ANEGDOTY PROWINCJONALNE
Stołeczny Teatr Dramatyczny gra na Scenie Prób dwie jednoaktówki ALEKSANDRA WAMPIŁOWA - HISTORIĘ Z METRAMPAŻEM oraz DWADZIEŚCIA MINUT Z ANIOŁEM.
WAMPIŁOW tragicznie zginął jesienią 1972 r. (utopił się w Bajkale). Przez wiele lat był dziennikarzem w Irkucku. Jako dramaturg debiutował w połowie lat sześćdziesiątych. Jego dorobek twórczy nie jest wielki: cztery dramaty pełnospektaklowe i kilka jednoaktówek. Zauważono Wampiłowa zaraz po debiutanckim "Pożegnaniu w czerwcu"; krytyka radziecka podkreślała odwagę i świeżość komedii "młodego gniewnego", "samotnego buntownika". Realizacje teatralne nie przechodziły bez echa, wzbudzały wśród widzów żywe zainteresowanie, powodowały ostre nieraz dyskusje.
Dwie jednoaktówki - "Historia z metrampażem" i "Dwadzieścia minut z aniołem" - które Wampiłow objął wspólnym tytułem "Anegdoty prowincjonalne" - mają ostry, niemal Gogolowski ton. Wampiłow prezentuje tu wrażliwość moralną i zmysł obserwacji godne spadkobiercy tego, co największe w literaturze rosyjskiej. W spektaklu warszawskim dostrzeżono to, zagrano te krótkie utwory tak, jak zostały napisane, bez prób łagodzenia czy usprawiedliwiania miałkości charakterów pokazanych tu ludzi, ich moralnej nicości. "Historia z metrampażem" jest swoistą repliką Gogolowskiego "Rewizora". W prowincjonalnym hoteliku pojawia się ktoś z Moskwy; dyrektor hotelu traktuje go brutalnie, a kiedy okazuje się, że ten ktoś jest metrampażem - nikt nie wie, co to znaczy: metrampaż, znajdują się tacy, którzy twierdzą, iż jest to zwierzchnik całej prasy miejscowej! - wpada w panikę. Dzwoni do zaprzyjaźnionego lekarza z pogotowia ratunkowego i żąda zaświadczenia, iż jest niespełna rozumu, kładzie się do łóżka, udaje wariata, nieomal żegna się z życiem. Ten strach przed końcem kariery, skromnej, ale wystarczającej jego ambicjom, przed rozdeptaniem - jak mówi - płynie z narodzonego w tępej głowie przekonania, iż niemożliwe jest, aby ktoś, kto jest silniejszy nie skorzystał z własnej przewagi. Wije się i cierpi, gotów jest na najgorsze upokorzenia, ale w momencie, kiedy wychodzi na jaw, że metrampaż nie jest figurą, władza, kimś z kim trzeba się liczyć - rzuca się na niego z pełnym impetem. Teraz on pokazuje, co może; nie tylko bierze odwet za przerażenie, jakie przeżył, realizuje swoją zasadę: daj odczuć tym, co słabsi, swoją siłę.
JÓZEF NOWAK grający w Dramatycznym dyrektora hoteliku Kałoszyna nie usprawiedliwia tej figury, odsłania całą jej obrzydliwość moralną, całą jej płaskość i okrucieństwo. Świetne aktorstwo Nowaka sprawia, iż skojarzenia Kałoszyna z Gogolowskim Horodniczym nieodparcie się nasuwają każdemu z widzów. W następnej jednoaktówce jesteśmy w tym samym pokoju hotelowym. Piją tu od kilku dni zaopatrzeniowiec ze swoim kierowcą. Są już bez grosza i znikąd żadnej pomocy; kierowca, na ciężkim kacu, wychyla się przez okno i krzyczy: ludzie pomóżcie, pożyczcie ze sto rubli! I o dziwo, zjawia się ktoś, kto daje im sto rubli: jesteście w potrzebie, proszę bardzo, odeślecie,jak będziecie mieli. Ale ani zaopatrzeniowiec, ani kierowca nie są w stanie uwierzyć w bezinteresowność ofiarodawcy. Zwołują gości hotelowych i urządzają sąd nad "aniołem". Dopóty, dopóki nie okaże się, że dobroczyńca przez lata całe zaniedbywał matkę, nie opiekował się nią, a sto rubli to te pieniądze, jakie w końcu dla niej uzbierał, tyle że za późno, matka bowiem tymczasem zmarła - trwa wrogie roztrząsanie tego zdumiewającego gestu. "Aniołowi" opadają skrzydła, o "dobroci" i "bezinteresowności" nie ma już mowy i wszystko w tym małym światku wraca do normy. Rzecz kończy się przyjacielską dużą wódką. Wampiłow gorzko wyszydza to, co istnieje w każdym społeczeństwie, oczywiście i u nas także, dlatego jego jednoaktowe komedie spotkały się z tak żywym zainteresowaniem naszej publiczności. Tym większym, iż zostały bardzo dobrze reżysersko poprowadzone przez HANNĘ ORLIKOWSKĄ - JAASKELAINEN, młodą i absolwentkę warszawskiej PWST, mają interesującą scenografię KRYSTYNY KAMLER świetnie oddającą atmosferę podrzędnego hoteliku i ciekawie, z pełnym zaangażowaniem zostały zagrane. W obu sztukach grają ci sami aktorzy. O Józefie Nowaku, który stworzył świetną postać w "Historii z metrampażem" już mówiłam. W "Dwadzieścia minut z aniołem" gra on zaopatrzeniowca Ugarowa. Obok niego JADWIGA JANKOWSKA-CIEŚLAK, która przede wszystkim w pierwszej jednoaktówce, gdzie ma większe pole do popisu, rysuje ciekawą sylwetkę prowincjonalnej dziewczyny. WOJCIECH POKORA jako metrampaż - kibic sportowy jest znakomity, w drugim utworze gra "anioła". KRYSTYNA MACIEJEWSKA bardzo dobrze wybrnęła z obu ról, w pierwszej jednoaktówce jest żoną Kałoszyna, kelnerką, w drugiej - sprzątaczką hotelową. I jeszcze doskonały RYSZARD PIETRUSKI (lekarz i kierowca): gorzej radzi sobie WOJCIECH DURYASZ najpierw z postacią prowincjonalnego gigolaka a później - inżyniera w podróży poślubnej. STEFAN SRÓDKA gra skrzypka w "Aniele".