Artykuły

Muzykalitet jeleniogórski

INSCENIZATOR "Ślepców" M. Maeterlincka, pokazanych w Warszawie na gościnnych wys­tępach Teatru im. C. Norwida z Je­leniej Góry, sprawca, jak podaje program, układu tekstu, parafrazy scenicznej i animacji, Lech Terpiłowski nazwał szumnie swoją robotę "parafrazą sceniczną a la muzykalitet" (czytaj: współczesny moralitet muzyczny)

Trzeba przyznać, że zawsze w tea­trze obowiązujące podejście wokalne do tekstu literackiego wymaga szcze­gólnej troski przy dziełach Maeterlincka, który komponował zdania jak frazy muzyczne, czego nie zatracił w swoim przekładzie Miriam. Na współ­brzmienie tłumaczenia z oryginałem złożyły się nie tylko artyzm i kul­tura, ale także rówieśnictwo tłuma­cza z autorem i hołdowanie podob­nej doktrynie artystycznej, miano­wicie symbolizmowi, co się łączy z Secesją, Moderną, u nas - z Mło­dą Polską. Twórcze poczynania z przełomu poprzedniego i naszego stu­lecia coraz bardziej utwierdzają się w powszechnej świadomości jako prekursorskie dla następnych kierun­ków w sztuce i zalążkowe również dla teatru i dramaturgii współczes­nej.

Sceniczna wizja dwunastu niewido­mych, którzy znaleźli się na niezna­nym terenie bez opiekuna, podsuwa porównanie z "Czekając na Godota" Becketta. Jednocześnie kadencje fraz w tej jednoaktówce jakby bez akcji, a ściślej z akcją prowadzoną w spo­sób przeciwstawny do klasycznych kanonów, stały się pretekstem do skomponowania widowiska na zasa­dzie raczej symfonii muzycznej niż anegdoty sytuacyjnej.

Tak jak to zostało zrobione przez Terpiłowskiego i przez Bogdana Do­minika, sygnującego w programie "Preparację muzyczną", mogłoby z równym powodzeniem być nadawane przez radio w ramach "teatru wy­obraźni".

PRZEDSTAWIAJĄC w teatrze jednoaktówkę; "Ślepcy" szczęś­liwie ograniczono się do spektaklu jednogodzinnego, nie ulegając połączenia w jedno widowis­ko z innymi jednoaktówkami. Jed­ność nastrojowa stanowi warunek te­go widowiska, które można by wysłu­chać także z zamkniętymi oczami, oczywiście przy pewnej cierpliwości, tudzież poświęceniu.

Ponieważ jednak teatr, nawet gdy tematem są niewidomi, posługuje się efektami wzrokowymi, słusznie uczy­niono tonując sygnowaną w progra­mie przez Mariana Jankowskiego "Projekcję plastyczną". Osiągnięto to przez zanurzenie całej sceny w jed­nym kolorze, tym samym co ko­stiumy. Wybrano zaś kolor służebny dla tego zamiaru, bardzo neutralny a jednocześnie modny, mianowicie jasnoniebieski. Będąc kolorem chłodnym i opatrzonym spełnia więc rolę wtopienia przedmiotów i osób w tło.

Gdy w sztuce pada zdanie, że mog­łoby się nie tylko nie widzieć, lecz jeszcze i nie słyszeć, wiemy że ma­my do czynienia z gromadą ludzi ułomnych, ale nie pozbawionych ja­kichś innych uchwytów z życiem. Przeżywać to można i tłumaczyć so­bie w ten sposób, że także my wszyscy jesteśmy niedoskonali, zaw­sze pozbawieni czegoś bardzo ważne­go, podstawowego, ale przecież obda­rzeni odczuwaniem.

TYLE się rozpisałem na mar­ginesie starannie opracowane­go pod względem wokalnym i muzycznym widowiska, do które­go zrozumienia jest potrzebny jed­nak komentarz. Trzeba przyznać, że głosy, ruchy i reagowanie są przez artystów wystudiowane, co ma być może większe znaczenie warsztatowe niż ostatecznego efek­tu widowiskowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji