Kronika wypadków teatralnych (fragm.)
(...) Wiosną obejrzałem w Lublinie spektakl "Iwanowa" Czechowa w reżyserii Ignacego Gogolewskiego i scenografii Leszka Mądzika. Reżyser, mimo zapowiedzi w programie nie wystąpił na scenie w tytułowej roli. Całe przedstawienie wydało mi się od strony aktorskiej jakoś przerysowane i manieryczne. Odniosłem wrażenie jakby Gogolewski budował je wokół koncepcji owej głównej roli, którą ostatecznie dał grać na premierze Henrykowi Sobiechartowi, ale do końca ani jego, ani pozostałych wykonawców do tej koncepcji nie dostosował. Wydaje mi się, że miało to być i powinno było być przedstawienie "prowadzone" przez reżysera - Iwanowa - ze sceny, już w trakcie jego trwania. Tymczasem stało się inaczej. Szkoda. Warto jednak odnotować debiut Leszka Mądzika (o którego Scenie Plastycznej niedawno pisałem) - w "normalnym" teatrze. Gogolewski zrobił wreszcie to, czego nie robił nikt przed nim - zaczął wiązać Teatr im. Osterwy z lubelskim środowiskiem artystycznym. Mądzik zastąpił pluszową kurtynę plastykową zasłoną, a spektakl zanurzył w czerni. Zrobił też znakomite - same w sobie dramatyczne i pełne wyrazu zmiany dekoracji - widowiska ze Sceny Plastycznej. A jako scenograf służący aktorom zaprezentował się doskonale. Przede wszystkim pokazał wreszcie - jak należy świecić, jak można prowadzić postać po scenie, wydobywać to, co najważniejsze, podkreślać lub narzucać nastrój. Teatralne oświetlenie, które przeważnie załatwiane jest na chybcika podczas "próby świateł", tutaj stało się znowu integralnym i znaczącym składnikiem spektaklu, jego żywą i zmienną cechą, sposobem interpretacji. Bardzo ciekawe doświadczenie i przykład, który powinien dać materiał do myślenia naszym reżyserom i scenografom. Jeszcze jeden wpis do tej krótkiej "kroniki", w której pustych miejsc tak teraz dużo...