Ku chwale sceny i na uciechę widowni (fragm.)
W konkurencji z wygodą domowego teatru telewizyjnego czy z popularnością kina, teatr żywy coraz wytrwałej musi walczyć o swoją atrakcyjność. A więc przede wszystkim powinien dbać o wysoki poziom zespołu aktorskiego, gdyż kontakt widowni z żywym aktorem wydaje się najsilniejszym magnesem teatru dramatycznego. Ale zaraz za tym idzie troska o możliwie oryginalny kształt widowiska i tu zaczynają się pierwsze nieporozumienia. Podejrzewam, że reżyserzy myślą raczej o recenzentach niż o widzach. Niestety zdarza się, że w tej pogoni za oryginalnością za wszelką cenę, w tej chęci zwrócenia na siebie uwagi pojawiają się na naszych scenach widowiska, w których forma mija się po prostu z treścią. I dlatego opowiadając się całym sercem za wszystkim, co w teatrze nowe, za tym co może odmłodzić i uwspółcześnić spokojną klasykę, trzeba chyba jednak zastanowić się nad tym, czemu dany eksperyment służy i co teatr przezeń osiągnął.<<<
Z kolei Teatr Dramatyczny zainaugurował swój sezon - i nową dyrekcję Gustawa Holoubka - "Wyzwoleniem" Stanisława Wyspiańskiego. Nic słuszniejszego. W tym przypadku również otrzymaliśmy spektakl w nietradycyjnym kształcie. Ale tym razem myśl przedstawienia rysowała się niesłychanie ostro i na tyle jasno, na ile w ogóle jest to w inscenizacji tego dramatu możliwe. Ale i widownia Teatru Dramatycznego jest już widownią węższą, od lat przyzwyczajoną do trudniejszego repertuaru. Nawet szkołom postanowił teatr udostępnić ten spektakl dopiero dla klas licealnych. "Wyzwolenie" zobaczyliśmy w reżyserii Jerzego Golińskiego, który nie licząc występów gościnnych - zadebiutował tym przedstawieniem na warszawskiej scenie, potwierdzając swoje dobre reżyserskie imię, jakie zdobył na scenach Wybrzeża, Krakowa, Wrocławia. W jego interpretacji "Wyzwolenie" stało się współczesną dyskusją na temat bolących wad narodowych i głównych kierunków uzdrawiania rzeczywistości.
Nie ma "Wyzwolenia" bez Konrada, a więc sukces i tego spektaklu jest pięknym zwycięstwem aktorstwa Zbigniewa Zapasiewicza, który nie tylko świetnie podaje tekst, ale ułatwia śledzenie myśli autora i uchwycenie zamysłu inscenizacji. I właśnie takie nowatorstwo wychodzące widowni naprzeciw, wydaje się najcenniejsze w teatrze.>>>