Artykuły

Człowiek znikąd

BOHATER sztuki Dworieckiego "Człowiek znikąd" - a tym "człowiekiem znikąd" czyli "kimś obcym" lub "kimś no­wym" w dużych zakładach meta­lurgicznych jest inż. Czeszkow - w rozmowie z pracownicą zakładu Szczegoliewą:

Szczegoliewa: Myślę, te nauczy się pan z czasem szanować prze­szłość zakładów.

Czeszkow: Interesuje mnie jego przyszłość.

I w tym lapidarnym dialogu za­warte jest źródło głównego konflik­tu sztuki, z prapremierą której wy­stąpił warszawski Teatr Drama­tyczny*).

Człowiek znikąd... Ktoś obcy... Ktoś nowy... Skąd my to znamy? Ależ tak. Czeszkow, to na pewno jakiś krewniak inżyniera Kukuły z głośnej swego czasu, bardzo kontrowersyjnej w odbiorze sztuki Domańskiego "Ktoś nowy". Tyl­ko że po stronie Czeszkowa jest znacz­nie więcej bezinteresownych racji obiektywnych w jego działaniu i w jego stosunkach z ludźmi i stosunku do lu­dzi z fabryki.

Inż. Czeszkow jest - w płaszczyźnie ogólnej - wytworem rewolucji nauko­wo-technicznej, zaś w skali lokalnej - wytworem stosunków panujących w dużych podleningradzkich zakładach metalurgicznych. Co kształtowało dotąd te stosunki? Wieź "kombatancka", któ­ra w coraz większym stopniu prze­kształcała się w alibi kumoterstwa, ba­łaganu, marnotrawstwa, łamania dyscy­pliny pracy - prowadząc ważny dla gospodarki narodowej zakład przemysłowy do upadku. Alibi i parawan. Nie jest to jednak klikowość typowa, naj­bardziej rozpowszechniony jej model. Chociażby dlatego, że obejmuje niemal wszystkich pracowników zakładów, któ­rych łączy wspólny, źle pojęty interes. Stąd - cały łańcuszek wzajemnego okłamywania się - od dołu do góry, stąd cała ta papierowa, sprawozdawcza mitologia i mistyfikacja. Oczywiście że przy zetknięciu z "kimś obcym", z "człowiekiem znikąd", bo spoza tej "masowej kliki" - musiało dojść do starć, konfliktów, walki. Bo inż. Czeszkow reprezentuje facho­wość, racjonalizm, nadrzędne autentycz­ne racje gospodarcze i społeczne. Aż dziw, że jego przeciwnicy nie przycze­pili mu etykietki "technokraty". Ale czy styl pracy i model stosunku do ludzi Czeszkowa sprzyjał czy też utrudniał jakieś jednak porozumienie się z ludź­mi? Czy nie ma w nim jakiejś nowej donkiszoterii, jakiegoś szczególnego ga­tunku "mizontropii", "nacjonalnego za­mordyzmu", a przede wszystkim - czy nie brak mu jako kierownikowi dużego przedsiębiorstwa, elementarnej zalety umiejętności współżycia w kolektywie i z kolektywem, służącego nadrzędnym celom obiektywnym?

W samym montażu przedstawienia nuży początkowo i przeszkadza ta "siekaninka", te ciągle zmia­ny sekwencji i kadrów, mówiąc językiem filmu. Ale potem staje się to konwencją, która widza wciąga i przestaje mu przeszkadzać. Zwłaszcza, że GUSTAW HOLOUBEK w tytułowej roli inż. Czeszkowa od pierwszego wej­ścia trzyma mocno "za twarz" widow­nię, narzucając jej swe racje arbitralnie i nieodwołalnie, tak że chciałoby się, zwłaszcza pod koniec, by trochę mniej miał tej racji i by były one nieco po­dzielone i mniej jednoznaczne. Ale zwy­cięstwo Holoubka uwarunkowane jest też postawą Czeszkowa.

A miał Holoubek mocnych przeciwni­ków nie tyle w postaciach co w akto­rach. Przeciwników i partnerów: Kata­rzyna ŁANIEWSKA, Andrzej SZCZEP­KOWSKI, Mieczysław MILECKI. Stefan ŚRODKA, Zygmunt KESTOWICZ, Ja­nusz PALUSZKIEWICZ. Bolesław PŁOTNICKI, Józef NOWAK.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji