Drastyczne szkice
Sztuka "Moja wątroba jest bez sensu albo zagłada ludu" nie ma, jak widać, prostego tytułu i nie jest rzeczą łatwą ani przyjemną.
Ta makabreska godzi w hipokryzję naszej mieszczańskiej wrażliwości, czyli opowiada historię nawiedzonej baby, która już nie może, więc w pijanym widzie morduje swych sąsiadów, którzy i owszem, mogą, przede wszystkim za to, że noszą oni białe skarpetki do ciemnych garniturów.
W wymiarze symbolicznym "Moja wątroba" to oda na śmierć prostactwa. Główna bohaterka truje irytujących ją sąsiadów. Zaprasza ich na przyjęcie imieninowe, obraża, wyszydza, a nawet - nieco mistycznie - zarzyna co niektórych nożem, by nie toczyli się przez życie jak robaki. Wiemy, co na taki wzór miłosierdzia powiedziałby ksiądz Robak z "Pana Tadeusza" czy Kirkor z "Balladyny", ale też Austriacy zawsze traktowali Galicję jako zaplecze taniej siły roboczej i cesarską kolonię.
Ponieważ Schwab nie doczytał "Ojca Goriot", "Nany", "Pamiętników Fanny Hill" czy choćby "Szkiców węglem", w których podobne problemy przeżywaliśmy sto lat temu, więc daje nam tę uwspółcześnioną wersję klasyki, mówiąc: rewelacja!, skandal!, a fe! Kupujemy, bośmy na ogół też nie doczytali.
Bohaterowie Schwaba nie przejawiają żadnego sentymentu do siebie - obrzucają się plugastwem, zwykle utajonym, pochowanym skrzętnie przed światem i Bogiem. Głupota, małostkowość i chamstwo, pogarda dla innych, nienawiść do najbliższych, kazirodztwo, okrucieństwo, brak wiary, dla każdego coś miłego.
Według Schwaba kłamstwem jest wszystko, nawet ciało, które domaga się tylko żarcia, picia, seksu. Nawet Herrmann, kuternoga, który chciałby być artystą, uprawia body art - obrabia własne ciało wysokoobrotową wiertarką.
Mocnych wrażeń w tym spektaklu na pewno nie zabraknie, tym bardziej że sugestywne światło otacza scenografię Marka Brauna przypominającą trzy pudła-mansjony, które spinają od przodu ni to stół ofiarny, ni wybieg z pokazów haute couture dla aktorów.
W XIX w. powiedziano by o Schwabie, że pochodził z nizin społecznych. Wychowywała go matka, sprzątaczka. "Moja wątroba jest bez sensu albo zagłada ludu" w Kammerspiele w Monachium ugruntowała towarzyską pozycję dramaturga. W krótkim czasie wystawiono "Zagładę" w ponad dwudziestu teatrach w Niemczech, Szwajcarii i Austrii.
W Polsce sztukę wyreżyserowała po raz pierwszy Anna Augustynowicz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie (Laur Konrada na Festiwalu Reżyserów w Katowicach w 1998 r.) i ten spektakl obejrzymy.
Schwab zaintrygował krytykę i publiczność nie tylko dziełem, ale i skandalicznym - i krótkim - życiem. Wszyscy zwracali uwagę na pełen brutalizmów język jego sztuk, na drastyczne dialogi, skłonność do skatologii. Mówiono o nim "odrażający poeta przemocy".