Artykuły

Teatr

Jeszcze trzydzieści lał temu wyda­wało się, że opera umiera. Trudno było znaleźć kompozytora, który zechciałby napisać coś dla teatru. Dziś jeśli mówimy o renesansie tej sztuki, to nie tylko dlatego, ze przed­stawienia klasyki operowej cieszą się coraz większym powodzeniem, ale i dlatego, że przybywa nam dzieł pisa­nych współcześnie. Rzecz jednak charakterystyczna: bardzo rzadko kompozytor tworzący operę sięga po wydarzenia dziejące się w naszych czasach. W temacie godnym opero­wego ujęcia poszukuje się prawd uni­wersalnych, spraw ostatecznych, za­gadnień związanych z istotą ludzkie­go istnienia.

Niemało dla ożywienia skostniałej formy operowej uczynił Krzysztof Penderecki. Przypomnijmy tylko: jego "Diabły z Laudun" doczekały się oko­ło 30 inscenizacji w Europie i Amery­ce, "Raj utracony" wystawiano m.in. w La Scali, wreszcie "Czarna maska" w rok po prapremierze na renomowa­nym festiwalu w Salzburgu i Operze Wiedeńskiej pokazana została w Po­znaniu.

Najnowsze dzieło Pendereckiego zbiera nieustannie entuzjastyczne re­cenzje, co oczywiście jeszcze nie przesądza, iż zostało ono na trwałe w teatrach operowych. Szanse wszakże ma duże. Penderecki bowiem, jak rzadko który kompozytor, rozumie, na czym polega istota tego gatunku, po­trafiąc wyważyć odpowiednie propor­cje między tym, co teatralne, co zaś muzyczne, łącząc je właśnie w jed­ność nazywaną operą.

"Temat śmierci jest w mojej muzy­ce ciągle obecny, nie wiem dlaczego tak się dzieje, gdyż w życiu jestem optymistą" - powiedział w jednym z wywiadów kompozytor. Powraca za­tem znów do swego ulubionego wąt­ku w "Czarnej masce". Jej treść trud­na jest zresztą do opowiedzenia, Pen­derecki wykorzystał zapomnianą jed­noaktówkę Gerharda Hauptmanna o wielowarstwowej konstrukcji. W pod­stawowym wątku opiera się ona na rozmowie, jaka toczy się między gośćmi burmistrza w śląskim miasteczku w XVII w. Znacznie ważniejsze są tu jednak skomplikowane relacje między poszczególnymi postaciami, ich losy wcześniejsze, których stopniowe poznanie musi doprowadzić do tra­gicznego finału.

Wnikliwi krytycy dzieł Pendereckie­go twierdzą, że ta opera rozpoczyna nowy etap w jego twórczości. Trudno i po jednorazowym wysłuchaniu muzyki wydawać tak jednoznaczne sądy. Nie ulega natomiast wątpliwości, że siłą "Czarnej maski" jest idealne przedstawienie skomplikowanych nastrojów i stanów psychicznych postaci właśnie za pomocą dźwięków. A przy tym obcujemy tu z dziełem szanującym pewne klasyczne kanony operowe - od orkiestrowego wstępu, poprzez wielką arię czołowej boha­terki, przepiękne chóry aż do znako­micie skomponowanych scen zbioro­wych.

"Czarna maska" przedstawiona przez Teatr Wielki w Poznaniu jest również spektaklem o niesłychanej konsekwencji teatralnej. Ogromna w tym zasługa reżysera Ryszarda Peryta, jak i wykonawców, spośród któ­rych wyróżnić trzeba Ewę Werkę w najbardziej rozbudowanej roli Benigny. Należy przy tym podkreślić, iż au­torzy inscenizacji podporządkowali się zamysłom Hauptmanna, a przede wszystkim zrozumieli, że ten spektakl powinna konstruować muzyka. Ona bowiem wyznacza rytm zdarzeń, tak tak to się dzieje w prawdziwej ope­rze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji