ŚWIATŁO I DŹWIĘK
GDYBY nawet nie pojawili się aktorzy i pozostał tylko obraz sceny, rzucone nań światło i dźwięk - muzyka organowa, byłby to wieczór pełen piękna wizualnego, wspaniałej muzyki. Scenografia i muzyka - oto elementy, które zaczynają na naszych scenach zdobywać dominujące miejsce, stając się elementem niezbędnym w każdym dramacie, i teraz - w Teatrze Dramatycznym odegrały one niepoślednią, może nawet pierwszorzędną role. Premiera sztuki Michela de Ghelderode "Czerwona magia" w przekładzie Zbigniewa Stolarka, reżyserią i opracowaniem tekstu dokonanych przez Piotra Piaskowskiego, z dekoracją i kostiumami Jana Kosińskiego i muzyką Edwarda Pałłasza została uznana za wydarzenie artystyczne pierwszej klasy. Współczesny nam, aczkolwiek nieżyjący już od 1962 roku dramaturg belgijski jest jeszcze mało znany w kraju, jednakże ukazanie się na rynku księgarskim zbiorku jego dramatów, przetłumaczonych przez Zbigniewa Stolarka spowoduje zapewne wystawienia przez teatry polskie następnych sztuk. A Ghelderode to pisarz śmiały, kontrowersyjny, sięgający po tematykę dotyczącą ogólnoludzkich problemów, ludzkich konfliktów, których akcja dzieje się w flamandzkiej, regionalnej scenerii. Tak też jest w "Czerwonej magli". Ludzkie namiętności stają się głównym lematem sztuki: żądza posiadania, zmysłowość, służalstwo - każda z postaci reprezentuje odmienny typ człowieka opętanego inną namiętnością. Hieronimus opętany złotem, które daje władzę, jego żona Sybilla opanowana nienasyconą namiętnością do młodego Armanda, ten z kolei pożądający bogactw Hieronimusa, Romulus utrzymujący się z donosicielstwa, Mnich - żądny uciech życiowych, galeria postaci ze średniowiecznej farsy, która przekształca się w ponury dramat, krew bowiem leje się tu często-gęsto. Kto lubi "sztuki z dreszczykiem" zaprawione jędrnym językiem, dobrymi dialogami, niesamowitymi scenami, kto chce obejrzeć interesującą grę aktorów, ten nie zawiedzie się na "Czerwonej magii". Sztuka jest doskonale wyreżyserowana: nastrój średniowiecza, okrucieństwa, lubieżności, ludzie, którymi kieruje namiętność, u których rozumem jest chytrość, donosicielstwo przysługą, zdrada objawem przyjaźni i miłości. Dramat kilkorga ludzi został pokazany w tak pięknej scenerii, że można ją porównać do malarstwa najznakomitszych mistrzów flamandzkich. Jan Kosiński elementy sztuki holenderskiej wykorzystał dla podkreślenia nie tylko samego dramatu, ale dla nadania odpowiedniej atmosfery tym właśnie namiętnościom ludzkim, jakie dominują w bohaterach sztuki. Podobnie i Edward Pałłasz skomponował muzykę "pod dramat". Jest to muzyka organowa, która nasyca akcję, rozgrywającą się no scenie z powagą, a nawet grozą. W obrazach, w których światło i dźwięk spełniają tak wielką rolę gra aktorów zasługuje na najwyższe uznanie. Wiesław Gołas stworzył wielką, piękną kreację Hieronimusa, opętanego złotem nieszczęśnika, który wzbudza grozę i... współczucie. Interesujące kreacje stworzyli Franciszek Pieczka jako Romulus i Tadeusz Bartosik w roli Mnicha. Sybillą była Małgorzata Niemirska, Armandem - Wojciech Pokora. Trudne, charakterystyczne role, z których piątka aktorów Teatru Dramatycznego, a zwłaszcza Wiesław Gołas potrafili stworzyć wstrząsające kreacje. Warto więc zobaczyć w Teatrze Dramatycznym sztukę Ghelderode'a.