Artykuły

Celebrowany Czechow z drewnianego pudełka-pułapki

W programie do "Wujaszka Wani" Wienedikt Filsztyński apeluje o czułość dla jego bohaterów. Jednak widzowie, zamiast czułości, szybko czują zniecierpliwienie

Właściwie wszystko wiadomo w momencie sięgnięcia po pro­gram. W nim mamy fragment szkicu Katarzyny Osińskiej o wystawieniach Czechowa przez Stanisławskiego. I infor­mację, że oto mamy do czynie­nia z reżyserem, który współ­cześnie twórczo kontynuuje te­atr Stanisławskiego. Rzeczywiście, jest twórczo - widownia stoi na scenie.

Przed widownią ustawiona jest z kolei drewniana zamknięta konstrukcja, w której jest miej­sce dla obowiązkowego stołu z samowarem i filiżankami. Są jeszcze drewniane ściany. Od czasu do czasu przejeżdżają w inne miejsce na scenie, dzieląc w ten sposób dom na pokoje, ale przede wszystkim niepoko­jąco się chwieją podczas licz­nych energicznych przecha­dzek aktorów.

Jeśli chodzi o czułość, to jakoś nie umiem jej w sobie znaleźć dla postaci stworzonych w Te­atrze Polskim. Według Stani­sławskiego, widzowie mieli przeglądać się w jego teatrze jak w podstawionym sobie lustrze. A w kim mają przejrzeć się widzowie w tym "Wujaszku Wa­ni"? Nie bardzo wiadomo.

Czy w tytułowym bohaterze granym przez Mariusza Wojcie­chowskiego, który świadomość zmarnowanego życia wyraża, uprawiając marsze wokół stołu albo od ściany do ściany? Czy w Helenie Małgorzaty Lippman, której rola sprowadza się do majestatycznych przejść z kwia­tami i stwarzania ogólnego pięk­nego wrażenia? Czy w Ilji Iliczu Tieleginie Dominika Łosia, który nie wiadomo dlaczego buduje postać zubożałego ziemiani­na, wyposażając go na zmianę w czkawkę lub bezdech?

Broni się Tomasz Borkowski jako Astrow. Ma w sobie chwila­mi całą bezczelność i rozpacz przegranego człowieka. Ale w in­nych postaciach nie ma życia. Jest niepotrzebna posągowość, uciekanie się do ogranych sztu­czek, granie monologów do wi­downi irytująco podkreślające znaczenie tekstu. W Czechowie jest mądrość. W Czechowie cele­browanym - banał.

Wienedikt Filsztyński miał pomysł na wystawienie "Wu­jaszka Wani". Uwięził bohate­rów w drewnianej pułapce do­słownie zabitej deskami w fina­le. Widzom w pamięci zostaje tylko ta scena. Jak na czterogo­dzinne przedstawienie to sta­nowczo za mało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji