Obcym wstęp wzbroniony czyli Słobodzianek w Oslo
"Nasza klasa" Tadeusza Słobodzianka w reż. Oskarasa Koršunovasa z Teatru Narodowego w Oslo na 36. Warszawskich Spotkaniach Teatralnych. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.
Mocnym akcentem trwających właśnie Warszawskich Spotkań Teatralnych był pokaz najczęściej wystawianej ostatnio polskiej sztuki, czyli "Naszej klasy" Tadeusza Słobodzianka. W Warszawie, niecały rok po pokazie wersji litewskie,j mogliśmy obejrzeć tym razem wersję przygotowaną przez Oskarasa Korsunovasa w Teatrze Narodowym z Oslo.
Utwór w Norwegii, podobnie jak w wielu innych krajach, wywołał duże zainteresowanie i głośne dyskusje. Siła tekstu Tadeusza Słobodzianka polega m.in. na tym, że osadzając całą tę opowieść w polskich realiach autor zawarł w niej na tyle uniwersalne przesłanie, że utwór stał się swego rodzaju rachunkiem sumienia dla współczesnej Europy. Podczas spotkania z publicznością prowadzonego jak zawsze przez Wojciecha Majcherka Norwedzy i sam Korsunovas podkreślili, że dziś "Nasza klasa" zaczyna nabierać nowego znaczenia. W czasach, gdy do Europy zmierza fala uchodźców temat tolerancji, poszanowania godności człowieka, akceptacji jego kultury wydaje się szczególnie istotny.
Krytyk Jon Selas po premierze w Oslo zatytułował swą recenzję "Na wieczorze w piekle" i zakończył ją następująco: "Wszak właśnie teraz, w spokojnej Norwegii, jesteśmy świadkami tego, jak dziesiątki tysięcy ludzi zmierzają w stronę Europy, zmierzają także i do nas. A niektóre z doświadczeń tych ludzi przypominają wydarzenia ukazane w "Naszej klasie". Zatem skoro niebawem przyjdzie nam dawać świadectwo temu, czym jest istota cywilizowanego społeczeństwa, może warto wybrać się zawczasu do teatru, żeby się czegoś nauczyć".
Therese Bjorneboe zaś w obszernym tekście pt.: "Tragedia w szerokim formacie" zauważył m.in. "Słobodziankowi udaje się pokazać, jak zagmatwane potrafią być okoliczności, kiedy jest się "w środku historii", i jak szybko potrafią się zmieniać. Ludzie, których się uważało za przyjaciół, nagle okazują się być wrogami".
Spektakl pokazywany w Warszawie robi mocne wrażenie, ale najsilniej działa sam tekst. Oskaras Koršunovas pozostał wobec niego niezwykle pokorny. Po pierwszej części granej może zbyt ekspresyjnie w drugiej niemal zrezygnował z inscenizacji. Tekst niósł cała opowieść. Wszystko rozgrywa się w bardzo podobnej scenografii, jaką Gintaro Makarevičiaus przygotował do zrealizowanej niedawno przez Korsunovasa w Dramatycznym "Miarki za miarkę".
W pamięci pozostała mi przede wszystkim przejmująca Ingjerd Egeberg odtwarzająca rolę Rachelki. Dziewczyny, która uratowana przez Władka (Per Agil Aske), chcąc przeżyć, musi zdecydować się na zmianę tożsamości i wejść do społeczeństwa, które zawsze będzie traktować ją jako obcą.