Artykuły

Nie tylko Waldek

"Widzowie kojarzą go głównie z roląWaldka w serialu "Złoto-polscy". Od niedawna możemy go... posłuchać w filmie animowanym "El Cid - legenda o mężnym rycerzu", gdzie użycza swego głosu dzielnemu rycerzowi Rodrigo. Z Andrzejem Nejmanem rozmawia Mirosław Mikulski.

- Lubisz oglądać kreskówki?

- Oczywiście, wychowałem się na "Pszczółce Mai". Teraz już oglądam mniej, ale jestem wielkim fanem najnowszych produkcji - "Shreka", "Gdzie jest Nemo". Najbardziej mnie kręci polski dubbing. Gdy jest dobrze zrobiony, jest wartością samą w sobie.

- W dzieciństwie biłeś się na miecze i bawiłeś w Zorro?

- Na miecze się nie biłem, ale bawiłem się w czterech pancernych. Nie była to łatwa zabawa, bo każdy chciał być Jankiem. Tylko jeden z nas był wyższy od innych o głowę i nie miał wyboru - musiał być Gustlikiem. Potem szybko zostałem Indianinem. Bardzo wcześnie przeczytałem "Winnetou" Karola Maya, a potem inne książki na ten temat. Wszyscy w klasie byliśmy wtedy zafascynowani Dzikim Zachodem. Na szyi miałem zawieszony woreczek z "lekami", kamykami, piórkami itp., i z tym chodziłem do szkoły. Zresztą nie tylko ja. Taka była moda w naszej klasie. Każdy miał nawet jakieś indiańskie imię.

- Odejdźmy od wspomnień. Słyszałem, że od niedawna uczysz się śpiewu operowego?

- To prawda, pierwszy raz musiałem się nauczyć śpiewać do roli Florynda w spektaklu "Sługa dwóch panów" Goldoniego, który graliśmy w Teatrze Kwadrat. Oprócz tego od niedawna w warszawskim Teatrze Komedia można mnie oglądać w farsie Biznes". Śpiewam tam arię Radamesa z "Aidy" Verdiego. To dość poważne wyzwanie. Na widowni jest 700 osób i spora część z nich zapewne ma niezły słuch...

- Nie myślisz o karierze operowej?

- O nie! Wprawdzie moi nauczyciele mówią, że miałbym warunki do tego, żeby zostać śpiewakiem operowym, ale nauka zajęłaby mi długie lata. Wolę grać w teatrze i w filmie, tam też mogę wykorzystywać swoje umiejętności wokalne. Gdybym miał śpiewać na scenie to raczej w musicalu. Chciałbym zagrać, na przykład, w Teatrze Roma. Kilka lat temu dostałem nawet taką propozycję, ale nic z tego nie wyszło. Chyba dobrze, bo mogłoby się to skończyć kompromitacją. Teraz, po dwóch latach nauki śpiewu, moje umiejętności są wystarczające, abym mógł wziąć udział w jakimś castingu. Miałem też propozycję nagrania płyty, ale ją odrzuciłem. Na to nadal jest jeszcze za wcześnie. Na szczęście sporo mam w sobie samokrytyki. Ale może w przyszłości...

- Jak widzę lubisz ryzyko i nowe wyzwania.

- Jeżdżę konno i nurkuję. Niedawno miałem tydzień wolnego i chciałem polecieć gdzieś do ciepłych krajów, żeby trochę ponurkować, ale nic z tego nie wyszło. Zamiast tego pojechałem do Wisły i nauczyłem się jeździć na nartach. Pierwszy raz miałem deski na nogach i na tyle opanowałem te całe carangi, że mogłem zjechać z każdego stoku. Jakoś mnie to nie przerażało. To chyba będzie moje kolejne hobby.

- Kiedy zacząłeś nurkować?

- Jeszcze na studiach. Kurs podstawowy skończyłem na jeziorze niedaleko Augustowa. Potem miałem długą przerwę, ale kilka lat temu pojechałem na Dominikanę i tam odświeżyłem umiejętności. Nurkowałem jeszcze w Turcji i Tunezji. Teraz chciałbym polecieć do Egiptu, bo nie mieć zaliczonego Morza Czerwonego to obciach. Do tej pory najlepiej wspominam Dominikanę. Chociaż nurkowałem w północnej części wyspy od strony Atlantyku, gdzie jest uboższa fauna niż na południu, to przecież były to moje pierwsze doświadczenia po kursie w Polsce, gdzie praktycznie nic nie widać.

- Kiedyś mówiłeś mi, że chciałbyś też skakać ze spadochronem?

- Chciałem i chcę skakać, ale nie mam tyle czasu. Póki co kończę kurs prawa jazdy na motocykl. Wielu moich znajomych jeździ na motorach i trochę im tego zazdrościłem. Postanowiłem, że też spróbuję i mam już na oku Yamahę Drug Star Classic o pojemności silnika 650 cm. Mógłbym kupić większy, ale wbrew pozorom nie kręci mnie aż tak szybka jazda. Drogi w Polsce są w fatalnym stanie, a umiejętności innych kierowców pozostawiają sporo do życzenia. Szybka jazda to zbyt duże ryzyko. Jak mam ochotę na adrenalinę to wsiadam na konia i szybko jeżdżę po lesie. To jest dopiero przeżycie.

- Czym chcesz jeszcze nas zaskoczyć?

- Nie chcę nikogo zaskakiwać. Po prostu chcę poznawać świat i wszystko co ma do zaoferowania. Ale skoro juz pytasz, to chciałbym zrobić licencję pilota samolotowego. Niestety, to wymaga czasu i dość sporych pieniędzy. Kiedyś chciałbym mieć swój własny samolot, ale póki co to za wysokie progi. Rzeczywiście lubię sporty uważane przez niektórych za ekstremalne i dużą dawkę adrenaliny. Ale nie jestem wariatem i nie mam w sobie brawury.

- Porozmawiajmy w końcu o "Złotopolskich". Kiedy w końcu pojawi się dziecko?

- Nie mam pojęcia. Marcysia jest w ciąży i tyle wiem. Może się jednak okazać, że, na przykład, tylko udawała. Jedno jest pewne: ten stan, o ile wiem, nie może trwać wiecznie i kiedyś przyjdzie czas rozwiązania. Scenarzysta, pan Jan Purzycki, pisze kolejne odcinki i cokolwiek wymyśli, my to zagramy. Waldek cały czas prowadzi swoje interesy z Duninem, co jakiś czas traci kolejne wielkie pieniądze i nie słyszałem, żeby coś się miało jakoś radykalnie zmienić".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji