Artykuły

Krzyk samotnych

Po premierze " Śmieci" w reż. Piotra Łazarkiewicza w Teatrze Współczesnym w Szczecinie pisze Ewa Koszur

Nowa sztuka Krzysztofa Bizio, szczecinianina, poruszyła w sobotę publiczność Malarni - małej sceny Teatru Współczesnego. Oszczędne w środkach i dialogach, z wyrazistymi kreacjami trojga bohaterów, "Śmieci" mówią o samotności człowieka dzisiaj. Tego pozostawionego samemu sobie, zdegradowanego społecznie, z resztką - lub bez - godności,

Troje aktorów - Maria Peszek, którą do udziału w przedstawieniu zaprosił reżyser Piotr Lazarkiewicz, a także dwaj aktorzy Teatru Współczesnego w Szczecinie - Arkadiusz Buszko i Wojciech Brzeziński, zaprezentowali rzecz o samotności i niemożności porozumienia. Wszyscy troje stworzyli wyraziste, przekonujące kreacje.

Zapewne przypadek splótł - na chwilę - losy dwóch mężczyzn z tak zwanego marginesu z jedną kobietą. Ona (Peszek) jest w lepszej od nich sytuacji - ma mieszkanie i rentę. Jest panią, którą stać na zaangażowanie Szarego (Buszko) do codziennej pomocy -drobnych zakupów, a także dotrzymywania towarzystwa. Szary ma powodzenie - chwali się Brązowej, ze sąsiadka z innego piętra próbuje go podkupić. Starsza pani ma syna ordynatora, ale widać ten jej nie odwiedza, skoro potrzebny jej ktoś taki jak Szary. - One się czują lepsze, kiedy się z nami zadają - ocenia kumpel Szarego, Biały (Brzeziński). Zarówno Brązowa, jak i on - wszyscy mają jakichś kuzynów, tyle że od lat brak między nimi kontaktu. To syndrom naszych czasów.

- Brakuje nam sił i chęci na utrzymywanie tak zwanych więzi międzyludzkich. A jeśli już takowe są - to tylko dla jakichkolwiek, nawet najmniejszych korzyści. Biały czepia się Szarego, bo ten okazał się farciarzem - znalazł na śmietniku dwa "prawie nowe" telewizory i lodówkę. Szary już nie chce wyjeżdżać do Ameryki w poszukiwaniu lepszego życia. Tu jest jego Ameryka. Zresztą, jak mówi Brązowa, "Ameryka ma już swoich dziadów".

Łazarkiewicz usytuował akcję w czymś w rodzaju klatki. Mieszkanie w wieżowcu jest nią przecież. Szary ubolewa, że człowiek miast chodzić po trawie, stąpa po asfalcie. Zamiast mieszkać przy ziemi, spogląda na świat z szóstego piętra. To nienaturalne. Tak jak nienaturalne jest życie, w którym jest tylko lodówka, szafa z niemodnymi ubraniami, stary stół i łóżko. Płyty Brązowej pochodzą z innego, lepszego życia. Tego z przeszłości, kiedy Brązowa była wprawdzie tylko "pracownikiem niższego szczebla", za to szlachetnej instytucji - filharmonii. Szary też był kimś -

portierem w hotelu, miał do czynienia z obcymi językami. To nie byle kto. Jeszcze teraz zachowuje się wobec Brązowej jak macho. Nie mieszka przecież w schronisku dla bezdomnych. Jest wolny, zajmuje przedział w odstawionym na boczny tor wagonie. Pozostała w nim siła i resztki godności. Biały przeciwnie - to niemal zaszczute zwierzę, człowiek, który myśli już tylko o tym, by przetrwać. Jest bardzo praktyczny. Wie, że od hamburgera lepsza jest ciepła zupa u sióstr. I "ziemniaczki". Docenia też zalety twarożku ze szczypiorkiem. To rarytas niedostępny dla takich jak on, z ulicy.

"Śmieci" to krzyk samotnych ludzi. Muzyka Antoniego Łazarkiewicza, punktowa i wyrazista, ten krzyk podkreśla. Podobnie jak oszczędna jest scenografia (Katarzyna Sobańska) i światło (Wojciech Todorow). Aktorzy szamocą się jak zwierzęta w klatce. Niemal się wstydzą ludzkich uczuć - odtrąceni i niechciani przez społeczeństwo, jedynie po śmierci mogą stać się równi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji