ną w Rosji za najlepszy spektakl sezonu. Przedstawienie grane jest w Rosji do dziś - i przyjmowane jako objawienie z "zachodniej" Polski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji