Artykuły

Udana premiera w "Kubusiu". Przedstawienie zachwyciło dzieci i dorosłych

"W butach. Kot w butach" wg Charlesa Perraulta w reż. Piotra Ziniewicza w Teatrze Lalki i Aktora Kubuś w Kielcach. Pisze marc w Gazecie Wyborczej - Kielce.

Długimi brawami oraz wspólnym tańcem publiczności z aktorami zakończyła się sobotnia premiera najnowszej sztuki Teatru Lalki i Aktora "Kubuś". Przedstawienie "W butach. Kot w butach" bawiło i dzieci i dorosłych, którzy śmiali się np. z królewny, samotnej "gwiazdy komunikatorów".

Baśń Charles'a Perraulta "Kot w butach", zna chyba każdy i w adaptacji wyreżyserowanej przez Piotra Ziniewicza bez problemów może dostrzec wszystkie najważniejsze motywy. Jest więc Jaś, najmłodszy z trzech synów młynarza, który w spadku po ojcu dostaje tytułowego kota. Kot grany przez Zdzisława Reczyńskiego okazuje się nie tylko przebiegły, momentami cwany ale też prawdziwym showmanem. Sprawnie realizuje plan uczynienia z gapowatego Jasia zamożnego. Drogą do tego jest oczarowanie i zmanipulowanie rodziny Króla, który w finale wręcz prosi Jasia, żeby wziął jego córkę za żonę.

Przed premierą zapowiadano, że przedstawienie jest "zrealizowane w bardzo efektownym stylu wielkiej przygody". To prawda. Ale w praktyce jest ono po prostu bardzo zabawne, zarówno dla dzieci, jaki i dorosłych. Duża w tym zasługa bardzo umiejętnego wplecenia kilku współczesnych elementów.

I tak - przez sporą cześć narratorami są dwie ochroniarki rodziny królewskiej. To one zadają w finale pytanie czy kot jest dobry, czy zły. A publiczność odpowiada. Rodzina królewska jest także mocno współczesna, wręcz celebrycka - Król wprawdzie nie ma berła, ale jest obwieszony złotem nawet gdy paraduje w szlafroku, Królowa gubi wątek swojej paplaniny, a Królewna Klaudynka sama o sobie mówi, że jest "samotną gwiazdą komunikatorów".

Takie, wydawałyby się drobiazgi, jak wspólne "robienie selfie" komórką , powiedzenie "że prędzej brzoza na dłoni urośnie" i wspólne grillowanie wywoływały salwy śmiechu głównie wśród dorosłych. Ale to były tylko łagodne akcenty, bo cała bajka jest ewidentnie dla dzieci i one bawiły się świetnie, szczególnie, że aktorzy wręcz prowadzili z nimi dialog. Podczas sceny podróży karetą, na sali nie było osoby, która by się nie śmiała. Najmłodsze dzieci bały się chyba tylko raz - podczas sceny w zamku złego czarodzieja, by po chwili wybuchnąć śmiechem, gdy okazało się, że Kot go umiejętnie przechytrzył. W efekcie, za brawurową grę aktorzy byli długo oklaskiwani.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji