Przed premierą Kolęda-nocka
Można żyć tymczasowo, nie można tymczasowo umrzeć, tak jak nie można mieć tymczasowego losu. Ta myśl musi nurtować społeczeństwo niespełnionych nadziei, które żyło i żyje w niekończącym się oczekiwaniu. Gdzieś to społeczeństwo idzie, zmierza, lecz z upływem czasu cel staje się coraz bardziej niedopowiedziany, mglisty, względny - i daleki, coraz rzadziej poważnie się o nim mówi, a jednocześnie coraz ważniejsze staje się pytanie: jak się idzie, jak się zmierza?
Coś co miało być etapem, okresem, krótką międzyepoką staje się rzeczywistością i losem przynajmniej jednego pokolenia; i podczas rachunku sumienia odechciewa się już żartów. Pojawia się pytanie nie o przyszły portret zdobywcy dalekiego celu (być może człowieka bardzo szczęśliwego), lecz o obraz człowieka, który idzie, zmierza, niepewny dokąd; człowieka zagrożonego schizofrenią mówienia czego innego prywatnie, czego innego publicznie, czego innego w kraju, czego innego za granicą, czego innego dziecku, czego innego nauczycielowi i zapewne czego innego podczas spowiedzi lub bezsennej nocy, miotającego się między tymi sprzecznościami z jednym rzeczywistym hasłem: "jakoś przeżyć" i zarazem gruntownie, głęboko zbuntowanemu przeciw myśli, iż miałby przejść do historii z takim, właśnie transparentem w ręce.
Tacy ludzie, na pozór przypisani do swych ciasnych mieszkań, kiepskich zapłat, małych przyjemności i dozwolonych myśli rodem z telewizji, a w gruncie rzeczy boleśnie upokorzeni tym przypisaniem, odczuwający je jak obrazę, protestujący i walczący przeciw niemu, są zbiorowym bohaterem najnowszej sztuki Brylla "Kolęda-nocka". Jedna z najważniejszych metafor tej sztuki przedstawia ludzi, którym w noc wigilijną, w noc rodzącej się nadziei urosły skrzydła, przedstawia tych właśnie ludzi udręczonych ponad miarę, upominających się o godność. Rzecz w tym, że każdemu wyrosło tylko jedno skrzydło, są przecież ludźmi nie aniołami; czy jedno skrzydło wystarczy, by latać? Bryllowi chodzi jednak o co innego, o świadomość człowieka, który przynajmniej raz poczuł wyrastanie skrzydeł.
"O nie.
Tak być nie może jak zawsze bywało
Kiedy się chwilkę niby polatało
I trzeba było jasne pióra rzucić
I do pchania pokornie powrócić.
O nie, tak być nie może
I tak już nie będzie
Żebyśmy się nie mogli inaczej utrzymać
Jak tylko klęcząc.
Jeśli ludzie wszędzie
Podniosą się, to dźwigną ojczyznę do lotu
I chociaż nikt z nas nie ma tej siły olbrzyma
To do pełzania już nie ma powrotu
I my musimy lecieć choć tak bardzo bolą
Skrzydła, chociaż przed nami ciemność
i zmęczenie
Bo inaczej nam pełzać nawet nie pozwolą
A nasza mowa zmieni się w milczenie."
Po "Rzeczy listopadowej", po dramatycznych perypetiach "Kurdesza", zakończonych urzędowym poleceniem zdjęcia przedstawienia z afisza, po sztuce "Kto ty jesteś?" Bryll powraca jako dramaturg do traktowanej wprost współczesności. Powraca po długiej przerwie - i powraca w innej formie. Wymienione przed chwilą sztuki autor pisał z myślą o scenie teatru dramatycznego. "Kolęda-nocka" zespala się z muzyką, które powiększa dobitność wierszy, wyrazistość, nadaje im o wymiar - więcej; która zarazem narzuca sposób inscenizowania - metaforyczny, poetycki, dużej skali. Gdyby "Kolędzie" odjąć warstwę muzyczną pozostałby jedynie zbiór wierszy i skromny zarys akcji opartej na swobodnym skojarzeniu z jasełkami i - szerzej - z obrzędowym teatrem religijnym - i nie byłaby to już, w sensie teatralnym, ta sama sztuka.
"Kolędę-nockę" pisał Bryll jesienią, w niejednym rozwiązaniu inspirowany przez pracującego nad gdyńską inscenizacją Krzysztofa Bukowskiego i kompozytora Wojciecha Trzcińskiego; być może ta muzyczna "Kolęda" okaże się pierwsza, sztuką, która odnosi się wprost do wielkiej prze-miany świadomości i postaw zapoczątkowanej w sierpniu, w Gdańsku. Jasełki Brylla, dalekie od dobrotliwości, ciepła i ciszy nocy wigilijnej rozgrywają się między prawdziwą, dosłowną codziennością, a szerokim oddechem poezji, tak jak mówi już o tym motto "Kolędy":
"Marzą się jeszcze nam chałupy w śniegu
Takie przeczyste, takie z kalendarza,
Kurdesz z zadymką i sanie w szeregu...
Poeta słowa na słowa przetwarza,
Buduje polską zimę. A tu siąpią deszcze,
Gołoledź, chłopi na rowerach jadą..."
"Kolęda" powstała wyjątkowo szybko. Również szybko, w ciągu zaledwie trzech tygodni, przygotował prapremierę "Kolędy" zespół Teatru Muzycznego w Gdyni. Już po raz drugi dla nowej gdyńskiej sceny zaprojektował i przygotował scenografię Marian Kołodziej.
W przedstawieniu oprócz solistów, zespołu wokalnego i adeptów studia wystąpią gościnnie: Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego, zespół muzyczny pod kierunkiem Bronisława Opałko, oraz jako solistki Teresa Haremza i Krystyno Prońko.