Bicz satyry
MINĘŁY już trzy lata od czasu, gdy młody dramaturg radziecki Aleksander Wampiłow utonął w Bajkale, ale dzięki sile talentu jego sztuki trwają, docierają również do nas, do naszego teatru. Powiedzenie "dzięki sile talentu" oznacza bardzo dużo. a właściwie bardzo mało. Co sprawia, że dwie jednoaktówki Wampiłowa: "Historia z metrampażem" i "Dwadzieścia minut z aniołem" "przebiły się" do warszawskiego Teatru Dramatycznego? Co sprawia, że ogląda się je z dużym zainteresowaniem i że jednocześnie nasuwają się różne skojarzenia i refleksje, nawet luźno z Wampiłowem związane? Na pewno wszystko zaczyna się od podziwu dla talentu komediowego autora, dla świetnych, wyrazistych, satyrycznych charakterystyk postaci. Ale od tego się tylko zaczyna. Trudno bowiem oczekiwać, by wrażliwemu odbiorcy nie nasunęły się skojarzenia z polską literaturą. Nie będą to skojarzenia zbyt dalekie, bo przecież świat pokazany w tych sztukach przez Wampiłowa i jego bohaterowie przypominają bardzo świat i bohaterów małego realizmu. Faceci na delegacji, kierownik małego hoteliku na prowincji, kelnerka zdradzająca męża, chlanie wódy, sprzątaczka, "jeleń" - pojawiają się przecież stale i w określonym kręgu naszej literatury. A jednak te podobieństwa tylko podkreślają różnice. Bowiem w pewnym momencie spostrzegamy, że prawie ten sam światek pokazywany jest zupełnie inaczej, odmiennie od sposobu widzenia, do którego przyzwyczaili nas pewni autorzy. Wampiłow patrzy na swoich bohaterów oczami zwyczajnego człowieka. Jako moralista osądza bohaterów na podstawie etyki naturalnej. Dlatego chlanie wódy to jest chlanie wódy, a nie czynność taka sobie, właściwie obojętna; świnia i tchórz jest świnią i tchórzem, a nie po prostu facetem, który zna układy, "na które nie ma rady".
Natomiast nasi mali realiści w większości wypadków utożsamiają się z bohaterami, z subkulturą i subetyką ich środowiska. Pozwala to co prawda na pełne wykorzystanie znajomości jakiegoś wycinka rzeczywistości, lecz jednocześnie znika dystans. U Wampiłowa zachowanie dystansu daje możliwość szerszego spojrzenia i większą swobodę kreacji; natomiast wiedzę o środowisku wykazuje on wcale nie mniejszą. Przy czym lump pozostaje lumpem, nie staje się fetyszem. Poza tym Wampiłow unikając ciamkania się w brudzie - czego nie brak w małym realizmie - potrafi stworzyć obraz ostry, nie oszczędzający nikogo, ukazać mechanizmy działania; kapitalne są zwłaszcza monologi hotelarza Kałoszyna z "Historii z metrampażem", odsłaniające wieczny strach przed większą władzą i jednocześnie bezwzględne wykorzystywanie swojej malutkiej władzy. Tworzywo dramaturgiczne Wampiłowa, dysponujące takimi atutami, jak świetnie skonstruowane postacie, znakomite prowadzenie akcji, zawiązywanie konfliktu, dało aktorom występującym na Sali Prób znakomitą możliwość "wygrania się". Realizm podszyty farsą ("Historia z metrampażem") i satyrą ("Dwadzieścia minut z aniołem") okazał się wprost wymarzony dla Józefa Nowaka, Ryszarda Pietruskiego, Wojciecha Pokory, Wojciecha Duryasza, obsadzonych w głównych rolach. Trzej pierwsi zwłaszcza znani są ze swoich talentów komediowych dużej miary. Nic dziwnego zatem, że w pełni wykorzystali możliwości stworzone przez dramaturgię Wampiłowa. Soczyste postacie hotelarza Kałoszyna (Józef Nowak) czy pracowników urządzających pijacką trzydniówkę na delegacji (Józef Nowak i Ryszard Pietruski), niewinnego metrampaża czy pokutującego wspaniałomyślnego "jelenia" (Wojciech Pokora) na długo pozostaną w naszej pamięci.
Ale Wampiłow dał nam jeszcze jedną lekcję, lekcję odwagi. Już dawno nie sięgano na naszych scenach po bicz satyry, aby napiętnować wady swojego społeczeństwa. Tę lekcję przede wszystkim powinniśmy zapamiętać.