Kinga Preis tańczy i śpiewa w nowym filmie
- Dobry wieczór, nazywam się Agnieszka Glińska i jestem z Wrocławia - tak przywitała publiczność premierowego pokazu "Wszystko gra" jego reżyserka. Nieuchronne było więc pytanie, które po seansie padło z widowni: - Dlaczego ten film nie został nakręcony u we Wrocławiu?
Wrocław odwiedziła spora część ekipy "Wszystko gra": na premierze były - poza reżyserką - odtwórczynie głównych ról - Kinga Preis (Roma) i Eliza Rycombel (Zosia), Bartosz Żuchowski (Bartek, chłopak Zosi)
"Wszystko gra" reprezentuje gatunek rzadko obecny w polskim kinie - musical, chociaż jego reżyserka woli określenie: "film z piosenkami". Jest ich tu rzeczywiście sporo, a żadna nie została napisana specjalnie dla tej produkcji. Mamy klasykę polskiej piosenki - od otwierającego opowieść hitu Alibabek "Radość o poranku" ("Jak dobrze wstać skoro świt"), przez "Do łezki łezka" z repertuaru Maryli Rodowicz, "Świecie nasz" - Marka Grechuty, "Jej portret" - Bogusława Meca, "Tych lat nie odda nikt" - Ireny Santor, aż po "Warszawę" Muńka Staszczyka. I to właśnie one - w mistrzowskim wykonaniu grających główne role Stanisławy Celińskiej, Kingi Preis i Elizy Rycombel, ale też debiutujących na dużym ekranie laureatek Przeglądu Piosenki Aktorskiej Ireny Melcer i Karoliny Czarneckiej - są największym atutem tej produkcji.
Skróty
Kino gatunkowe ma w sobie pewną umowność, a Agnieszka Glińska, znana publiczności przede wszystkim jako twórczyni związana z teatrem, do niedawna dyrektorka artystyczna warszawskiego Teatru Studio, pozwala tu sobie na daleko idące skróty, ale wystarczy, że aktorki zaśpiewają "Jej portret" na trzy głosy, a cała reszta przestaje się liczyć.
- Cieszę się, kiedy słyszę, że "Wszystko gra" to mój debiut - mówiła w sobotę w Nowych Horyzontach Glińska. - Ale to trochę tak, jakbym przez większą część życia tkwiła gdzieś zahibernowana. Tak naprawdę nie czuję się debiutantką, ten film traktuję jako kolejny etap mojej kariery. Świetnie, że mogłam zaistnieć w kinie gatunkowym - tu forma mocno trzyma reżysera w ryzach, dyscyplinuje go. Kiedy słyszę "musical", przypominają mi się i "Deszczowa piosenka", i filmy Boba Fosse'a, i "Chicago". I mam nadzieję, że udało nam się zrobić opowieść, która jest do niczego nie podobna. Dziś mogę powiedzieć, że kino mnie wessało i chciałabym robić więcej filmów.
Trzy pokolenia
W lekkiej formie, "Wszystko gra" dotyka poważnego, bieżącego tematu - okupionego eksmisjami odzyskiwania warszawskich majątków. Trzy pokolenia kobiet - babcia (Celińska), matka (Preis) i córka (Rycombel) mieszkają w pięknej willi z ogrodem, którą - zgodnie z relacją seniorki rodu - jej matka kupiła tuż przed wojną od pewnego oficera. Teraz jego potomek stara się odzyskać majątek i wszystko wskazuje na to, że eksmisja jest wyłącznie kwestią czasu. Dokument sporządzonej przed wojną umowy kupna-sprzedaży gdzieś zaginął, a w księgach wieczystych brakuje wpisu potwierdzającego prawo do tej własności. Kiedy jednak sprawy bierze w swoje ręce najmłodsza mieszkanka willi, grafficiarka Zosia, pojawia się cień nadziei na wyjście z tego pata.
Opowiedzieć o namiętnościach
Glińska w głównych rolach obsadza świetnie śpiewające aktorki, przedstawicielki trzech pokoleń. - Taniec szedł mi świetnie, ale ze śpiewem było trochę problemu - żartowała po premierze Kinga Preis, która - jak przystało na musical - miała do zagrania i taneczne sceny. A potem dodała już poważniej: - Nie miałam doświadczenia ani w "You can dance" ani w tańcu na rurze i mogę powiedzieć, że to był mój taneczny debiut. Pracowaliśmy pod opieką Agustina Egurolli. Zaczynaliśmy leżąc na podłodze i oddychając, potem tańczyliśmy z zamkniętymi oczami. Tak naprawdę mam wrażenie, że w filmie tego typu chodzi nie tyle o precyzyjnie zaplanowane układy choreograficzne, co raczej o to, żeby tańcem opowiedzieć coś o bohaterach, ich smutku i namiętności.
- To tak jak z piosenkami - dodała Agnieszka Glińska. - Nie chcieliśmy, żeby do filmu trafiła polska lista przebojów, szukaliśmy utworów, z których pomocą udałoby się powiedzieć coś mądrzejszego, głębszego o naszych bohaterach. Sięgaliśmy do archiwów pamięci po piosenki, które wciąż w nas żyją.
Czemu nie we Wrocławiu?
A dlaczego film nie powstał we Wrocławiu? Trudno sobie wyobrazić, żeby to było możliwe - "Wszystko gra" to bardzo warszawska produkcja, osadzona w historii stolicy, w jej współczesnych plenerach. - Ale drugą część nakręcimy we Wrocławiu - obiecał po sobotnim pokazie producent Klaudiusz Frydrych.