Artykuły

Nowe dzieło polskiego kompozytora

"Nowa opera polska, to fakt sam przez się ważny i pamiętny, niestety, nieczęsty i krótkotrwały" - tak pisał w 1909 roku Zdzisław Jachimecki, witając premierę "Bolesława Śmiałego", pierwszego scenicznego dzieła młodego Ludomira Różyckiego.

Te słowa znakomitego muzy­kologa sprzed 75 lat nie straciły i dzisiaj swojej aktualności, ja­ko że współczesna polska twór­czość operowa jest ilościowo więcej niż skromna, a ukaza­nie się każdego nowego dzieła, o ile tylko reprezentuje ono jakieś wartości, staje się ważkim artystycznym wydarzeniem.

Odnosi się to więc i do wy­stawionych świeżo na scenie Teatru Wielkiego w Poznaniu "Ślepców" Jana Astriaba - 46-letniego poznańskiego kom­pozytora, którego Koncert Skrzypcowy już pół roku temu zyskał duże uznanie na festiwa­lu "Warszawskiej Jesieni" - jakkolwiek to jego pierwsze operowe dzieło rozmiarami jest niewielkie (trwa trochę tylko ponad godzinę).

Z dużą inwencją pomyślane partie solowe gdzie śpiew w naturalny sposób przechodzi w mowę i odwrotnie, piękne partie chorałowe, wplecione w tok dzieła, barwna, choć skromna obsadowo instrumentacja, a do te­go oparcie treści na wybitnym dziele literackim (znany dra­mat Maurycego Maeterlincka) - wszystko to czyni ze "Ślep­ców" Astriaba pozycję wysoce interesującą i wartościową, która przy tym w pomysłowej inscenizacji Lecha Terpiłowskiego i oprawie scenograficznej Mariana Jankowskiego zyskała w poznańskim teatrze frapujący kształt sceniczny.

Rzecz jednak w tym, że kom­pozytor oraz inscenizator (a za­razem autor opracowania teks­tu i "scenariusza") poszli dalej, zapragnęli bowiem - co zresz­tą zrozumiałe - wypowiedzieć poprzez swe dzieło także jakąś prawdę o współczesnym świe­cie i ludziach. Wpleciono tedy w tekst Maeterlincka fragmenty wierszy Harasymowicza, Śliwiaka i innych poetów oraz własne "przesłanie" Lecha Terpiłowskiego; parokrotnie też roz­brzmiewa w ustach aktorów, jak swoisty refren, tytuł zna­nej powieści Hansa Fallady.

I tutaj nasuwać sięr poczynają różne wątpliwości. "Poprawia­nie" bowiem, a także "przypra­wianie" wybitnego dzieła - w tym przypadku dramatu Maeterlincka - choćby w chwalebnych intencjach, jest zawsze zabie­giem ryzykownym (co innego, gdy ma się do czynienia z mier­nym tekstem): rozbija się po trosze jednolitość nastroju i za­ciera myśl przewodnia. Wykoncypowane zaś przez autora ope­rowego scenariusza rozwiązanie dramatu (małe dziecko ukazuje "Ślepcom" prościutką drogę wyj­ścia z tragicznego zagrożenia...) też w gruncie rzeczy przeko­nywającym rozwiązaniem nie jest.

Mimo tych zastrzeżeń, prapre­miera "Ślepców" w Poznaniu była na pewno wybitnym artys­tycznym wydarzeniem, do cze­go niemało przyczyniło się i zna­komite wykonanie. Słowa szcze­gólnego uznania należą się tu szefowi teatru Mieczysławowi Dondajewskiemn, który, gdy atak serca powalił przygotowu­jącego spektakl dyrygenta Anto­niego Grefa, musiał nieoczeki­wanie w dniu premiery przejąć batutę i z tego ogromnie trud­nego i ryzykownego zadania świetnie się wywiązał. Pięknie śpiewał chór, a wśród solistów wyróżniali się Joanna Kozłow­ska, Krzysztof Szaniecki oraz Ewa Iżykowska, która obok wo­kalnych zdolności ujawniła tak­że niemały talent pantomimiczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji