Artykuły

Ich osiem, ona jedna

Kiedy 11 lat temu August Everding pracował w Warszawie nad "Pierścieniem Nibelunga", w Bayreuth Harry Kupfer przygotowy­wał dziesiątą w dziejach festiwalu pre­mierę tej tetralogii. Na tle jego insce­nizacji przepowiadającej kosmiczną katastrofę świata, warszawskie przed­stawienia prezentowały się nobliwie i z lekka staroświecko. Ale może dlate­go, że nie ulegały chwilowym modom, przetrwały próbę czasu, o czym moż­na przekonać się po latach.

Zmarły w tym roku August Everding był doświadczonym mistrzem i wiedział, że w pierwszej warszawskiej inscenizacji Wagnerowskiego arcydzie­ła należy wiernie oddać zamysł kom­pozytora. Każde zaś z czterech jego przedstawień stanowiło cząstkę staran­nie ułożonej całości. Kiedy dziś oglą­damy wznowienie samej "Walkirii", niektóre z pomysłów stają się mało czy­telne. Zapewne jedynie część widzów pojmie, iż pojawiające się na wstępie tajemnicze postaci to Norny, których rola wyjaśni się w finałowym "Zmierz­chu bogów", a widoczna cały czas tę­cza przypomina o krainie bogów Walhalli zbudowanej wcześniej w "Złocie Renu". Mimo to "Walkirię" można oglądać i bez znajomości takich fak­tów. August Everding w sposób klarow­ny przedstawił skomplikowane losy bo­haterów tej części tetralogii, nade wszystko zaś estetyka spektaklu ze sce­nografią Gunthera Schneidera-Siemssena wytrzymała próbę czasu. To "Walkiria" zrealizowana tradycyjnie, ale też w tym zawiera się artystyczna wartość przedstawienia.

Kiedy zaś 11 lat temu za pulpitem dyrygenckim stanął Robert Satanow­ski, "Pierścień Nibelunga" był niewąt­pliwie ukoronowaniem jego pracy. W warszawskim Teatrze Wielkim pre­mierę tetralogii poprzedziły jednak la­ta ćwiczeń. Najpierw było wznowienie skromniejszego "Holendra tułacza", później koncerty z muzyką Wagnera. Teraz "Walkirię" przygotowano w kilka tygodni, ale efekty takiego pośpiechu są nazbyt widoczne. Muzycy grają z różnym skutkiem, a Jacek Kaspszyk stara się ogarnąć całość. W wielogo­dzinnym spektaklu były fragmenty do­bre - pięknie brzmiał kwintet smycz­kowy, były wszakże i niedopuszczalne kiksy. Można wybaczyć, iż brakowało często finezji, że pojawiający się na przykład kilkakrotnie w pierwszym ak­cie motyw Walhalli nie zabrzmiał deli­katnie, wręcz mgławicowo, lecz po pro­stu został odegrany z nut. Najgorsze jednak było to, że z chwilą, gdy muzy­ka Wagnera nabiera dynamiki, wszyst­ko zaczynało się rozsypywać. Brakowa­ło zwartości, proporcji brzmieniowych, a dyrygent starał się jedynie zdyscypli­nować muzyków i na współpracę ze śpiewakami nie miał już czasu.

Ekspresowe tempo zaciążyło także na obsadzie. Nie da się w ciągu paru tygodni znaleźć na świecie renomowa­nych śpiewaków wagnerowskich. Wy­stępujący w takim repertuarze na po­mniejszych scenach amerykańskich Douglas Spurlin (Siegmund) i Edward Crafts (Wotan) zniknęli na olbrzymiej scenie warszawskiej. Brakowało przede wszystkim Wotana, a bez jego dramatycznego monologu piękny finał "Walkirii" traci połowę wartości. Christine Ciesinski (pamiętna Roxana w stuttgarckiej premierze "Króla Ro­gera" przed dwoma laty) w Warszawie rolę Sieglindy zaśpiewała po raz pierw­szy i był to debiut przedwczesny. Jej głos nie ma dostatecznej siły i blasku, by zmierzyć się z tą partią. Bardzo do­brym Hundingiem okazał się nato­miast mało znany w Polsce Paweł Iz­debski, dysponujący potężnym, mrocznym basem. Starannie opraco­wała partię Fricki Wanda Bargiełowska, a kurs prawdziwie mistrzowski poprowadziła w przedstawieniu Han­na Lisowska (Brunhilda). Pozostali wykonawcy od niej powinni się uczyć prowadzenia Wagnerowskiej frazy, in­terpretacji tekstu i śpiewania pozwala­jącego zaprezentować wszystkie walo­ry głosu, a maskującego przy tym jego słabości. Brzmiał on efektowniej, dźwięczniej i silniej niż pozostałych ośmiu warszawskich Walkirii, gdy śpiewały razem.

Czy zatem warto było sięgać po "Walkirię"? Z pewnością tak, choćby po to, by zlikwidować zawstydzającą lukę. Jesteśmy przecież jednym z nie­licznych krajów w Europie, gdzie Wa­gnera grywa się raz na dziesięć lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji