Artykuły

Wolność trupami się mierzy

- Sytuację, w której znaleźli się Ukraińcy, można porównać do każdego innego powstania lub rewolucji. Ludzie wolą zginąć, niż żyć w kraju, w którym poniża się obywateli. To również kwestia świadomości Ukraińców, oni teraz walczą i próbują zbudować demokratyczne państwo prawa - o "Labiryncie" Ołeksandra Witra opowiada reżyser Andrzej Szczytko. Prapremiera spektaklu odbędzie się w ramach Festiwalu Kultury Ukraińska Wiosna - 23 maja w CK Zamek w Poznaniu.

Panie Andrzeju, 27 marca, w Międzynarodowy Dzień Teatru, otrzymał pan Nagrodę im. Stanisława Ignacego Witkacego za popularyzację teatru polskiego na świecie. Tym samym znalazł się pan w gronie takich twórców, jak m.in. Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski czy Ewa Wycichowska. Jak wyglądała pana droga do tej nagrody?

- Droga wiodła poprzez realizacje na Ukrainie. Długi czas byłem zainteresowany współpracą z charkowskim teatrem, legendarną sceną założoną przez reformatora teatru Łesia Kurbasa. Nie sądziłem jednak, że dojdzie do tej współpracy ze względu na sprawy przyziemne: wyjazd, dwa miesiące pobytu, honorarium czy przekład. Udało się to jednak dzięki ówczesnemu konsulowi Janowi Granatowi i jego żonie Halinie, którzy byli bardzo otwarci na współpracę kulturalną.

Na początek zaproponowałem sztukę "Żegnaj, Judaszu" Ireneusza Iredyńskiego, w której niegdyś występowałem jako młody aktor. Wykładowca języka polskiego na charkowskim Uniwersytecie Pedagogicznym, Wasyl Sagan zgodził się ją wówczas przełożyć, a teatr zgodził się na realizację. Nie byli jednak świadomi, jak silne aluzje polityczne zawiera ten dramat i jakim echem może się odbić, dlatego w okresie zamieszek w Kijowie nie był grany. Bano się reakcji władzy. Wystawiłem go pół roku przed wydarzeniami na Majdanie. "Antygona w Nowym Jorku" Janusza Głowackiego grana jest tam bez przeszkód i cieszy się sympatią publiczności i krytyków. Oba przedstawienia wpisały się idealnie w tamtejszą sytuację polityczną.

Przed nami kolejny tytuł w pana reżyserii, czyli "Labirynt" Ołeksandra Witra. Tekst tak mocny jak dwa poprzednie?

- Zanim trafiłem na "Labirynt" przełożyłem dramat "Noc wilków" Witra, publikowany na łamach miesięcznika "Dialog". Po publikacji sztuki Witer wysłał mi kolejny tekst - "Labirynt", o wydarzeniach na kijowskim Majdanie. Nie znam historii wystawień tego dramatu i nie wiem, czy ktoś już go pokazał na Ukrainie, ale na pewno będzie to polska prapremiera. Sztuka traktuje o "nieudanej rewolucji godności", ale bez zbędnej publicystyki.

Będzie politycznie, ale bez publicystyki?

- Tak. Widzowie zobaczą zwyczajny dramat, nie żaden teatr publicystyczny. Zainteresowała mnie sama konstrukcja tekstu, który jest jednoaktówką.

O czym opowiada?

- Akcja toczy się w milicyjnej suce, zaparkowanej nieopodal Majdanu. Na samym początku poznajemy Igora Antonowicza, pobitego starszego pana, który był niegdyś nauczycielem historii. Jego pierwowzorem był najpewniej historyk polskiego pochodzenia i XIX-wieczny lider ukraińskiego przebudzenia narodowego Wołodymyr Antonowycz. Witer kolejno wprowadza do suki następne postaci, sytuacja się zagęszcza.

Kto tam jeszcze trafia?

- W suce są: wspomniany Antonowicz, którego znają wszyscy protestujący, bo od początku bierze udział w rewolucji, jest chyba najbardziej świadomy sytuacji i wie, dlaczego się w to zaangażował; Michaś - student konserwatorium; przypadkowy francuski dziennikarz Pascal, który w sztuce od początku do końca mówi po francusku i nikt go nie rozumie; milicjant Siergiej oraz Ksenia, kijowska prostytutka. To bardzo barwne postaci, których język bywa niezwykle dosadny. Ale tak wyglądają rozmowy, gdy ludzie znajdują się w hermetycznej przestrzeni, w sytuacji bez wyjścia. Oni właściwie czekają w celi śmierci.

To typowo aktorski spektakl, który zagramy na emocjach. Nie brakuje w nim sytuacji tragikomicznych związanych między innymi z barierą kulturową i językową, której symbolem jest Pascal. Świat, choć chciał zrozumieć, tak naprawdę nie był w stanie pojąć, co wydarzyło się na Majdanie. Chciał pomóc, ale nie rozumiał. Ludzie, którzy się tam znaleźli, byli naprawdę różni, jeden poszedł walczyć i wiedział za co, ale ktoś inny znalazł się tam tylko dlatego, że była "zadyma". Ksenia poszła po pracy na kawę i też ją zgarnęli.

Przede wszystkim to sztuka o różnorodności postaw - kiedy kilkoro przypadkowych osób znalazło się w jednej suce, zaczęła się walka na argumenty. Warto walczyć czy nie? I kim są ci "naćpani banderowcy"? Gdyby wyrzucić parę słów: banderowcy, OMON, Majdan, i włożyć np. KBW albo ZOMO, to mogłaby to być równie dobrze historia o Polsce, o wydarzeniach poznańskiego czerwca 1956 roku czy masakrze na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. To sztuka o godności ludzkiej i dylematach związanych z walką. Kluczowym dla zrozumienia tego dramatu jest sam tytuł i ostatnia scena, w której Antonowicz daje swoją odpowiedź na stawiane pytania.

Antonowicz odpowiada, a pan daje odpowiedź?

- Nie, ale jak można dać odpowiedź? Do tej pory toczy się dyskusja. Sytuację, w której znaleźli się Ukraińcy, można porównać do każdego innego powstania lub rewolucji. Ludzie wolą zginąć, niż żyć w kraju, w którym poniża się obywateli. To również kwestia świadomości Ukraińców, oni teraz walczą i próbują zbudować demokratyczne państwo prawa. Mam nadzieję, że im się uda, choć nie wiem, czy budowa i walka powinny iść w parze.

Ten spektakl nie daje nadziei?

- Daje, ale wolność trupami się mierzy.

Dwa poprzednie polskie tytuły zrealizował pan z ukraińską grupą, teraz paradoksalnie - tekst ukraiński robi pan z aktorami z Polski. To celowy zabieg?

- Tak.

Polakowi łatwiej opowiedzieć o tych wydarzeniach? Nie było go tam, nie dotyczy go to bezpośrednio.

- Myślę, że łatwiej, bo jednak jest do tej sytuacji zdystansowany. Próbowałem namówić Ukraińców na realizację tego dramatu, ale na razie nie chcą wprowadzać tego tematu do teatru. Na scenie zobaczymy aktorów z różnych scen. Będą to doświadczeni artyści; Agnieszka Różańska z Teatru Nowego w Poznaniu i Michał Frydrych z Teatru im. Aleksandra Fredry w Gnieźnie oraz młodzi adepci Studia STA: Michał Sobieralski, Maciej Pawłowski oraz Tytus Niewiedział. To eksperyment i szansa dla nich, ale także niewątpliwa przygoda dla nas wszystkich.

***

Andrzej Szczytko - aktor, reżyser teatralny, tłumacz i pedagog; laureat tegorocznej Nagrody im. Stanisława Ignacego Witkiewicza przyznawanej przez Sekcję Krytyków Teatralnych Polskiego Ośrodka Międzynarodowego Instytutu Teatralnego za popularyzację polskiego teatru na świecie. Od 2012 roku współpracuje z Narodowym Teatrem Dramatycznym im. Tarasa Szewczenki w Charkowie, gdzie zrealizował "Żegnaj, Judaszu" Iredyńskiego i "Antygonę w Nowym Jorku" Głowackiego. Spektakle te były prezentowane na Festiwalu Kultury "Ukraińska Wiosna" w Poznaniu, Festiwalu Teatralnym "Polska w IMCE" w Warszawie, w Narodowym Teatrze Dramatycznym im. Iwana Franka w Kijowie oraz otrzymały zaproszenia na liczne zagraniczne festiwale.

***

Festiwal Kultury Ukraińska Wiosna

14-23.05

"Labirynt" Ołeksandra Witra

reżyseria: Andrzej Szczytko

Scena Nowa CK Zamek

otwarta próba: 22.05, g. 19

prapremiera: 23.05, g. 19

kolejne pokazy: 24 i 25.05

bilety: 35 i 25 zł

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji