Artykuły

Wicie gniazda w operze, zmęczenie w kałuży. Ciekawy kalejdoskop

Potrafią zaczarować gestem, zachwycić miękkością ruchu, ale też rozśmieszyć, czy sprawić, że widz poczuje się niepewnie. Ze sceny, czasem bez ani jednego słowa płyną tak duże emocje i sugestywne obrazy, że ma się je w głowie jeszcze długo. Tak właśnie bywa na Festiwalu Tańca Współczesnego „Kalejdoskop", który w niedzielę (10.04) kończy sie w Białymstoku


To bardzo ciekawa edycja (już 13.) imprezy, która dawno stała się jedną z ważniejszych artystycznych propozycji w mieście, wyrosłych z autentycznej pasji i chęci promowania tańca współczesnego. Dziś, dzięki pasjonatkom z Podlaskiego Stowarzyszenia Tańca, możemy oglądać w Białymstoku często najświeższe polskie choreografie w wykonaniu znanych i nagradzanych tancerzy, a także produkcje międzynarodowe. Kalejdoskop dowodzi, że taniec współczesny niejedno ma imię, korzysta z najróżniejszych środków wyrazu i nieustannie potrafi widza zaskoczyć. Sięga po literaturę najstarszą (jak choćby opowieści biblijne o Jakubie — to Kielecki Teatr Tańca), jak i najnowszą (m.in. książkę Najgorszy człowiek na świecie Małgorzaty Halber, opowiadającą o świecie mediów i uzależnieniach — to w projekcie Barbary Bujakowskiej Swan... like II: DyingSwan).

Kalejdoskop łączy style, balansuje na styku tańca, akcji scenicznej i performance (performerzy Filip Szatarski i Radek Hewelt w Clever Project komasują choćby tak różne elementy jak operowe wstawki, terapia grupowa, widowisko taneczne).

Granice na festiwalu się zacierają — tancerze równie dobrze porwać mogą sugestywnymi obrazami w półmroku, jak i w jarzeniowym świetle w przestrzeni pozbawionej kameralności, w której każą widzom iść za sobą — po schodach, łącznikach, między kolumnami.

Wicie gniazda w operze

Tak właśnie było w sobotni wieczór w Operze i Filharmonii Podlaskiej, gdzie miejscem prezentacji Krakowskiego Teatru Tańca w choreografii uznanego izraelskiego choreografa Idana Cohena — było operowe foyer. Gdzieś w tle słychać było szczęk filiżanek w operowej restauracji Forma, z dużej sali czasem delikatnie przebijała muzyka Carmen (właśnie odbywał się spektakl), a w przeszklonym wnętrzu foyer w tym samym czasie — ponad sto osób szło za kilkorgiem tancerzy. Ci, za pomocą gestu, fotografii, kilku gniazd, stosów ubrań co chwila zmieniających przeznaczenie, delikatnej muzyki opowiadali historie o wyrwaniu z gniazda, cierpieniu, kołowrocie historii. Artyści zapowiadali, że spektakl Nesting [na zdjęciu] „przeprowadza widza przez kulturowy szlak między Polską a Izraelem, śledząc nie zawsze wyraźne więzi kulturowe między naszą przeszłością i teraźniejszością".


I rzeczywiście — w obrazach pobrzmiewały echa polsko-żydowskich relacji — trudnych, smutnych, nacechowanych goryczą i rozpaczą. Bluzka zarzucona przez jednego tancerza na szyję drugiego może stać się szubienicą, więzami, w których bohater się szamocze, wyrazem odrzucenia. „Chodzona" forma spektaklu w takiej rozświetlonej przestrzeni powodowała, że spektakl tracił na kameralności — nie sposób było też dostrzec wszystkich detali, ale z drugiej strony — stanowiła też jego siłę. Dramatyczne historie „wytańczone" przez tancerzy w przestrzeni, gdzie toczy się życie, gdzie jedni nie zauważają drugich — z jednej strony ktoś się bawi, z drugiej gotuje — powodują, że spektakl zyskuje nową perspektywę. Tak właśnie się dzieje — często obok nas toczy się życie, dzieją się rzeczy piękne, straszne i dramatyczne, których nie zauważamy, albo nie chcemy zauważać — o czym dawno temu pisali już najwięksi ludzie pióra, choćby Miłosz w Campo di fiori.

Mroczny pokój

Bardzo ciekawym doświadczeniem wizualnym, estetycznym i wywołującym skrajne odczucia widzów okazał się odważny projekt Room 40 Macieja Kuźmińskiego. Półmrok, z węża zawieszonego u sufitu płynęła woda, rozlewając się w coraz większą kałużę. W niej — nagi człowiek — skulony, ślizgający się w różne strony, rozpryskujący fontannę kropelek. Była w tym tańcu (na brzuchu, plecach, boku) radość z zabawy i cierpienie, była euforia i zmęczenie, w pewien sposób metafora całego naszego życia. To projekt dość prowokacyjny, ale jednocześnie wyjątkowo piękny i hipnotyzujący. Ruchy tancerki, odpowiednio ustawione światło, odbijające się na mokrej skórze, wszystko to dawało poruszający efekt.

W finale tancerka zastygła, słychać było tylko jej zmęczony oddech i jęk. Czy spektakl już się kończył? Czy jeszcze trwał? Część widzów wyszła — jedni skonsternowani, inni, rzucając cicho teksty w rodzaju — „nie męczmy już pani, dajmy jej odpocząć". Połowa w sali została i doczekała zgaszenia świateł, nagradzając kryjącą się w ciemności tancerkę głośnymi oklaskami. Pokaz łączący performance z prowokacją generował przy okazji więc też ciekawe reakcje publiczności — na zmęczenie, nieoczywistość granic spektaklu. O tym wszystkim można też było porozmawiać już po wszystkim w pobliskiej Kawiarni Lalek — organizatorom zależało na swobodnej wymianie myśli i takie spotkania chętnych widzów i twórców umożliwiali.

Wzajemna tresura

Zupełnie inny w wymowie, bo dość zabawny był spektakl Teatru Tańca Zawirowania — Wybieg w choreografii Karoliny Kroczak. Dwójka znakomitych tancerzy przeprowadziła widzów przez życie, relacje międzyludzkie, relacje partnerskie, pełne uzależnień, wzajemnej tresury. Za pomocą różnych tanecznych konceptów — m.in. tańca stylizowanego na gesty prezentowane na wybiegu dla modelek - pokazali to, czego czasem na co dzień nie widać, a co między dwojgiem ludzi jest. Cała siatka uzależnień, gestów, sztuczek, wybiegów.

Zbiorowymi scenami choreograficznymi w dwóch spektaklach Monochrome Jacka Przybyłowicza oraz Sen Jakuba Grzegorza Pańtaka zachwycał Kielecki Teatr Tańca. W tym pierwszym teatr pokazał zestaw pięknych wizualnie obrazów, pozbawionych fabuły, w tym drugim — taneczną interpretację muzyki Krzysztofa Pendereckiego Przebudzenie Jakuba.

Tegoroczny Kalejdoskop to w sumie jedenaście projektów tanecznych rozsianych po całym mieście, wystawa, koncert Legarytmów, taneczne lunche. Festiwal kończy się w niedzielny wieczór (10.04), dziś jeszcze zobaczyć można:

* godz. 18 — trzy różne projekty: Ewelina Drzał Fiałkiewicz Homogemonia, Anna Kamińska, Patryk Durski 5 dm3, Ivgi & Greben Object — produkcja izraelsko-holendersko-rosyjska (Białostocki Teatr Lalek)

* godz. 19.30 — Anna Piotrowska Democratic body (Opera i Filharmonia Podlaska)

Bilety do kupienia na miejscu.

Kalejdoskop jest organizowany przez Podlaskie Stowarzyszenie Tańca, a za jego kształt odpowiadają dyrektorki Joanna Chitruszko i Karolina Garbacik oraz programator Anna Królica.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji