Oni są zdolni do wszystkiego
"Oni" wg Stanisława Ignacego Witkiewicza w reż. Oskara Sadowskiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Oni istnieją i są zdolni do wszystkiego. Przekonujemy się o tym, kiedy pokojówka Ficia i kucharcia Marianna znad ciała martwej Spiki przyglądają się wyświetlanej na ekranie relacji z demonstracji nacjonalistów na wrocławskim Rynku
Twórczość Witkacego nieprzypadkowo cieszyła się największą popularnością do końca lat 80. - szukano w niej diagnozy ówczesnej rzeczywistości. Dyktatura zbiorowości, niszczenie sztuki jako przejawu groźnego dla systemu indywidualizmu - wydawało się, że to zagrożenia z zamierzchłej przeszłości. Teraz Witkacy wraca, uświadamiając nam, jak bardzo się łudziliśmy.
Gdy już będzie za późno
Spika i jej kochanek Bałandaszek mogliby być przedstawicielami współczesnej klasy średniej. Są pochłonięci sobą, nie dostrzegają świata wokół.
A za drzwiami willi Bałandaszka czai się komitet zwalczania nowej sztuki, organ tajnego rządu. Bo "przecie oni nami rządzą, a nie tamte manekiny". A już na pewno nie prezydent, pojawiający się na teatralnych premierach w stroju syndykatu lokajów i fryzjerów.
Niestety, do Spiki i Bałandaszka świadomość, że "oni istnieją i są zdolni do wszystkiego" dotrze, kiedy będzie zdecydowanie za późno, żeby "onym" się przeciwstawiać. Kiedy w ich sypialni pojawią się przedstawiciele nowego rządu, z Melchiorem Abłoputo (Dariusz Maj) na czele, galeria Bałandaszka, od impresjonistów aż po sztukę współczesną, zostanie "zsegregowana i na zagładę skazana". Bo celem tajnego rządu jest zniszczenie dorobku sztuk plastycznych i wstrzymanie dalszej produkcji: "Trzeba zniszczyć kubizm w zarodku i wszystkie w ogóle możliwości artystycznej perwersji, a więc kulfo i neokulfonizm, autopępkofagizm i pseudoinfantylizm... Zostaną tylko rzeczy podnoszące ducha społecznej dyscypliny i te, które mogą posłużyć do zużytkowania narodowych wartości jako nawozu dla powstania nowych transformacji bardziej ludzkich, a mniej bydlęcych, tych właśnie samych narodowych uczuć".
Bez napięcia
Podczas premiery wyraźnie "siadło" napięcie między parą głównych bohaterów tej opowieści - aktorką Spiką hrabiną Tremendosą (Anna Ilczuk) i kolekcjonerem nowej sztuki Kalikstem Bałandaszkiem (Adam Szczyszczaj). Duch spontanicznej zabawy językiem Witkacego gdzieś się rozwiał.
Ilczuk jako Spika, ta demoniczno-tragiczna postać z "Onych" była znakomita, Szczyszczaj dotrzymywał jej kroku tylko momentami - szczęśliwie udało mu się odzyskać formę w poruszającym finale. A całość nabrała temperatury dopiero wraz z pojawieniem się delegacji tajnego rządu (Dariusz Maj, Marta Zięba, Aldona Struzik, Halina Rasiakówna, Andrzej Szeremeta).
Mimo potknięć ten wieczór przyniósł zwycięstwo tekstu Witkacego.
Witkacy w kiczu
Realizacją "Onych" 22-letni Oskar Sadowski debiutuje w teatrze. Po premierze w kuluarowych rozmowach trwały spekulacje, na ile ingerencji w tekst pozwolił sobie reżyser wraz z dramaturżką Małgorzatą Maciejewską. Na moje oko było ich bardzo niewiele. Sadowski wkłada tę opowieść w kiczowatą ramkę z róż, każe Annie Ilczuk widowiskowo umierać w scenicznym dymie i śniegu do arii z "Madame Butterfly" Pucciniego. Sięga po język metafory, którym byli zmuszeni posługiwać się twórcy z pokolenia jego rodziców i dziadków, żeby między wierszami opowiedzieć o tym, co ich najbardziej dotyka.
Z estetyki kiczu wzięto też pomysł na plakaty towarzyszące "Onym" projektu Natalii Kabanow. Anna Ilczuk i Adam Szczyszczaj mogliby w takiej stylizacji trafić na okładki luksusowych magazynów mody, gdyby nie twist o erotyczno-narodowo-religijnym charakterze, który im towarzyszy - oboje na łonie mają czerwone poduszki z wyhaftowanym orłem. W ten znieczulający widza sznyt jest opakowana diagnoza rzeczywistości dalekiej od świata glamour.
O tym, że oni istnieją i są naprawdę zdolni do wszystkiego, przekonujemy się na dobre w finale, kiedy pokojówka Ficia (Sylwia Boroń) i kucharcia Marianna znad ciała martwej Spiki przyglądają się wyświetlanej na ekranie relacji z demonstracji nacjonalistów na wrocławskim Rynku, podczas której spalono kukłę Żyda.