Artykuły

Co rzucili? Zwątpienie

"Kolęda-nocka" Ernesta Brylla weszła na afisz Teatru Muzycznego w Gdyni z opinią lekko asekurującą się trybem warunkowym, iż "być może", ale bardziej chyba z pewnością, że okaże się pierwszą sztu­ką, która odnosi się wprost do wielkiej przemiany świadomości i postaw zapoczątkowanej w sier­pniu..." O niepewność, czy Bryll sprosta zamówieniu sceny muzycz­nej, byłoby najtrudniej - autor "Po górach po chmurach" właśnie omawiał z reżyserem Krzysztofem Bukowskim szczegóły przedstawie­nia na otwarcie sezonu - miała to być adaptacja " Kto ty jesteś? " - gdy szczęśliwie dla nas sfinalizował się Sierpień i plany należało przereda­gować. Z napisanych akurat wier­szy "ciemnych i pełnych zwątpie­nia", ale i nadto niewysokiej próby, co dodamy od siebie, w oparciu też o zaczerpniętą z wcześniejszych te­atralnych doświadczeń nad forma­mi misterium szopkowo-bożonarodzeniowego biegłość ułożył autor śpiewogry "Na szkle malowane" scenariusz oratorium kolędniczego, właśnie "Kolędy-nocki". Muzykę do wierszy (powiedzmy od razu: zna­komitą) napisał Wojciech Trzciński, scenografię (powtórzmy: znakomi­tą) opracował Marian Kołodziej, inscenizacja i reżyseria (chciałoby się powtórzyć...) jest dziełem Krzyszto­fa Bukowskiego. Chciałoby się po­wtórzyć, gdyby wpierw cokolwiek cynicznie się uznało, że zamiar do­starczenia widzowi patetycznej po­rcji wzruszeń w czasie zbiegającym się z odsłonięciem Pomników na Wybrzeżu jest jak najbardziej szla­chetny. Gdyby się założyło, że rze­czą artysty jest sterroryzować emo­cjonalnie widza jedynie na czas trwania spektaklu i wycisnąć zeń wiele, jeśli już nie wszystkie łzy, a potem wypuścić na ulicę, gdzie by mógł dociekać własnych niedaw­nych reakcji wcale już nie dbając o to, co mu artysta miał do powie­dzenia.

Gdyby się więc z dobrą wiarą poddać wszystkim emocjonalnym zasadzkom, chytrze postawionym przez realizatorów "Kolędy-nocki", to owszem, robi ona wrażenie na­skórkowe i trzeba być na kształt zimnego głazu, by nie chcieć jak najprędzej zrzucić z pleców mro­wia. Każdy w tekstach Brylla odnaj­dzie sytuację, która pozwoli mu się nad sobą przynajmniej ulitować: bożonarodzeniowe misterium roz­pisał autor bowiem w realiach życia krajowego i nie sposób się np. nie przejąć losem Kobiety Brzemien­nej, której przyjdzie bez końca się tułać z Dzieciątkiem po wynajętych mieszkaniach, czy też nie współ­czuć Kobiecie z Osiedla, stojącej w kolejce - a po co? - "po szarość", czekającej w kolejce ,,po starość", kupującej gdy dojdzie "zmęcze­nie", przynoszącej do domu "ka­mienne zwątpienie"...

Zjadaczy zwątpienia na koniec każe Bryll przerobić na jednoskrzydłych aniołów i śnić im okrutny sen o upadku, oszczędzając tym samym swej sztuce happy endu, po którym katharsis byłoby całkowite, choć kto drobiazgowy, ten w nrze pierw­szym tegorocznym "Dialogu" (a także w programie) odnajdzie finał, jeszcze większe by zapewne wzbu­dzający oklaski, gdyby nie został oszczędzony na scenie. Oratorium nosi podtytuł "Chociaż to jeszcze przedświt" i realizatorom musiało się wydawać, że i tak powiedzieli wiele. Faktem społecznym jest zaś to, że w gruncie rzeczy mało mó­wiąc trafili w strunę tak napiętą, że zabrzmiało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji