Artykuły

Fredro znów bawi

W końcu 1970 roku minęło piętnaście lat istnienia Teatru Dramatycznego w Warszawie. Uroczystość tę obcho­dzono bez przesadnego rozgłosu i re­klamy. Tak właśnie postępują najczę­ściej twórcy dojrzali. Teatr ten wniósł wiele w kulturę Warszawy i Polski. Ciekawym repertuarem, staranną, na ogół trafną i precyzyjną reżyserią, do­brym poziomem gry zespołu, a często wybitnymi kreacjami aktorskimi. Zdo­był sobie trwałą pozycję artystyczną, należy do ulubionych scen mieszkań­ców stolicy. Jest głównie domem dra­maturgii Współczesnej. Tu odbywało się wiele polskich prapremier: utwory Dürrenmatta, Ionesco, Millera, Brechta, 0'Caseya, Sartre'a, Eliota, Gombrowi­cza, Różewicza, Mrożka i innych. Zapo­znawano nas z różnymi stylami litera­tury dramatycznej i inscenizacji. Domi­nowała atmosfera poetycka, jednocząca walory słowa i widowiskowości. Klasy­ka pojawiała się rzadko. Ale poprzez umiejętny - nie burzący tradycji a ja­koś bliski współczesności sposób poda­nia - łatwo włączała się w nurt na­czelny. Tak jest właśnie w przypadku "Zemsty", którą uczczono skromną rocznicę. To "Zemsta" żywa, pogodna, kome­diowa. Bawi, cieszy dobrym podaniem pięknego tekstu. Powszechnie mówi się, że jest to "Zemsta" aktorska, która ma trzy wyśmienite role i kilka dobrych. Słusznie. Ale nie zapominajmy też o re­żyserze, Gustawie Holoubku. Jego wy­czuciu zawdzięczamy właściwe wywa­żenie proporcji. Elementy satyry, rea­lizmu obyczajowości, obrachunków z Polską szlachecką zostały słusznie usu­nięte w cień. Reżyser wydobył blaski humoru języka i sytuacji. Postaci zo­stały oczyszczone z kurzu i starości; nieco wyszlachetniały estetycznym wyglądem i osobistym wdziękiem. Widać to choćby na przykładzie Papkina. Gra go Gołas. Czarno-żółta, szczupła, mło­da sylwetka, krótki wąsik, włos pokręt­ny. Pierwsze entreé : wpada jak bomba, olbrzymią pelerynę składa po żołnier­sku w kostkę, potem żywiołowy potok słów do Cześnika. I tak stale, wszędzie go pełno. Biega, skacze, paple, upaja się własnymi słowami, zwinny, z ciągłą gestykulacją, uśmiecha się, mruga we­soło oczkami, robi przezabawne miny do partnerów i publiczności, zachwyco­ny sobą, samochwalstwem promieniując na wszystkie strony. Jest to błazenada żywiołowa, potrzeba serca Papkina, którą traktuje jako pewnego rodzaju sztukę. Nie biorą jej poważnie ani do­mownicy Cześnika, ani on sam. Poskro­miony ostro Papkin na chwilę pokor­nieje, maleje, na moment odsłania ża­łosną egzystencję człowieka uzależnio­nego od innych, by zaraz dalej ratować się i rozkoszować światem własnych bajań. W inscenizacji tej widać wyją­tkowo wyraźnie ważną rolę Papkina w konstrukcji sztuki. On ciągle wszyst­kim partneruje: Cześnikowi, Wacławo­wi, Klarze,Podstolinie, Rejentowi. A partnerując, mimo pozornej podrzędności, robi się scenicznie partnerem cie­kawym, który przykuwa uwagę, bawi. A to już duża zasługa Gołasa, który wesołkuje z talentem, i reżysera, że mu na to pozwolił. Cześnik i Rejent. Do zapasów w tych znakomitych rolach stanęli obecnie Świderski i Holoubek. Duet godny zo­baczenia. Gra Cześnika w każdym mo­mencie arcyczytelna, ale bez przesady. Zmianę nastrojów rysuje swobodnym, szerokim gestem, żywym spojrzeniem, uśmiechem, posuwistym krokiem, szyb­kim obrotem figury, zawieszeniem głosu czy nagłym krzykiem. Świderski bu­duje postać Cześnika pełną: wyrazista całość i drobne niuanse, które bogacą sylwetkę, nie pozwalają na uproszcze­nia. Interesuje i przykuwa uwagę stale. Ale ma kilka szczególnie cennych mo­mentów. Na przykład opowiadanie o zalotach do Anny, odegrane na użytek Papkina i publiczności przed pustą ka­napką z nieodpartym komizmem, sce­na dyktowania listu, w której uchwy­cenie stylu i psychiki młodego podlotka przechodzi niezbyt wielkie możliwości intelektualne Cześnika i zabawnie ujawnia jego "twórczą" mękę, ciepła wypowiedź do karabeli "pani barskiej", czy wreszcie znakomita zapowiedź fi­nału: spotkanie dwóch antagonistów. Obaj porywają się do szabli. Moment zastanowienia. Czujny wzrok, napięta sylwetka Rejenta. Purpura gniewu Cze­śnika, drgnienie twarzy, chwila we­wnętrznej walki i poddanie się świę­tym prawom gościnności. Duży sukces Świderskiego. Rejent Holoubka, zgodnie z tradycją interpretacji tej postaci jest chytry, przebiegły, zawzięty, bezwzględny. Ale nie przerysowany karykaturalnie. To polski szlachcic w sylwetce, ruchu, usposobieniu. Nawet krewki, bo na sło­wa Wacława o pojednaniu, podobnie jak Cześnik, odruchowo chwyta za sto­łek. Tyle że jest bardziej skryty, opa­nowany, skupiony w sobie i więcej pra­cuje głową. W ciasnej, ponurej izdebce niby lis w jamie lub pająk czyha na swoje ofiary, zręcznie je "obrabia". Przy pulpicie ciemna, pochylona sylwetka kalkuluje, oblicza. Także świętoszek i sobiepan w jednej osobie.

Trzy miejsca akcji: mieszkanie Cześnika, Rejenta i zewnętrzny fragment zameczku, zmieniające się na scenie obrotowej, zaplanowano i wykorzystano logicznie. Zachowana została różnica stylu i poziomu obu przeciwników. Cia­snota podwórka otoczonego ścianą re­nesansowej budowli, basztą, przybu­dówkami, potęguje komizm sytuacji chociażby w scenie kłótni o mur. Tyle się tu dzieje, a wszystko o palec blisko, bliziuteńko. Pokrzykujący z wieży Re­jent, murarze zachowujący olimpijski spokój w spożywaniu zawiniętego w papier śniadania, niemrawa służba Cze­śnika i on sam z zapałem mierzący z dubeltówki przez parterowe, szerokie okno. Bójka, ale nie na serio. Malwy za­miast altany. Tu spotykają się Wacław i Klara w scenie przesuniętej na po­czątek przedstawienia. Spektakl ten podkreśla wątek młodych, wydobywa ich z cienia. A klamrą spinającą całość są dzwony. W ich porannych dźwiękach Milczek pobożnie składa ręce, w ich dźwiękach wieczornych padają końcowe słowa o zgodzie.

Obecna "Zemsta" pięknie kończy piętnastolecie i rozpoczyna nowy etap. Sukces artystów związanych z Teatrem Dramatycznym przez wiele lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji