Artykuły

Przerośnięte libido

"Twój, twoja, twoje" w reż. Moniki Pęcikiewicz w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Gazecie Wyborczej - Poznań.

W szkolnych czasach miałam koleżankę, której zdawało się, że starannie komponuje swój ubiór. - Bluzka pasje mi do butów, apaszka do spódnicy, kokarda do paska, a torebka do skarpetek - mówiła. Efekt bywał koszmarny. Podobnie jest ze spektaklem na scenie Teatru Polskiego.

Kłopot z tym przedstawieniem zaczyna się już na poziomie sztuki Przemysława Nowakowskiego. "Twój, twoja, twoje" to trzy opowieści.

Opowieść pierwszą o małżeństwie poznajemy za sprawą listów: bohater nazywany Twój, ma permanentny wzwód, określany tu górnolotnie mianem "superaty energetycznej", porzuca rodzinę i zostaje ekshibicjonistą; bohaterka nazywana Twoja, przechodzi przez fazę złości, zemsty, akceptacji i wreszcie fascynacji problemami męża - też odkrywa w sobie energetyczną nadwyżkę.

Opowieść drugą o dziwnym trójkącie poznajemy za sprawą odgrywania pewnej znajomości: bohater Novak spotyka w pociągu kobietę o imieniu Noi, która daje mu klucze do swego domu, tam zastaje go mąż tej pani, bohater o imieniu Ion; romans, który zaczął się z Noi, przeradza się w romans z Ionem.

Opowieść trzecią o parze młodych ludzi poznajemy za sprawą ich wspomnień: Kaja i Kaj sprawiają wrażenie bardzo zakochanych, ale przy bliższym oglądzie okazują się być znudzeni sobą i życiem, bo zażyli już wszystkich - ich zdaniem - możliwych przyjemności.

Ani formy, ani krzyku

Nowakowski łączy te historie w przedziale pociągu, do którego trafia część bohaterów. Każe im też oglądać się przez okno w pewnej kamienicy. Plącze porządek czasowy. Chyba próbuje za sprawą tych zabiegów oderwać opowieści od realnego świata i podnieść je do rangi metafory. No i nadaje swojej sztuce nośny podtytuł: melodramat. Jak by jednak nie kombinować, pozostaje ona banalnym, dość naiwnym i niezbornym wywodem o ekshibicjoniście, transwestycie, nimfomance oraz ich partnerach, których życie zdaje się być podporządkowane wyłącznie libido. Wywodem, który na poziomie formy, ma wszelkie cechy stroju mojej szkolnej koleżanki. Twój i Twoja piszą do siebie listy: stąd konwencja ich porozumiewania się (literacka, a w efekcie sceniczna). Nie wynikają z tego jednak żadne konsekwencje dla ciągu dalszego sztuki. Imiona kolejnej pary - Noi i Ion - to gra słów, która przewrotnie ma określać ich tożsamość, ale już Kaj i Kaja zdają się tylko nieudolnie ten zabieg powtarzać. Trzy "przypadki" nie wyczerpują - to zrozumiałe - galerii możliwych kombinacji erotycznych i uczuciowych związków międzyludzkich (dziś i w historii), kłopot jednak w tym, że nie dopełniają się też czy nie wykluczają w żaden czytelny sposób. Równie dobrze można by dowolny z nich zastąpić, na przykład opowieścią o relacji kazirodczej, zaprawić rzecz zoofilią czy nekrofilią. Trudno też dociec, czemu ma służyć zabawa w pisanie, odgrywanie i opowiadanie tego, co się dzieje z bohaterami. Obawiam się, że wyłącznie niepotrzebnej komplikacji. Wszelkie wątpliwości ma zdaje się rozstrzygnąć motto z Herberta: "krzyk wymyka się formie". Ale nie rozstrzyga, bo ani tu ani formy, ani krzyku.

Zbędne pytania?

Reżyser spektaklu Monika Pęcikiewicz zapowiadała przed premierą, że autor mnoży w tekście zagadki tak, że odczytanie wszystkich wydaje się niemożliwe. Pewnie dlatego odpuściła sobie gry z czasem, odpuściła konwencję melodramatu, nie martwiła się też o to, jak aktorzy (a z nimi widz) przejdą od pisania listów, przez odgrywanie przeszłości, do wspominania. Nie zadawała sobie pytania, czy coś tego wynika. Być może słusznie. Aktorzy zagrali po prostu trzy scenki nie bardzo tylko wiedząc, czy grają serio, czy z przymrużeniem oka, przeżywają czy się dystansują, farsa to czy może pastisz.

Roland Nowak (Twój) formalizuje swoje kwestie za pomocą dziwacznego ruchu, ale też całkiem realistycznie przysłania przyrodzenie. Marta Zygadło (Twoja) stara się mówić "naturalnie", ale gestykuluje jak początkująca adeptka w szkolnym teatrzyku. Michał Kaleta (Novak) wyraźnie kpi z faceta na delegacji. Jakub Papuga (Ion) robi co w jego mocy, żeby dodać swemu bohaterowi głębi i duszy. Emilia Sadowska (Noi) ogranicza się do min na mocno umalowanej twarzy, nie stroni też od wyuzdanych przegięć ciała. Magdalena Płaneta (Kaja) "przeżywa" za pomocą trzewi, ale pozwala sobie też na "teatr eksperymentalny" i wskakuje nagle na parapet. Dariusz Taraszkiwicz (Kaj) raz udaje, że to teatr realistyczny, a za chwilę zatraca się w bełkotliwej recytacji.

Wszystko to okraszone jest filmami animowanymi, które początkowo zdawały się być grą, z tym, co widzimy na scenie, jakąś szczypta ironii czy dystansu, a potem stanowiły już tylko bardzo tradycyjnie rozumianą scenografię. List Twojego o akcji policjantów przeciwko ekshibicjonistom komentowany jest - po prawdzie nie bardzo wiem, po co - zdjęciami z poznańskiego Marszu Równości. Ale już wspominanie stosunku w sklepie z wykładzinami z udziałem Kaja i Kai ilustrują po prostu bele wykładzin. Jest jeszcze teatrzyk cieni, który budzi mój największy niesmak w tym przedstawieniu: aktorki wykonują tu pseudo-tańce nie wnoszące do spektaklu absolutnie żadnego dodatkowego znaczenia, wydatnie za to i wulgarnie eksponujące ich biusty i pupy. Najatrakcyjniejsza teatralnie jest zabawa z lustrem w scenie Iona i Noi, kiedy dwoje aktorów (Jakub Papuga i Emilia Sadowska) grają swoimi odbiciami z Novakiem i widzami. Ale jak to się ma do całości? Nijak.

Wstyd się przyznać

Realizatorzy spektaklu zamieszczają w programie tekst prof. Zygmunta Baumana "Ponowoczesność jako źródło cierpień". Zawartą w nim tezę można streścić następująco: hołdowanie zasadzie przyjemności okazało się pułapką i złudą - otworzyło ponowoczesnemu społeczeństwu drogi do wolności, ale zamknęło drzwi do szczęścia, zabierając mu poczucie bezpieczeństwa". Bardzo bym chciała zobaczyć przestawienie, którego jądrem jest "ponowoczesne cierpienie". Niestety, w "Twój, twoja, twoje" rozważania zatrzymują się na poziomie bardzo starego dowcipu, w którym "wszystko się kojarzy". Dobrze, że spektakl grany jest wyłącznie dla widzów dorosłych. Wstyd się przecież przyznać młodzieży, że dorosłym tak się pomieszało w głowach. Bo przecież nie od tego, że mamy libido.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji