Artykuły

Wysmakowana zabawa w gorycz

"Słomkowy kapelusz" w reż. Piotra Cieplaka z Teatru Powszechnego w Warszawie na XII Ogólnopolskim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Michał Lenarciński w Dzienniku Łódzkim.

Wielbiciele farsy o "Słomkowym kapeluszu" Eugene'a Labiche'a mówią, że to farsa fars, że to cudowny teatralny bibelot. Ci, którzy tego rodzaju bibeloty traktują, delikatnie mówiąc, z dystansem, tę XIX-wieczną sztuczkę nazywają nieznośną ramotą. Nieoczekiwanie okazało się, że "Słomkowy kapelusz" czytany przez Piotra Cieplaka i pokazany w miniony weekend na łódzkim Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych może być czymś zgoła odmiennym.

Cieplak spojrzał na błahostkę fabularną z odległości wszechświata i zauważył, że życie jest taką błahostką. Że stale coś przed sobą odgrywamy, za czymś gonimy, stroimy w epokowe piórka, nie dostrzegając jak mija czas, który moglibyśmy poświęcić sobie nawzajem. I poświęcić miłości.

Reżyser okroił mocno tekst, bez straty dla fabularnego przebiegu, aktorom przykazał grać w nawiązaniu do komedii dell'arte (ale z nowoczesnym, postmodernistycznym sznytem), całość rozpoczął... ukłonami. Wszyscy aktorzy paradują przed publicznością niczym na durnym wybiegu, na oczach widzów zmieniają garderobę: raz jest to dwór elżbietański, innym razem przesadny barok, później bliżej nieokreślony symbolizm, później... I tak przez dobrych 10 minut. I już wiemy, że ten "Słomkowy kapelusz" to symbol durnej gonitwy za byle czym.

Żeby nie było wątpliwości, że jesteśmy przy tym przeznaczeni śmierci, która zawsze przychodzi nie w porę i bez sensu, Cieplak poprzedza właściwą akcję tekstem Eliota z "Czterech kwartetów". To przedstawienie bawi do łez, ale też wzbudza żal i smutek. Wychodząc z teatru wydaje się, że bawiliśmy się setnie. Im bardziej oddalamy się od gmachu, tym większy nachodzi smutek. Przewrotne? I proste.

I, niestety, oczywiste.

Tę wysmakowaną zabawę w gorycz Cieplak wyreżyserował z zachwycającą precyzją. Jego zamysł znakomicie realizowali na scenie świetni aktorzy. Mnie szczególnie podobali się: Adam Woronowicz, Olga Sawicka, Edyta Olszówka, Paulina Holtz, Rafał Królikowski.

A w najbliższy weekend gośćmi łódzkiej imprezy będą Francuzi. Teatr la Jacquerie przedstawi "Nieprawdopodobne spotkanie" Alaina Mollota. Na zakończenie festiwalu prawdziwa teatralna uczta: dwa wieczory (28 lutego i 1 marca) z teatrem Krystiana Lupy. Zobaczymy jedno widowisko ułożone w dwa wieczory: "Niedokończony utwór na aktora" wg "Mewy" Czechowa i "Sztuki hiszpańskiej" Yasminy Rezy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji