Lepsza Wdówka
Rzadko mamy okazję wracać do przedstawień omawianych już wcześniej. Dzieje się tak z różnych przyczyn: brak czasu, brak miejsca w gazecie, natłok wydarzeń kulturalnych. A przecież, należałoby czasem wracać do nich ponownie, nie tylko ze względu na zwykły recenzencki obowiązek wobec tzw. drugich i trzecich obsad aktorskich. Również dlatego, że premiera nie jest najczęściej miarodajna dla oceny trwałych wartości spektaklu. Po kilkunastu przedstawieniach kształt artystyczny widowiska zmienia się czasem nie do poznania, często na gorsze, rzadziej na lepsze.
Dziś więc, kiedy rytm życia kulturalnego w Warszawie nie powrócił jeszcze do normy, zajrzałem ponownie do Operetki na "Wesołą wdówkę" Lehara. Nie ukrywam, szedłem tam beż większego entuzjazmu, zważywszy na nie najlepsze wrażenia wyniesione z listopadowej premiery tego przedstawienia. Ale nie żałuję wieczoru; "Wdówka" jest dziś dużo lepsza.
Spektakl "uleżał się" jakby, nabrał stylu i fasonu - jak świeżo skrojony garnitur po kilku przymiarkach i drobnych przeróbkach. Lepsze jest jego tempo, lepiej się w nim teraz czują wszystkie bez wyjątku zespoły. Szczególnie soliści (częściowo nowo obsadzeni) nabrali teraz niezbędnej swobody interpretacyjnej, grają i dowcipkują w swoich rolach, dając szereg udanych portretów charakterystycznych. W jednym szeregu trzeba tu wymienić: Mariusza Cellariego (Cascada), Ireneusza Pietrasa (Raoul), Antoniego Kłopockiego (Priczicz), Alinę Wieczorkównę (Praskowia) i Tadeusza Walczaka (Niegus). Szkoda tylko, że Walczak nie może się rozdwoić w tym przedstawieniu, by jednocześnie występować w swej popisowej roli ambasadora Ponteverdo - Mirko Zety.
Szczęśliwiej została też zestawiona teraz obsada większości głównych partii. Nela Obarska w roli Hanny Glawari nie zawodzi wokalnie, a przy tym daje pokaz nienagannej operetkowej maniery aktorskiej. Urodziwa, pełna wdzięku i elegancji scenicznej, jest wymarzoną partnerką Jacka Mikuska w roli Daniło Daniłowicza. Młody amant naszej sceny operetkowej ożył w tej roli od premiery, a partnerstwo p. Obarskiej wyzwoliło w nim uśpiony jakby szyk i temperament. W roli Walentyny możemy podziwiać teraz Barbarę Belę-Wysocką, która daje nam kolejny owoc swojego talentu wokalnego, aktorskiego i tanecznego, pomimo że debiutujący u jej boku w roli Kamila - Tomasz Markiewicz nie ułatwia jej zadania. Surowy jeszcze aktorsko, jest jednak Markiewicz cennym nabytkiem wokalnym sceny operetkowej.
Przedstawienie bardzo zyskało w ciągu tych dwóch miesięcy. Duża w tym zasługa dobrego zestawu wykonawców. Gdyby nie fakt, że niezłemu już zespołowo baletowi operetki wciąż jeszcze brak jest solistów z prawdziwego zdarzenia (których tak łatwo można by przecież wypożyczać z Teatru Wielkiego!), "Wesoła wdówka" przy Nowogrodzkiej prezentowałaby już należyty profesjonalny poziom. Warto zadbać i o to.