Pamięci pokolenia KOLUMBÓW
Nie tak dawno ożywił ich cienie film: "Kolumbowie" Bratnego i Morgensterna; włączyli się w naszą współczesność, przypominając pokolenie tragiczne, co swoim życiem zapłaciło za naszą wolność. Teraz uczcił ich teatr, na Sali Prób Teatru Dramatycznego wystawiono utwór Zbigniewa Jerzyny "Iskrą tylko". Młody autor, młody reżyser (Maciej Englert), młodzi wykonawcy (Magdalena Zawadzka, Małgorzata Niemirska, Olgierd Łukaszewicz, Jerzy Zelnik, Maciej Damięcki i in.). W tym podobieństwie lat kryje się jakiś piękny element hołdu dla tamtych, co w tymże wieku będąc, odrzucili pióro, by ścisnąć w dłoni karabin i granat. Ale podobieństwo jest zarazem odmiennością: pokolenie Baczyńskich, Bojarskich,Trzebińskich cechował inny gatunek uczuć, bardziej namiętnych, a mniej deklamatorskich. I inna barwa temperamentów, impulsywność łączyła się w nich tak bardzo z chłodnym spokojem, że aż dziw. A przecież tylko taka jedność przeciwieństw pozwalała żyć, tworzyć, walczyć w tamtych latach. I tylko tamtych lat mogła być wytworem. Utwór Jerzyny nie jest dokumentem, jest próbą poetyckiego komentarza do historycznych wydarzeń. Trudno młodemu poecie czynić zarzut z tego, iż skala przeżyć, zarejestrowana w jego tekście, jest mniej obszerna, mniej czuła na różnorodność drgnień serca, niźli potrzebuje tego temat? Wymyka się zakresowi tej skali zarówno tragizm poezji "Kolumbów", jak i tragizm ich życia. "Iskrą tylko..." jest więc bardziej pretekstem do akademii, niż samoistnym dramatem. Ku dramatowi starał się przecież dążyć reżyser, narzucając widowisku wartki rytm, komponując z prostych elementów scenograficznych, z światła i mroku, całość nastrojową i sugestywną. Piękną sylwetkę Matki naszkicowała Ryszarda Hanin, tekst roli Baczyńskiego przepoił żarem i prawdą Olgierd Łukaszewicz, dramatyczne strofy Trzebińskiego mówił z mroczną prostotą Jerzy Zelnik. A jednak wydaje się, że najszlachetniejszą formą hołdu, jaką by teatr mógł umyślić dla Kolumbów, jest sięgnięcie po ich własną twórczość. Tak zrobiło "Ateneum", wystawiając w zeszłym sezonie "Aby podnieść różę" Trzebińskiego, warto upomnieć się dla widzów warszawskich o "Homera i orchideę" Tadeusza Gajcy. Warto - w epoce, kiedy teatr niejeden już raz ujawniał dramatyzm, zawarty w poezji, publicystyce, dokumencie - przepatrzyć i tamtą twórczość pokolenia Kolumbów.