Artykuły

Czarne i białe, światło i cień

"Jasno czyli ciemno" Joanny Nadrowskiej, Barbary Pędzich, Grażyny Słaboń i Doroty Zielińskiej oraz "Uchodźcy. Testigo Documentary" (work in progress) grupy Dziki Styl Company z Gdyni na VIII Gdańskim Festiwalu Tańca. Pisze Mirosław Baran.

Dwie prezentacje trójmiejskich artystów - "Jasno czyli ciemno" [na zdjęciu] Joanny Nadrowskiej, Barbary Pędzich, Grażyny Słaboń i Doroty Zielińskiej oraz work in progress spektaklu "Uchodźcy. Testigo documentary" DzikiegoStylu - otworzyły ósmy Gdański Festiwal Tańca.

Spektakl "Jasno czyli ciemno" składa się z kilku wyraźnie wyodrębnionych scen, bardzo różniących się od siebie formą, oświetleniem i - wreszcie - pomysłem na ruch. Przedstawienie rozpoczyna się na pogrążonej w ciemności scenie, której fragmenty słabym światłem zapałki rozświetla Barbara Pędzich. Wydobywa ona z mroku ścianę, podłogę i wreszcie - swoją twarz. To krótkie intro płynnie przechodzi w duet taneczny Pędzich z Joanną Nadrowską. Kluczową rolę odgrywają w nim kolory: pierwsza z tancerek ubrana jest na czarno, druga - na biało. W pewnej chwili artystki podwijają duży fragment czarnej podłogi baletowej, odsłaniając jej drugą, białą stronę. Ich ruch jest energiczny, z wieloma elementami wykonywanymi w parterze. Na początku przypomina walkę, rywalizację, by przejść w bardziej płynne i harmonijne, momentami synchroniczne, nieśpieszne układy.

W trzeciej scenie, w trakcie której do tancerek dołącza Grażyna Słaboń, głównym elementem, budulcem plastycznym jest światło z dwóch reflektorów ustawionych na podłodze przed sceną. Artystki zakładają szpilki i tworzą tym razem choreografię... ze swoich cieni na ścianie. Przybliżając i oddalając się od reflektorów manipulują wielkością i ostrością cieni, ich sylwetki na ścianie przenikają się, mijają, wreszcie - przez ustawienie się artystek pomiędzy reflektorami - powielają. Efektownym zakończeniem tego fragmentu jest prosty układ, w trakcie którego cienie wszystkich trzech tancerek zlewają się w jedną sylwetkę, powtarzającą te same ruchy z minimalnym opóźnieniem.

Najciekawsza i najbardziej energiczna jest jednak kolejna scena - tym razem w całości taneczna - w której do trzech tancerek dołącza Dorota Zielińska. Ciekawa, wymagająca choreografią jest tu rozpisana na szereg duetów, płynnie przechodzących we wspólne układy całej czwórki, gdzie ruch powtarza się, zapętla. Sekwencje tu są płynne, efektowne, pełne energii. Spektakl zamyka klamrą Pędzich, stając samotnie przed widzami i zapalając papierosa.

"Jasno czyli ciemno" to spektakl bardzo udany, kipiący pomysłami, niezwykle spójny pomimo zestawienia ze sobą zróżnicowanych formalnie scen. Szczególnie ciekawa jest kulminacyjna scena taneczna ze wszystkimi czterema artystkami: dopracowana, efektowna, z wyrazistym ruchem i widoczną energią. Uwagę zwracają także rozwiązania nieczęsto spotykane w teatrze tańca: świetna sekwencja "teatru cieni" (światło do spektaklu przygotował Bartek Cybowski) czy zabawa z czernią i bielą przy podwinięciu fragmentu podłogi baletowej (przywodząca na myśl taneczną wersję znaku jin-jang). Artystki prowadzą swoją myśl przewodnią - o wewnętrznym rozdarciu człowieka na "ciemną" i "jasną" cześć - konsekwentnie i czytelnie; choć doszukać się można w przedstawieniu także prób analizy funkcjonowania jednostki w społeczeństwie.

Trzeba jednak uczciwie przyznać, że obok wymienionych interesujących scen, pojawiają się w "Jasno czyli ciemno" także fragmenty mniej udane. Zdecydowanie nieciekawy jest krótki układ choreograficzny z tancerkami na szpilkach, następujący bezpośrednio po scenie "teatru cieni". Banalne, wtórne i wymuszone jest także rozwiązanie finału, z Barbarą Pędzich zapalającą papierosa - jakby autorki spektaklu uparły się koniecznie, żeby swoje przedstawienie zamknąć klamrą. Momentami niestety widać też bardzo różny poziom zaawansowania technicznego tancerek i umiejętności czysto tanecznych. Jednak, pomimo tych paru "ciemnych" stron, w nowej premierze Joanny Nadrowskiej, Barbary Pędzich, Grażyny Słaboń i Doroty Zielińskiej zdecydowanie przeważają strony "jasne".

Trudno jest pisać o dziele niedokończonym - szczególnie, gdy kompletnie nie wiadomo, ile różnic i zmian pojawi się w wersji finalnej. Taka sytuacja miała miejsce z drugą piątkową prezentacją na GFT. Prace nad premierą najnowszego spektaklu DzikiegoStylu "Uchodźcy. Testigo documentary" wstrzymała choroba jednego z wykonawców. W efekcie na festiwalu artyści pokazali "work in progress", a oficjalna premiera przedstawienia zaplanowana jest na 17 czerwca w klubie Żak.

Poza momentami, w których wyraźnie widać było brak pewności tancerzy w trakcie partnerowania, "Uchodźcy" nie przypominają niedokończonego zlepku pomysłów; raczej są już gotowym przedstawieniem, któremu potrzeba jedynie więcej zgrania i może momentami "wyczyszczenia" z paru zbędnych elementów. Twórcy mają jeszcze pełne dwa tygodnie na pracę nad spektaklem - a w takim czasie można na scenie zmienić naprawdę wiele.

Tym, co na pewno się nie zmieni, jest bezpośrednia inspiracja spektaklu - czyli zdjęcia i rozmowy z Maciejem Moskwą, utytułowanym fotografikiem, który od wielu miesięcy dokumentuje los uchodźców przybywających do Europy. I dokładnie to widzimy na scenie: los osób, które uciekły z rodzinnego kraju i wyruszają tak naprawdę w nieznane. Choć może w przedpremierowym pokazie emocje nie wybrzmiewają w pełni, to widać od razu, że dzieło DzikiegoStylu dalekie jest od suchej relacji. Artyści jednoznacznie stają po stronie uchodźców, przedstawiają ich nadzieje, strach, poniżenia w trakcie podróży; podkreślają prawo każdego człowieka do godnego, bezpiecznego życia. W pewnym momencie rozjaśnia się światło na widowni, a tancerze intensywnie wpatrują się w publiczność. To oskarżenie i wyzwanie jednocześnie: życie i los uchodźców zależy od nas wszystkich.

Wstrzymując się od jednoznacznej oceny "Uchodźców" przed oficjalną premierą, warto napisać o pierwszych wrażeniach. Widać w spektaklu wyraźnie charakterystyczny, dobrze już znany styl DzikiegoStylu, czyli płynne połączenie skrajnie różnych technik tancerzy: Wiolety Fiuk, Patryka Gackiego i Michała Łabusia. Ruch ten jest niezwykle interesujący, zaskakujący i nieoczywisty sam w sobie, stanowi największą wartość - obok konsekwentnego i czytelnego prowadzenia niebanalnego tematu - w realizacjach tej formacji.

W porównaniu z ich poprzednim spektaklem, czyli niezwykle udanym "Radiem Żelaza", spektakl "Uchodźcy. Testigo documentary" jest gęstszy ruchowo, mniej jednoznaczny, prowadzony w dość jednostajnym rytmie. Ciekawym elementem, konsekwentnie wykorzystywanym przez całe przedstawienie, jest użycie silnych latarek, którymi tancerze oświetlają się nawzajem. Zabieg ten skutecznie buduje atmosferę osaczenia, niepewności, strachu bohaterów tej mocnej opowieści.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji