Artykuły

Kraków. "Podopieczni" Jelinek/Miśkiewicza w Starym Teatrze

Premiera "Podopiecznych" według Elfride Jelinek w reżyserii Pawła Miśkiewicza już 9 kwietnia.

Na naszych oczach trwa dziś wędrówka ludów. "Out of Syria" to wyzwanie dla współczesnego świata. Porzucanie swojego domu z powodu wojny i poszukiwanie lepszego życia gdzie indziej to dziś dla wielu mieszkańców Bliskiego Wschodu codzienność. A wraz z ich pojawieniem się w Europie otwarł się nowy rozdział w wielkiej dyskusji o humanistycznych wartościach, ksenofobii, ale i ochronie europejskiego ładu. Zderzenie światów dziś następuje na naszych oczach. O tym wszystkim chce opowiadać teatr - przed nami premiera "Podopiecznych" według sztuki Elfride Jelinek w Starym Teatrze w Krakowie. Reżyseruje Paweł Miśkiewicz.

(Nie)zaskakująco aktualne

Elfride Jelinek lubi w swych sztukach dawać głos mniejszościom, pominiętym, ludziom egzystującym na marginesie życia społecznego, poza obrębem "wygodnego, mieszczańskiego świata". Stąd w jej utworach miejsce dla kobiet w patriarchalnym społeczeństwie albo mniejszości seksualnych żyjących w heterorzeczywistości. Pojawienie się na kartach jej sztuk uchodźców to była tylko kwestia czasu.

Punktem wyjścia dla dramatu był protest mający miejsce w Austrii jesienią 2012 roku. Wtedy właśnie około stuosobowa grupa pakistańskich i afgańskich uchodźców opuszcza tzw. obóz wstępnego pobytu w Traiskirchen. Ruszają na Wiedeń. Chcą zwrócić uwagę na swoje położenie. Ich wieloletnie oczekiwanie na rozpatrzenie podań o uzyskanie azylu kończy się często sytuacją patową - odmawia się im statusu uchodźcy (czasem z powodu np. braku dokumentów potwierdzających przeżyte prześladowania), ale chroni się ich wciąż przed deportacją. Żyją w zawieszeniu, któremu na imię "obóz uchodźców".

Protestujący "obcy" pojawiają się w centrum miasta na wiedeńskim trawniku, w pobliżu kościoła Votivkirche. Chcą dostrzeżenia problemu uchodźców. Kiedy obok poparcia ze strony mieszkańców Wiednia pojawią się też nocne napady na śpiących imigrantów, ci postanawiają schronić się w pustym od wielu lat kościele.

Ta sytuacja stała się przedmiotem burzliwej dyskusji na łamach austriackiej prasy. I to właśnie ona stała się dla pisarki bogatym materiałem źródłowym.

"Widzi pan, oto dwóm naszym krewnym ucina się głowy, potem zostało jeszcze kilkoro, sfotografowani komórką, póki był czas, teraz już żaden, ich już nie ma, ostałem się tylko ja, ale to trudne do rozszyfrowania zrządzenie losu, no bo z jakiego powodu ludzie robią takie rzeczy?, nie oznacza pozwolenia na pobyt, widzi pan, od razu rozszarpuję podarowane dżinsy, podarowany sweter, podarowany plecak tnę na strzępy, zwariowałem, prawda, przecież te rzeczy są teraz moją własnością!, poddaję się tej niewidzialnej fali, i co z tego? Co z tego mam? Nic! Moi dwaj kuzyni zostali pozbawieni głów, błagam pana, wiem, pan by mi tego nie zrobił, pan by nie mógł zrobić czegoś takiego, ale czy moi kuzyni nie mówią sami za siebie? Z poderżniętymi gardłami i oderżniętymi głowami czy nie przemawiają za mną? Czy to nie przemawia do ciebie, że takie ciężkie przeżycia ciążą na mnie? A tak, do ciebie, właśnie do ciebie! Nie?" - słyszymy w jednej z relacji głos żywego człowieka.

Ale dla Elfride Jelinek pojedyncze głosy składają się w wielki fresk o współczesności.

"My" kontra "Oni" - Uchodźcy, poszukując godnego życia, akceptują niewiarygodne warunki. Musimy udowodnić im, że jesteśmy ich godni - powiedziała o swojej sztuce Elfride Jelinek. I oburzyła austriacką opinię publiczną.

Ale - wbrew temu, czego można by po broniącej lewicowego widzenia świata noblistce się spodziewać - sztuka nie jest jednowymiarowa. Ona jest dyskusją o europejskim porządku, a raczej o ideach, na których ufundowany jest Stary Kontynent Szermowanie hasłami o "różnicy kulturowej i religijnej", napięciu między "my" i "oni" zestawione zostaje choćby z pustką wnętrza kościoła. Budynek staje się potrzebny właśnie dzięki uchodźcom. Mocne i wymowne.

Świat oglądamy poprzez nasze "współczesne oczy" - czyli mass media. Doniesienia prasowe, radiowe, telewizyjne. Dobrze widzimy to podczas kolejnych edycji konkursu World Press Photo. Symboliczne: w 20l6 roku najlepszym zdjęciem uznano fotografię "Hope for a new life" autorstwa Warrena Richardsona. Na zdjęciu widzimy uchodźców przekraczających granicę. Zdjęcie przedstawia moment, kiedy wyczerpany mężczyzna podaje drugiej osobie pod drutem kolczastym swoje dziecko. Rok wcześniej jedną z głównych nagród dostał Massimo Sestini za kadr przedstawiający łódź pełną imigrantów. To nośny temat, odsłaniający bardzo różne twarze tej historii. Uprzedzenia i ksenofobia z jednej strony, z drugiej - próby zrozumienia i współczucia. Tak powstaje różnobarwny portret dzisiejszej Austrii, a szerzej - całej Europy. A pomiędzy tym wszystkim próba obrony znanego nam świata permanentnego dobrobytu i naszego własnego statusu. To właśnie o tym wszystkim opowiadał Jan Klata, dyrektor Starego Teatru w Krakowie, zapowiadając ten spektakl.

- Żyjemy w czasach przełomu. Kończy się świat jaki znamy. Napawa nas lęk przed "Innym", pojawiającym się w najbliższej okolicy. Trudno nam go oswoić, ale trudno też go nie widzieć. Teatr na takie gorące tematy musi reagować. Inaczej staje się po prostu pusty. My chcemy pomagać w rozumieniu i oswajaniu współczesnego świata - tłumaczy dyrektor Jan Klata.

W spektaklu Pawła Miśkiewicza zobaczymy min. Jana Peszka, Martę Nieradkiewicz, Iwonę Budny, Jaśminę Polak, Bartosza Bielenie, Adama Nawojczyka, Krzysztofa Zarzeckiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji