Artykuły

Zróbmy terapeutyczny teatr o Wałęsie

Bartosz Szydłowski chce wystawić w czerwcu w Krakowie plenerowy spektakl o Lechu Wałęsie. Przedstawienie ma być formą terapii narodowej i próbą przywrócenia etosu "Solidarności". Z reżyserem rozmawia Małgorzata Skowrońska w Gazcie Wyborczej, dodatku Co jest grane.

Małgorzata Skowrońska: Na swoim profilu facebookowym ogłosiłeś, że chcesz zrobić spektakl o Wałęsie i zapraszasz do jego tworzenia wszystkich: tych, którzy noszą Lecha w klapie, i tych, którzy mieszają go z błotem. Po co?

Bartosz Szydłowski: Bo scena pozwala budować relacje społeczne bez względu na polityczne podziały. Teatr to jedyne miejsce, gdzie spełnić się może iluzja o wspólnocie, która daje siłę do działania w realu. Wydaje mi się, że właśnie takiej terapii potrzebujemy jako społeczeństwo. Proces i spotkanie na scenie buduje relacje nawet wśród przeciwników politycznych i ideowych. Wracamy do mitycznej agory, gdzie w grze iluzji tworzyła się oś społecznego porozumienia. Takie spotkanie na scenie wyzwala wrażliwość, zmusza do spojrzenia w oczy.

Kruszy mury?

- Może pomóc kruszyć. Takie są moje doświadczenia Łaźniowe. Na mój spontaniczny apel "Zróbmy spektakl o Wałęsie" odpowiedzieli ludzie z różnym nastawieniem. Byli wśród nich dawni opozycjoniści, którzy działali z Wałęsą w "Solidarności", jak Edward Nowak, represjonowany działacz z nowohuckiego kombinatu; ludzie, którzy w tamtych czasach byli dziećmi, i ci, którzy już urodzili się po przełomie w 1989 r. Ktoś przysłał do mnie pisany na maszynie list z opisem swojej historii i emocji, jakie nim targają. W facebookowych komentarzach ktoś inny od razu przypomniał "Mury" Kaczmarskiego. To była pierwsza piosenka, którą nauczyłem się grać na gitarze w latach 80. Dziś te mury są gdzie indziej niż wtedy, ale równie wysokie, a może nawet wyższe. One są między nami. Jeśli ich nie przeskoczymy, co na pewno nie będzie łatwe, bo nie odnajdujemy już tego dawnego etosu "Solidarności", nie poczujemy znowu, jaką siłę daje wspólnota, bycie razem tu i teraz. Nie musimy się wszyscy ze wszystkimi zgadzać, ale też nie musimy rzucać się sobie do gardła i w rytualnym tańcu zapraszać do bratobójczej wojny.

Ogłaszając, że chcesz zrobić spektakl o Wałęsie, napisałeś: "Już nie mogę, muszę te swoje rozterki, oburzenie podzielić z innymi. Zaklęty przed kompem albo przed telewizorem czuję jak paraliż ogarnia wszystkie części ciała od nóg po serce. Szukam lekarstwa i chyba jest jedno rozwiązanie".

- Bo szukam ratunku dla samego siebie. Chcę być z ludźmi, a nie przeciw nim. I wiem, jaką siłę ma teatr. Wierzę w tę oczyszczającą moc scenicznego spotkania. Trzeba znaleźć w sobie siłę, odwagę, ale przede wszystkim cierpliwość i pokorę. Do spotkania na nowo. Słuchając tych naszych kłótni o Wałęsie, czuję ten wszechogarniający paraliż. Trudno żyć w takim stanie, a mam wrażenie, że ten strach i paraliż zjadają nas jako społeczeństwo.

Teatr o Wałęsie nas pogodzi?

- Mam taką nadzieję. Jeśli czegoś nie zrobimy, wszyscy wylądujemy w rynsztoku. Teatr nie istnieje bez zaufania i akceptacji partnera na scenie. To najgłębiej ludzka ze sztuk. Cały światek opinii, dyskursów, przepychanek narracyjnych idzie na plan dalszy, a pojawia się przestrzeń do dialogu. Wyobrażam sobie, że podczas pracy nad takim spektaklem uda się zajrzeć w głąb mechanizmów podziału, odrodzić się jak feniks z popiołów. Pokażmy tym, którzy wierzą w teczki, że jest życie poza nimi. A tym po drugiej stronie pomóżmy zrozumieć, z czego bierze się ten jad.

A może te mury, przez które chcesz skakać, są już za wysokie? Chcesz, żeby podczas spektaklu o Wałęsie spotkali się ci, dla których Wałęsa jest ważną postacią, i ci, którzy uważają, że zdradził. Przecież to się dzieje. I niewiele z tego wynika.

- Tyle że te dwie strony tak naprawdę się nie spotykają. Według mnie historią rządzą bardziej ludzkie relacje, emocje i psychologia. Wielkie narracje i bohaterskie mity są jak recenzja krytyka wobec procesu powstawania spektaklu. Coś tam z niej wynika, ale bardziej to, co w głowie piszącego, niż to, co na scenie. Zapominamy o sprawach podstawowych i zaczynamy karmić się półprawdami. Dlatego proponuję nie tradycyjny spektakl z profesjonalnymi aktorami, ale rodzaj zgromadzenia ludowego. To będzie pewien znak oddający temperaturę spotkania ulicznego, manifestacji z lat 80. Ulice były wtedy miejscem ujawniania skrajnych emocji. Przestrzeń sceny jest naznaczona umownością. My chcemy teatru-zgromadzenia w duchu Augusto Boala, w którego działaniach problemy społeczne stawały się barometrem emocji. On realizował je właśnie na podwórku między blokami albo na faweli.

Dlatego chcesz wystawiać swoją sztukę w plenerze?

- Po pierwsze, wierzę, że ta sprawa zgromadzi tysiące ludzi, ponadto chcę, aby zdarzenie było dostępne dla wszystkich, jak niegdyś uliczne manifestacje. Po drugie, Nowa Huta, gdzie mieści się Łaźnia Nowa i gdzie miałby się odbyć ten spektakl, jest miejscem, w którym ten szczególny nastrój potransformacyjnej frustracji wciąż jest mocno wyczuwalny. Takie społeczne spektakle tutaj mają silny wydźwięk i nadal znaczą więcej niż święto teatru na krakowskim Rynku Głównym.

Jak się do tego zabierasz?

- Zbieramy głosy, będziemy nagrywali rozmowy i szukali świadków pierwszej "Solidarności", tych, którzy pamiętają tamte czasy, mają wspomnienia, i tych, którzy urodzili się już po komunie, ale mają swoje wyobrażenie tego symbolu, jakim jest Wałęsa. Tych, którzy wątpią i krzyczą "Bolek!", i tych, którzy wizerunek Wałęsy mają na swoim profilu FB. Z tego utkamy scenariusz, a w czerwcu wystawilibyśmy sztukę. Mój nadzór będzie akuszerski. Ważne, żeby to były autentyczne głosy i inscenizacja zbiorowej wyobraźni.

Zaprosisz Wałęsę na premierę?

- Czemu nie, ale i tak chodzi nam o tego Wałęsę, którego mamy we wspomnieniach, w sercach. Pomysł jest świeży - więcej w nim emocjonalnej potrzeby niż strategii i planu - mam nadzieję, że przede wszystkim zainteresuje nie tylko tych ze świecznika. Chciałbym dać możliwie najuczciwsze świadectwo nastrojów społecznych, ale nie ukrywam, że marzę, by spektakl służył oczyszczeniu, a nie pogłębianiu podziałów. Już dzisiaj zapraszam do Łaźni Nowej wszystkich, którzy chcieliby zabrać głos i dołączyć do pracy, która ani nie będzie stawianiem kolejnego pomnika, ani stawaniem na głowie.

Zdajesz sobie sprawę z tego, że za pół roku Wałęsę i esbeckie teczki wygrzebane z szafy Kiszczaka może zastąpić kolejny spór o jakiś kolejny autorytet...

- Zajmuję się zaklinaniem świata. Na tym polega teatr i utopijna Łaźnia Nowa. Muszę wierzyć, że pomimo różnych słabości, podłości i głupot jest coś więcej, co istotnie organizuje naszą wspólnotę. Idee są ważne wtedy, kiedy udaje się je przeprowadzić realnie, zakorzenić. Dopiero tracąc swój zewnętrzny status, zaczynają być wspólne i życiodajne. Dlatego ja się nie obrażam na naszą polską szarą strefę świadomości, nie hejtuję radykałów, nie kpię z moherów. Bliżej mi tutaj do myślenia Andrieja Tarkowskiego, u którego artysta jest emanacją społeczności, a nie przewodnikiem. Dlatego chciałbym, aby ten spektakl był nie tylko rozmową i spotkaniem z symbolem Wałęsą, ale - mam nadzieję - dotknięciem naszej solidarności.

***

Lech Wałęsa, jeden z naszych nielicznych rozpoznawalnych na świecie symboli, łatwego życia nie ma. Sam je sobie zresztą chwilami utrudnia. Co niechętnym mu publicystom dostarcza paliwa, a twórcom artystycznych rozterek, gdzie umieścić bohatera: po stronie wygranej

czy przegranej.

Oto pięć odsłon Lech Wałęsy w kulturze.

Wątpliwości, że potrzebujemy filmu o Wałęsie "ku pokrzepieniu serc" nie miał Andrzej Wajda, gdy zabierał się za kręcenie "Człowieka z nadziei" (2012 r.). W roli głównej wystąpił Robert Więckiewicz, który momentami jest doskonalszym Lechem niż wąsaty pierwowzór.

Rysunek

Kto nie zna rysunku Marka Raczkowskiego dla "Przekroju", na którym stoją obok siebie Wałęsa i Jan Paweł II - podpis głosi "Bolek i Lolek"? Co ciekawe, obrazek bawi wszystkich: od obrońców byłego prezydenta po jego politycznych przeciwników. Pochodzący sprzed ośmiu lat rysunek nie jest jednak jedynym satyrycznym portretem Wałęsy. Na początku lat 80. Jacek Fedorowicz kpił z władzy ludowej, która chciała przekonać społeczeństwo, że Wałęsa to osoba prywatna i "taki nikt". - Dlatego pod moim rysunkiem podpis brzmi "Portret nieznanego mężczyzny z wąsem (II poł. XX wieku)" - tłumaczył Fedorowicz.

Teatr

A co na to młodzi twórcy, którzy PRL znają tylko z książek? Za pogmatwane losy przywódcy solidarnościowej opozycji wzięli się dramaturg Paweł Demirski i reżyser Michał Zadara. W 2005 r. w gdańskim Teatrze Wybrzeże odbyła się premiera spektaklu "Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna".

Książka

0 Wałęsie książek napisano sporo. Jednak żadna z tych publikacji nie była takim bestsellerem jak wspomnienia żony byłego prezydenta, Danuty Wałęsowej "Marzenia i tajemnice" (Wydawnictwo Literackie, 2011 r.). W niezwykle szczerej opowieści była prezydentowa zdradza, jaką cenę ona i jej rodzina zapłacili za polityczne zaangażowanie męża i ojca. Na podstawie książki Krystyna Janda przygotowała przejmujący monodram "Danuta W.", który gra od kilku sezonów w warszawskim Teatrze Polonia. Reżyserem spektaklu jest Janusz Zaorski.

Piosenka

Gdy w 1992 r. Kazik na Żywo podczas Festiwalu w Sopocie wykrzyczał w refrenie "Wałęsa, " oddawaj moje sto milionów Wałęsa, dawaj nasze sto milionów", wezwany do odpowiedzi poczuł się sam prezydent: "ja chciałem dać! Chcę! Tylko, że oni mi nie pozwalają, a ja nie mogę, bo ja nie mam mocy wykonawczej". 0 co chodziło? Młodszemu pokoleniu trzeba przypomnieć, że Wałęsa obiecał dać każdemu po 100 mln zł (sprzed denominacji).

Po historię opozycjonisty sięgnął tez zespół U2. Zainspirowany losem noblisty Bono napisał piosenkę "New Year's Day" (płyta War" z 1983 r.).

- Śnieg przedstawiłem jako obraz poddania się, a krótkie narracje tak naprawdę są tłem dla najważniejszego tematu, którym był Lech Wałęsa osadzony w więzieniu, gdy jego żona nie mogła się z nim widywać - opowiadał Bono.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji